Minister Joachim Brudziński miał obowiązek, żeby spotkać się ze wszystkimi, którzy wyrazili wstępny akces, żeby zorganizować ten marsz pod egidą głowy państwa - mówił w "Kropce nad i" w TVN24 senator PiS Artur Warzocha. Odniósł się w ten sposób do rozmów ze środowiskami narodowymi, organizującymi marsz 11 listopada. Z kolei Marek Borowski mówił, że "było mu bardzo przykro", kiedy dowiedział się o tych negocjacjach.
W poniedziałek prezydencki rzecznik Błażej Spychalski poinformował, że prezydent Andrzej Duda nie weźmie udziału w marszu z okazji obchodów odzyskania przez Polskę niepodległości, organizowanym 11 listopada przez narodowców. Mimo iż wcześniej zapowiadał w nim swój udział. Zapraszał też do niego byłych prezydentów i polityków opozycji.
We wtorek rzeczniczka PiS informując, że przedstawiciele jej partii również nie wezmą udziału w tym wydarzeniu, powiedziała, że przyczyną takiej decyzji było fiasko rozmów ze środowiskami narodowymi.
- Chcieliśmy, by nas wszystkich łączyły wyłącznie biało-czerwone barwy, na co niestety nie zgodzili się organizatorzy (marszu - red.) - mówiła.
Senator Prawa i Sprawiedliwości pytany w "Kropce nad" po co odbywały się te spotkania, stwierdził, że "pan prezydent dobrze odczytał swoją rolę jako głowy państwa, że jest od tego, aby jednoczyć naród".
"Przekraczają granicę, których nie powinno się przekraczać"
Artur Warzocha przyznał jednak, że "słabo zna środowiska narodowościowe", oceniając je, jako "wielką paletę różnorodności". Według niego są to między innymi ludzie, którzy kochają Polskę i oddaliby za nią życie.
- Są też tacy, którzy rzeczywiście przekraczają granice, których nie powinno się przekraczać - zaznaczył.
Jego zdaniem minister spraw wewnętrznych i administracji Joachim Brudziński "miał wręcz obowiązek, żeby spotkać się ze wszystkimi, którzy wyrazili powiedzmy wstępny akces, żeby zorganizować ten marsz pod egidą głowy państwa".
- Nie wiem, czy tam byli członkowie ONR-u - stwierdził senator PiS.
"Zrobiło mi się bardzo przykro"
- Jak się dowiedziałem o tym, że prezydent negocjuje z narodowcami, z ONR-em, to zrobiło mi się bardzo przykro, bardzo smutno - ocenił w "Kropce nad i" senator niezależny Marek Borowski.
- Ta teza, że prezydent jest prezydentem wszystkich Polaków, i w związku z tym powinien także rozmawiać z nimi (narodowcami - red.), jest tutaj całkowicie fałszywa - ocenił Borowski, podkreślając, że nie dotyczy to np. konsultacji w sprawie ustawy.
- Ale w tym wypadku chodziło o coś bardzo znaczącego - ocenił.
Jego zdaniem prezydent "rozpoczął jakieś negocjacje z ludźmi, którzy są znani z działań i z haseł nie do przyjęcia dla polityków demokratycznych".
Marek Borowski zapytał w rozmowie senatora PiS, czy wyobraża sobie sytuację, że "w Niemczech, gdzie istnieje taka partia AfD (…) skrajnie prawicowa, ksenofobiczna, można powiedzieć odpowiednik takiej narodowościowej partii u nas", kanclerz Angela Merkel podejmuje rozmowy z nią i "ustala cokolwiek, jak z nimi pójdzie, nie pójdzie".
- Po prostu są ugrupowania, które istnieją, bo prawo na to pozwala, ale ze względu na rodzaj haseł, które głoszą (…), po prostu się z nimi niczego nie ustala - kontynuował senator.
"Był to taki głos społeczny"
W piątek Senat poparł z poprawkami ustawę o święcie narodowym z okazji 100. rocznicy odzyskania niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej, ustanawiającą 12 listopada tego roku dniem wolnym od pracy. Oznacza to, że ustawa ponownie trafi pod obrady Sejmu, który zajmie się nią 7 listopada.
Artur Warzocha pytany o to, czy prezydent podpisze ją, odparł, że "myśli, że to nastąpi".
- Był to taki głos społeczny - mówił, dodając, że "oczywiście można dyskutować" na temat procesu legislacyjnego.
Zdaniem Marka Borowskiego, gdyby ta decyzja została podjęta rok temu, bo - jak mówił - wiadomo było, że 11 listopada 2018 roku wypada w niedzielę - to "głosowałby za taką ustawą". - Nagle się to wrzuca, w ostatniej chwili - mówił. - Każdy skorzysta, jak mu dają, to nie o to chodzi - kontynuował.
Autor: akr//plw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24