- Jestem z wami - deklarował ze sceny marszałek senatu Bogdan Borusewicz. - Wybrałem PO i to jest dobry wybór - tak przemawiał podczas gnieźnieńskiej konwencji PO jej nowy działacz.
- I niech ktokolwiek nie mówi, że nie wiem, co robię! Wiedziałem, co robię w 68 roku, w 70-tym, gdy zostałem członkiem KOR-u - mówił Borusewicz, wymieniając kolejne etapy swojego politycznego życiorysu, takie jak strajk sierpniowy w 80 roku w Stoczni Gdańskiej i kierowanie podziemna "Solidarnością". - I teraz też wiem, co robię! - podkreślał.
Okazało się, że to właśnie Marszałek Senatu do tej pory popierany przez PiS jest tym sensacyjnym transferem, który zapowiadali politycy PO od kilku dni. - To człowiek, który podłożył prawdziwy fundament pod zwycięstwo w 89 roku. Jak trzeba się bić, to się bije, ale woli porozumienie. Jest z nami na wybory i na przyszłość - mówił wprowadzając go na scenę Donald Tusk.
Wcześniej lider PO wygłosił płomienne przemówienie.
- Właśnie dzisiaj w Gnieźnie trzeba powiedzieć słowa najpoważniejsze i najprostsze jednocześnie: że ten bój, na który idziemy, to nie jest bój między partiami politycznymi, to nie jest bój między ambitnymi politykami - to jest wielki wybór, po raz kolejny w historii Polski, wybór za cywilizacją zachodu albo przeciwko niej - mówił Donald Tusk w dawnej stolicy Polski.
Według Tuska, "ci, którzy dziś rządzą Polską znowu wpychają ją w objęcia wschodu".
"Zamiast trzech milionów mieszkań, mieszkania za trzy miliony" Te wybory, to jest spór o to, czy kolejne dwa miliony ludzi wyjedzie z Polski - mówił lider PO. I właśnie z tego powodu - emigracji, zwłaszcza młodych Polaków - skrytykował PiS. Jak mówił, u władzy są obecnie ludzie, którzy mają "usta pełne obietnic i dwie lewe ręce do roboty".
- PiS obiecał społeczeństwu 3 miliony mieszkań, a dał Polakom mieszkania za trzy miliony złotych. Dlatego nasze dzieci wyjeżdżają - wykrzykiwał ze sceny Donald Tusk. - My w Polsce też możemy budować Irlandię. Tylko musi być tak, byśmy płacili podatki niezbędne by utrzymać państwo, a tak, by rządziła nami klika nieudolnych urzędników - mówił.
"Premier przynosi pecha polskim piłkarzom" Zdaniem szefa PO, jeśli PiS wygra wybory to nie będzie w Polsce Euro 2012. - Co dziś widzimy? Widzimy dość oryginalnie przebranego premiera w czapce i w szaliku na stadionie w Helsinkach, który przynosi pecha naszej drużynie. Widzimy premiera polskiego rządu, który ubrał czapkę i szalik, stanął na czele komitetu organizacyjnego Euro2012 i myśli, że z tego wyrosną stadiony - skwitował Tusk.
Donald Tusk podkreślał, że najbliższe wybory, to wybory "o cywilizację, o większe pieniądze dla każdego człowieka, żeby wszystkim żyło się lepiej". Nawoływał do pójścia do urn: - Nie pójdziecie ze swoimi dziećmi do wyborów, to one za tydzień, za miesiąc, wyjadą za granicę.
"Ci, którzy uderzają w rodzinę będą w politycznym piekle" Szef PO odniósł się także do piątkowych wydarzeń wokół Nellly Rokity i do wycofania się z życia politycznego dotychczasowego lidera PO - Jana Rokity. - Janku, cała Platforma rozumie cię, współczujemy i jesteśmy z tobą. Twoje miejsce jest z nami -zwrócił się do partyjnego kolegi. Dodał, że wielokrotnie obaj rozmawiali o przyszłym rządzie po wyborach.
- To miał być rząd z udziałem Jana Rokity - dodał Tusk i skrytykował PiS: - Dla politycznego interesu są gotowi uderzać w rodzinę. Tak teraz, jak i dwa lata temu. Tacy ludzie będą w politycznym piekle - podkreślił.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24