Masowe śnięcie ryb w Zalewie Zegrzyńskim nie jest spowodowane przez człowieka. Wojewoda mazowiecki Jacek Kozłowski poinformował w piątek, że zanieczyszczenie spowodowane jest tzw. przyduchą w dorzeczu Bugu - naturalnym, występującym corocznie zjawiskiem związanym z niedoborem tlenu w wodzie.
- Masowe śnięcie ryb nie jest związane z działalnością człowieka. Nie wiąże się z zatruciem wód rzecznych chemikaliami, które mogłyby być groźne dla ludzi, nie wiąże się także z żadną chorobą ryb i żadnym zjawiskiem o podłożu bakteryjnym, które mogłoby być groźne dla ludzi bądź innych zwierząt - powiedział Kozłowski.
Wszystkiemu winna przyducha
Jak dodał, brak tlenu w wodach rzek spowodowały gnijące resztki roślinne na podtopionych łąkach i pastwiskach. Zaznaczył, że śnięte ryby najwcześniej pojawiły się w dorzeczach małych rzek w powiecie siedleckim, węgrowskim i w dorzeczu Krzny w województwie lubelskim oraz w rzekach Nurzec, Liw i Liwiec. Później przedostały się one do Bugu, którym spływają do Zalewu Zegrzyńskiego.
Prof. Zbigniew Engler z Katedry Ekologii Stosowanej Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie powiedział, że zjawisko przyduchy występuje zazwyczaj w wodach stojących, płytkich stawach i jeziorach. Tegoroczna przyducha w rzekach spowodowana jest ulewnymi deszczami, które spłukały do rzek odpady organiczne, wraz z herbicydami i nawozami. Jak dodał, rzeki dosyć szybko ponownie się natleniają i sytuacja wraca do normy, ale odtworzenie populacji ryb w tych rzekach może potrwać nawet trzy lata.
Inensywne deszcze i wysoka temperatura
Również wstępne wyniki badań wody z Zalewu, opublikowane w piątek przez Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska, świadczą, że przyczynami śnięcia ryb są intensywne deszcze - które spłukały z terenów rolniczych zanieczyszczenia organiczne - oraz bardzo wysoka temperatura wody. - Duża ilość materii organicznej, która przedostała się ze zlewni, wywołała procesy beztlenowe w wodach powierzchniowych, ich czarną barwę i gnilny zapach - czytamy w komunikacie. Inspektorat dodaje, że wysoka temperatura wody przyspiesza procesy gnilne, a to powoduje nagłe wyczerpanie rozpuszczonego w wodzie tlenu.
Wojewoda mazowiecki podał, że dotychczas odłowiono kilkanaście ton śniętych ryb, ale prawdopodobnie odłowić ich trzeba będzie kilkakrotnie więcej. - Mamy także pozytywne sygnały. W górnych dorzeczach tych rzek, gdzie zjawisko pojawiło się najwcześniej, sytuacja zaczęła się poprawiać, poziom tlenu w wodzie rośnie - podkreślił Kozłowski.
Kąpieliska zamknięte
W piątek rano odbyło się posiedzenie wojewódzkiego zespołu zarządzania kryzysowego. Podjęto na nim m.in. decyzję o prewencyjnym zamknięciu do odwołania wszystkich kąpielisk na terenie Zalewu Zegrzyńskiego i na Bugu. Analizowana ma być sytuacja na kąpieliskach na dopływach tej rzeki oraz w dorzeczu Narwi. Kozłowski podkreślił, że obecnie występuje zagrożenie jedynie dla jakości kąpielisk, nie ma natomiast zagrożenia epidemiologicznego ani sanitarnego.
Wojewoda zapowiedział, że w rejon ujścia Bugu do Narwi oraz w okolice Wyszkowa skierowany zostanie dodatkowy sprzęt, aby uniemożliwić dalsze przedostawanie się śniętych ryb do Zalewu Zegrzyńskiego. Inspektorzy Sanepidu i Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych mają kontrolować targowiska, na których mogą pojawić się martwe ryby, a Straż Rybacka, wraz z Polskim Związkiem Wędkarskim i Policją będą patrolować brzegi Bugu, aby nie dopuścić do odłowu ryb w celach innych niż utylizacja. W usuwanie martwych ryb włączy się także straż pożarna.
Wojewoda zaapelował do mieszkańców województwa, aby nie kupowali ryb od osób przygodnych, niezajmujących się na co dzień handlem rybnym, ani w miejscach, które nie są wyposażone w specjalistyczny sprzęt chłodniczy. Jak powiedział Engler, spożycie martwych ryb może wywołać ciężkie zatrucia pokarmowe, na które najbardziej narażone są dzieci.
Źródło: PAP, lex.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24