Wielka bryła lodu spadła z budynku wprost na przechodnia. Nieprzytomna kobieta trafiła do szpitala. O zajściu przy ulicy Lindleya 14a w Warszawie zaalarmowała nas na platformę kontakt TVN24 pani Katarzyna. Straż Miejska twierdzi, że właśnie w tym czasie szukała administratorki budynku, by ukarać ją mandatem.
Do zdarzenia doszło około godziny 12.30. - Jak bryła lodu uderzyła w dziewczynę, ta upadła w wielką zaspę śniegu. Zaczęła się trząść - opowiada w rozmowie z portalem tvn24.pl pani Katarzyna. Kobietę przeniesiono w bezpieczne miejsce, bo z budynku wciąż lecą bryły lodu! - mówiła wzburzona.
Ranna kobieta trafiła do szpitala klinicznego tuż obok - na ulicy Lindleya. Według świadków, zanim udzielono jej pomocy spadł na nią następny kawał lodu.
Informację tę potwierdził nam dyspozytor z izby przyjęć. Nie chciał jednak mówić o stanie zdrowia pacjentki. Według świadków, na miejscu wypadku kobieta była nieprzytomna.
Jak relacjonują świadkowie miejsce w którym bryła lodu raniła kobietę, zostało we wtorek wieczorem odgrodzone taśmą. Jednak od rana taśma była już zerwana, a piesi swobodnie poruszali się tą trasą. - Policja sprawdza okoliczności zdarzenia - mówi Anna Kędzierzowska z biura prasowego stołecznej policji.
Według pani Katarzyny, która pracuje w pobliżu miejsca wypadku, służby były informowane o złogach śniegu i soplach na feralnym dachu. - Przez trzy dni próbowaliśmy dodzwonić się w tej sprawie na Straż Miejską, ale bez skutku. Policja też nie przyjechała. Musiało dojść do tragedii, by ktoś tu się pojawił - mówi.
Straż była, ale mandatu nie dała
Katarzyna Dobrowolska z zespołu prasowego Straży Miejskiej w rozmowie z portalem tvn24.pl przekonuje, że strażnicy otrzymali informację o soplach zwisających z budynków 14-16 przy ulicy Lindleya już 11 stycznia.
Jak twierdzi, strażnicy pojechali w tym samym dniu do administratorki budynku. Kobieta zobowiązała się usunąć sople 12 stycznia o 4 rano. Skończyło się na upomnieniu, a strażnicy dodatkowo odgrodzili teren.
Administratorka nie dotrzymała obietnicy. W środę strażnicy ponownie pojechali do administratorki, by sprawdzić, czy zagrożenie zostało usunięte. Jak twierdzi Dobrowolska, gdy doszło do wypadku, strażnicy szukali administratorki.
500 złotych mandatu
Usuwanie śniegu i lodu z dachów należy do gestii administratorów budynków. Gdy zarządca nie wywiązuje się ze swoich powinności, należy wtedy poinformować o tym fakcie straż miejską, policję lub nadzór budowlany.
Właściciel takiego nieodśnieżonego budynku dostanie na początku pouczenie. Jeżeli sytuacja się nie zmieni, wtedy zarządca budynku dostanie mandat nawet do 500 zł. W przypadku, gdy sopel spadnie na przechodnia, ten może pozwać właściciela budynku i żądać odszkodowania.
Przez cały dzień administrator budynku w Warszawie nie odbierał od nas telefonów.
jaś,tka,jr/iga//mat
Źródło: Kontakt TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24