Uważam, że taka akcja musiała odbywać się z przyzwoleniem ministra sprawiedliwości - powiedział w "Kropce nad i" wicemarszałek Senatu Bogdan Borusewicz, były opozycjonista z czasów PRL, odnosząc się do porannego zatrzymania Władysława Frasyniuka.
Dwie sprawy - karną i o wykroczenie - ma Władysław Frasyniuk w związku z zajściem, do którego doszło 10 czerwca 2017 roku. W sprawie karnej został w środę o godzinie 6 rano zatrzymany i w kajdankach przewieziony do prokuratury, gdzie usłyszał zarzut. Sprawa o wykroczenie trafiła do sądu i czeka na wyznaczenie terminu rozprawy.
"Zebrane dowody, między innymi w postaci zeznań bezpośrednich świadków zdarzenia i szeregu nagrań video, jednoznacznie wskazują na to, że Władysław Frasyniuk dopuścił się zarzucanego mu czynu. Pozwalają na stwierdzenie, że zachowanie podejrzanego wobec pełniących służbę umundurowanych funkcjonariuszy Policji było celowe i zmierzało do naruszenia ich nietykalności cielesnej" - czytamy w komunikacie Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
"Z niczym i z nikim się nie liczymy"
Zapytany o swoje odczucia dotyczące sposobu zatrzymania byłego opozycjonisty, Bogdan Borusewicz odpowiedział, że "pomyślał, że PiS chce zastraszyć". - Bo zdawałem sobie sprawę z tego, że to jest demonstracja, bardzo nieprzyjemna dla Władka Frasyniuka, bo to nie jest przyjemne być budzonym o szóstej nad ranem i zakuwanym w kajdanki. To jest demonstracja siły i takiego zdecydowania, mówienia, że z niczym i z nikim się nie liczymy: robimy to co chcemy, każdego możemy zakuć w kajdanki - ocenił gość "Kropki nad i".
Prokuratura postawiła Frasyniukowi między innymi zarzut naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza.
- Ja znam Władka Frasyniuka z czasów stanu wojennego. On trenował boks, wiem jak się szarpał ze strażnikami ( w więzieniu - red.) i z milicjantami. To skutek był zupełnie inny dla nich - podkreślił były opozycjonista z czasów PRL. - Nie wdaję się w analizy, jak by to wyglądało, gdyby naprawdę szarpał się z policjantami. Ale on protestował przeciw niekonstytucyjnej ustawie i każdy obywatel ma prawo do nieposłuszeństwa obywatelskiego - zaznaczył. Jak dodał, "on (Frasyniuk - red.) zastosował takie prawo".
- Jeżeli ktokolwiek z PiS sądzi, że przestraszyli Władysława Frasyniuka, to się mylą - stwierdził.
"To nie znaczy, że władza może robić co chce"
- To jest sytuacja, która absolutnie pokazuje, że są równi i równiejsi, i Frasyniuk decydując się na taką demonstrację, pokazał to dostatecznie - kontynuował Borusewicz. Jego zdaniem, poranne zatrzymanie Frasyniuka ma na celu "przestraszenie innych".
- To mogłoby być skuteczne, o ile Frasyniuk by się przestraszył. Ale on się nie przestraszy i tego typu działania powodują tylko odwrotny skutek. Utwierdzają go w przekonaniu, że ma rację i że będzie walczyć. I słusznie, jako obywatel ma prawo do obywatelskiego nieposłuszeństwa - podkreślił.
Były marszałek Senatu skomentował także słowa byłego premiera, Jana Olszewskiego, który stwierdził, że w przeciwieństwie do władzy w PRL, przeciwko której też protestował Frasyniuk, władza przeciw której protestuje teraz Frasyniuk, ma mandat demokratyczny.
- Ale to nie oznacza, że może robić to co chce - odparł Borusewicz. - Niszczy państwo prawa, opanowuje sądy, po kolei segment za segmentem Trybunał Konstytucyjny, sądy powszechne, teraz Krajową Radę Sądownictwa i tak po kolie - wyliczał.
Jak stwierdził, "to jest normalne, że ludzie z jego pokolenia, albo którzy przeszli ten chrzest bojowy (walkę z władzą komunistyczną - red.), mówią nie".
- Uważam, że taka akcja musiała odbywać się z przyzwoleniem ministra sprawiedliwości. W tej sprawie złożyłem oświadczenie i w ciągu miesiąca minister sprawiedliwości będzie musiał mi odpowiedzieć, czy wiedział o tym czy nie. I myślę, że prezes partii, który wszystko kontroluje, na pewno został o tym poinformowany - podsumował Borusewicz.
Autor: JZ\mtom / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24