Marszałek Senatu Bogdan Borusewicz zaprzecza, by miał wywierać naciski i protestować przeciwko zaproszeniu przez IPN na szkolne zajęcia edukacyjne o Wolnych Związkach Zawodowych Wybrzeża Joanny i Andrzeja Gwiazdów. Oskarżył go o to były już szef pionu badawczego IPN w Gdańsku dr Sławomir Cenckiewicz. Marszałek zarzuca mu kłamstwo. Także PO zaprzecza, że naciskała na IPN w sprawie dymisji historyka.
Cenckiewicz w specjalnym oświadczeniu tłumaczy, że odszedł z IPN w związku z "nieuzasadnionymi i brutalnymi atakami" ekipy rządzącej oraz mediów na IPN, na niego, a także wobec planów cięć budżetowych. CZYTAJ WIĘCEJ
W oświadczeniu wymienia m.in. opisywaną ostatnio w mediach sytuację, gdy marszałek Senatu Bogdan Borusewicz krytykował zaproszenie przez gdański IPN na szkolne zajęcia edukacyjne i otwarcie wystawy o Wolnych Związkach Zawodowych Wybrzeża Joanny i Andrzeja Gwiazdów. Według Cenckiewicza Borusewicz "osobiście wywierał naciski i protestował" przeciwko zaproszeniu przez IPN Gwiazdów. "Tego typu praktyki są groźne dla prowadzenia rzetelnych działań edukacyjnych i wolności badań naukowych" - napisał historyk.
"Doszło do skandalu"
Marszałek odrzuca zarzuty historyka. - Doszło do skandalu dlatego, że ja zostałem zaproszony przez IPN do mojej szkoły, liceum plastycznego, gdzie miałem spotkanie z młodzieżą i nie poinformowano mnie w ogóle, że kilka dni później w tej samej szkole odbędzie się spotkanie z Gwiazdą, Anną Walentynowicz, Cenckiewiczem, Krzysztofem Wyszkowskim i to uważam za karygodne – powiedział Borusewicz. Tłumaczył, że gdyby wiedział, że jego wizyta w szkole wpisuje się w cykl spotkań, przemyślałby swoją obecność.
Nie miał szansy naciskać
Borusewicz zaznaczył, że skoro nie wiedział o spotkaniu Gwiazdów z młodzieżą (dowiedział się o nim z publikacji prasowych), to nie miał szansy naciskać na to, żeby się ono nie odbyło. Pytany, czy zatem zarzut o naciskach jest kłamstwem, odpowiedział "tak".
Marszałek poinformował ponadto, że w poniedziałek przeprowadził rozmowę z wicedyrektorem gdańskiego IPN, w której powiedział mu, że sytuacja, do której dopuścił Cenckiewicz jest niedopuszczalna. - Dyrektor odpowiedział, że nic nie wiedział o tym, że miało się odbyć jakieś spotkanie - relacjonował Borusewicz. Według niego dobrze, że Cenckiewicz zrezygnował ze swojej funkcji, bo nie był bezstronnym badaczem.
Śmieszna argumentacja
PO też zaprzecza, że ze strony rządzącej koalicji były naciski na IPN. O tym, że na dymisję Cenckiewicza naciskali politycy, napisała „Rzeczpospolita”. - Informacja o naciskach PO w sprawie Cenckiewicza to śmieszna, nieprawdziwa argumentacja. Nie było z naszej strony żadnych nacisków. To niepoważny, nieprawdziwy zarzut – mówił szef klubu PO Zbigniew Chlebowski. Dodał, że dotyczy to także Borusewicza. – Nie sądzę, żeby marszałek naciskał na jakiekolwiek zmiany personalne – podkreślił.
"Solidarni" z Cenckiewiczem
W związku z odejściem Cenckiewicza wypowiedzenia złożyło dwoje pracowników gdańskiego oddziału IPN - kierownik referatu wystaw, wydawnictw i edukacji Justyna Skowronek oraz kierownik referatu badań naukowych, dokumentacji i zbiorów bibliotecznych Igor Hałagida. Temu ostatniemu, według nieoficjalnych informacji, zaproponowano objęcie funkcji po Cenckiewiczu. Nie przyjął on jednak tej oferty i zrezygnował z pracy w IPN.
Szef Biura Edukacji Publicznej IPN Jan Żaryn powiedział, że decyzję o dymisji Cenckiewicza przyjmuje "z bólem" i jest mu przykro, że można doprowadzić do takiej decyzji "człowieka, który jest wybitnym naukowcem".
- Jeżeli prawdą jest to, co napisał w liście do prezesa, iż powodem jego dymisji jest przede wszystkim zmęczenie materiału ludzkiego z racji tych wszystkich pomówień i nacisków, które otrzymywał w mniej lub bardziej prostacki sposób za pośrednictwem mediów bądź bezpośrednio, to jest to bardzo smutne - mówił Żaryn.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24