Często nie zdajemy sobie sprawy, że kwestie, w których orzeka Trybunał Konstytucyjny, dotyczą codziennego życia obywateli. Jak na milionach Polaków może się odbić chaos spowodowany brakiem publikacji wyroków TK? Wyjaśniamy na jednym, konkretnym przykładzie - przepisów o odbieraniu prawa jazdy.
Chodzi o przyjęte niedawno przepisy dotyczące karania kierowców za przekroczenie dopuszczalnej prędkości o 50 km/h w obszarze zabudowanym.
W związku ze zmianami, dziś grożą za to dwa rodzaje odpowiedzialności: nie tylko karna, jak było przedtem (bo przekroczenie dopuszczalnej prędkości jest wykroczeniem), ale także administracyjna (w postaci odebrania prawa jazdy przez policjanta, co musi zatwierdzić starosta).
Dochodzi więc do podwójnego karania kierowców za to samo - uznał Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar, który zaskarżył te przepisy do Trybunału Konstytucyjnego. Jego zdaniem sprawa dotyczy około 20 milionów kierowców i - pośrednio - nawet miliona pieszych.
Pytanie, co się stanie, jeśli TK uzna zabieranie prawa jazdy za niekonstytucyjne, a premier odmówi publikacji wyroku.
Co zrobi policjant, co zrobi sąd
Według Bodnara, wówczas policjanci nadal odbieraliby prawo jazdy kierowcom złapanym za przekroczenie prędkości.
- Ten policjant w takiej sytuacji nie mógłby wziąć pod uwagę tego wyroku (TK), bo wyrok nie zostałby opublikowany. Czyli przepisy nie wypadłyby z systemu prawa - mówił kilka tygodni temu we "Wstajesz i wiesz" w TVN24.
- Natomiast jeśli ten człowiek (kierowca - red.) odwołałby się do sądu administracyjnego, to sąd administracyjny by powiedział: ale my jesteśmy związani orzeczeniem TK - dodał.
Wówczas powstanie więc - jak mówił Bodnar - coś w rodzaju "dwusystemu" prawnego.
Jeden starosta odda prawo jazdy, inny nie
Podobnie sytuację ocenia konstytucjonalista prof. Marek Chmaj.
- Sądy mogą do tego podchodzić różnie, organy administracji też - powiedział kilka tygodni temu w rozmowie z TVN24. Jak tłumaczył, bez publikacji wyroku TK jeden starosta może prawo jazdy oddać, podczas gdy inny - stwierdzić, że czeka na publikację orzeczenia Trybunału.
- Zwykły obywatel jest w pewnym poczuciu niepewności, jak postąpi sąd czy podmiot administracji publicznej - powiedział prof. Chmaj. - Brak publikacji oznacza, że następuje pewna dwoistość. Obywatel czasami może być bezbronny - dodał.
Co z uchwałami radnych?
Organy administracji publicznej, takie jak starosta, burmistrz czy prezydent miasta, będą mogły - zauważył prof. Chmaj - stosować się do postanowień TK wtedy i w taki sposób, w jaki będzie to dla nich użyteczne.
Na tym tle szczególnego znaczenia nabierają uchwały niektórych rad miejskich - m.in. z Łodzi i Warszawy - o stosowaniu się do wszystkich wyroków TK, także tych niepublikowanych.
Były pierwszy prezes Sądu Najwyższego prof. Adam Strzembosz tłumaczył w "Tak jest" w TVN24, że tego typu uchwały mają bardziej charakter demonstracyjny niż prawny.
Jak mówił, za ich pomocą radni nie mogą w wiążący sposób zobowiązać wszystkich urzędników do określonego działania. Stąd mogą oni podejmować różne decyzje - zgodne lub niezgodne z nieopublikowanym wyrokiem.
A zalecenia Sądu Najwyższego?
Podobną uchwałę we wtorek podjęli także sędziowie Sądu Najwyższego - ich zdaniem sędziowie sądów powszechnych (rejonowych, okręgowych i apelacyjnych) oraz wojskowych mogą i powinni stosować się przy orzekaniu do wszystkich wyroków TK, również nieopublikowanych.
Rzecznik SN Dariusz Świecki tłumaczył to we wtorek w następujący sposób: brak publikacji nie usuwa niekonstytucyjnego przepisu z całego systemu prawa. Jednak samo wydanie wyroku przez Trybunał powoduje, że ten przepis przestało chronić domniemanie jego konstytucyjności. I to powinno wystarczyć sędziom przy orzekaniu.
- To taka wskazówka - wyjaśniał Świecki, podkreślając, że uchwała nie wiąże poszczególnych składów sędziowskich. Wciąż mają one swobodę orzekania, stąd dopiero praktyka pokaże, czy sądy będą stosować niepublikowane wyroki TK, czy nie.
Autor: mw,ts//rzw / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24