Oni nie chcieli go puścić, on nie chciał odejść. Bono żegnał się z Chorzowem i Polską klęcząc na scenie. - Tej nocy nie da się zapomnieć - mówił. A Bono wie, co mówi. - Dziękujemy! Dziękujemy! - kilkakrotnie przerywała mu podczas koncertu polska publiczność. Do wyjścia zbierała się powoli. Jeszcze długo po północy wychodząc, fani powtarzali: Najlepszy wieczór. Magia. Żal.
Było tak jak miało być. Zabrakło tylko jednego - nudy. Ponad dwie godziny szalał Chorzów podczas koncertu grupy U2. Bono mówił po polsku, Polacy śpiewali sto lat po angielsku. Na koniec lider irlandzkiego zespołu, wyraźnie smutny, ukląkł na scenie. - Tej nocy nie da się zapomnieć - wyznał. Oklaski nie milkły.
Tak zakończył się koncert, na który z całej Polski ściągnęło ponad 70 tysięcy ludzi. Niezadowolonych nie było. - To magiczny wieczór. Najlepszy - pisali nam spod bramek na stadionie nasi internauci. Dziwić się nie możemy, co najwyżej zazdrościć.
"Jak się bawicie?" Co za pytanie?!
Tak jak wszyscy się spodziewali, w czasie występu Irlandczyków wiele było "momentów przejmujących". Było nawet rodzinnie. Utwór "Unknown Caller" Bono zadedykował swojej córce, która w Chorzowie była razem z tatą. Wcześniej publiczność śpiewała sto lat specjalnie dla gitarzysty The Egde'a, który obchodzi za dwa dni 48. urodziny.
Najpiękniej chorzowski stadion wyglądał w godzinie "zero", czyli podczas wyczekiwanego przez wszystkich utworu "New Year's Day". Bono wywiesił na scenie flagę z napisem "Solidarność". - Jesteście wyjątkowi. Europa potrzebuje więcej takich krajów jak Polska! - zakrzyknął. A publiczność utworzyła olbrzymią biało-czerwoną flagę.
Ludzie, bawiący się na płycie, machali czerwonymi chustami i koszulkami, a ci na trybunach - białymi. Na biało-czerwono był też podświetlony olbrzymi telebim. - Jak się bawicie? - zapytał lider U2. Publika się zagotowała.
Piosenkę "New Year's Day", która znalazła się na wydanym w 1983 r. albumie "War", Bono napisał z myślą o Polsce i "Solidarności" w stanie wojennym. Jednocześnie, jak mówił, jest to piosenka o miłości. Utwór cieszył się popularnością na całym świecie, to jeden z największych przebojów U2.
Bono pozdrowił fanów za siatką
W Chorzowie tłoczno było od samego rana, mimo że muzycy wylądowali w Polsce kilka minut po 17. Przy lotnisku w podkatowickich Pyrzowicach na U2 czekała grupka fanów w nadziei na krótką rozmowę i autograf. Trzymali transparent z napisem "Bono, please". - Bono to taki człowiek, że kiedy go zobaczy, na pewno się zatrzyma - mówili reporterom. Nie zawiedli się. Lider U2 podszedł do siatki lotniska, przywitał się i żartował z grupą fanów. - Kto tu jest więźniem, ja czy wy? - żartował z dzielącej ich siatki.
W tym samym czasie w Chorzowie otwierano bramki i rozpoczął się szturm na stadion. Zdjęcia z helikoptera pokazywały dziesiątki ludzi, którzy pędzili co sił w nogach, żeby znaleźć sobie najdogodniejsze miejsce na widowni. Niektórzy czekali przy stadionie na ten moment od środowego wieczora.
U2 w Polsce
Czwartkowy występ to część trasy "360° Tour" promującej najnowszy album grupy "No Line On The Horizon". Według organizatorów, to przełom w biznesie koncertowym pod względem produkcji, wyglądu sceny oraz możliwości, jakie stwarza ona dla widzów. U2 występuje na nietypowej scenie opartej na planie okręgu. Na niej znajduje się cylindryczna ściana wideo.
Postawienie wysokiej na 40 m sceny zajmuje zwykle ok. czterech dni, złożenie trwa o połowę krócej. Scena jest lekko przesunięta w stronę jednej trybuny, ale publiczność może ją otaczać ze wszystkich stron, a artyści również mogą się przemieszczać dookoła.
Konstrukcja jest pokryta zielono-pomarańczową powłoką, a w niebo wznosi się zakończona srebrną kopułą wieża. Najdalej położone "łapy" pająka dzieli 68 metrów.
W ramach U2 "360° Tour" latem w Europie zaplanowano w sumie koncerty w 14 miastach. We wrześniu rozpocznie się amerykańska część trasy. Zespół U2 powstał w 1976 r. w Dublinie. W jego skład wchodzą: wokalista Bono, The Edge(gitara, instrumenty klawiszowe, drugi głos), Adam Clayton (gitara basowa) i Larry Mullen Jr. (perkusja).
ŁOs,aga,jk/tr/iga/k
Źródło: PAP, TVN24