Zapowiadany od miesięcy strajk nauczycieli rusza we wtorek. Według szefa Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomira Broniarza, zastrajkuje od 50 do 90 procent szkół. Nauczyciele domagają się podwyżek, utrzymania Karty Nauczyciela i uprawnień emerytalnych.
- Strajkujemy nie tylko w ramach załatwiania interesów grupy zawodowej, ale nasz protest ma odpowiedzieć na pytanie: jaka ma być ta szkoła. To także leży też w interesie dziecka i rodzica - mówił w TVN24 Broniarz. - Od tygodni apelujemy, żeby rodzice jutro nie przysyłali dzieci, zwłaszcza najmłodszych, do szkoły – dodał.
W szkołach ponadgimnazjalnych, gdzie odbywają się teraz matury, część z nich została przeniesiona na następny dzień, a część odbędzie się wieczorem, po zakończeniu protestu. Centralna Komisja Egzaminacyjna przedłużyła możliwość zdawania egzaminów ustnych do 3 czerwca.
Według szefa ZNP, rząd nie spełnił deklaracji o godziwych zarobkach nauczycieli. Dlatego domagają się zwiększenia swoich pensji o połowę w ciągu dwóch lat. Nauczyciele chcą też zachować prawo do wcześniejszej emerytury. Zdaniem Broniarza nie jest prawdą, jakoby jego koledzy masowo kończyli pracę przed pięćdziesiątką i obciążali budżet państwa. – W zeszłym roku na emeryturę odeszło tylko 9 tysięcy najmłodszych – argumentował.
Szef ZNP przyznał, że nauczyciele dostali ofertę spotkania od szefa doradców premiera Michała Boniego, ale kilka miesięcy za późno. – Nie odwołamy strajku, to niemożliwe ze względów formalnych – przekonywał.
W Polsce w zawodzie nauczyciela pracuje około 600 tys. osób. Połowa z nich należy do ZNP. Podwyżek pracownicy oświaty domagają się od początku lat dziewięćdziesiątych. Obecny strajk będzie siódmym dużym protestem nauczycieli od 1993 roku.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24