Czy każdy bloger będzie musiał, niczym właściciel gazety, zarejestrować swojego bloga w sądzie? Taka możliwość pojawia się w nowelizacji prawa prasowego. Resort kultury uspokaja, że rejestracja publikacji internetowych „najprawdopodobniej” będzie dobrowolna. - A po co w ogóle? - pytają blogerzy.
Po wejściu w życie nowego prawa prasowego przed sądami ustawią się kilometrowe kolejki, a ich prace totalnie zablokują wnioski o rejestrację „publikacji prasowych ukazujących się wyłącznie w formie elektronicznej” - wśród nich na przykład serwisu dla miłośników starych motorów, witryny z przepisami kulinarnymi czy bloga o złotej rybce. A jeśli autor dalej zamierzałby udostępniać w sieci swoje przemyślenia bez sądowego papierka, czeka go grzywna, a nawet więzienie.
Taką wizją – na podstawie projektu noweli ustawy „Prawo prasowe” z 1984 roku dostępnego na stronach ministerstwa kultury - straszy część blogerów i ekspertów od prawa medialnego. Resort uspokaja: to gruba przesada i zapowiada, że za dwa tygodnie pojawi się nowy projekt, który uwzględni część postulatów krytyków. Przyznaje jednak, że w nowej wersji brakuje np. definicji „prasy”, nad którą wciąż trwają prace.
Nowela na ćwierćwiecze
art. 7 1) prasa oznacza publikacje periodyczne, które nie tworzą zamkniętej, jednorodnej całości, ukazujące się nie rzadziej niż raz do roku, opatrzone stałym tytułem albo nazwą, numerem bieżącym i datą, (...) prasą są także wszelkie istniejące i powstające w wyniku postępu technicznego środki masowego przekazywania, o ile upowszechniają publikacje periodyczne za pomocą druku, wizji, fonii lub innej techniki rozpowszechniania, w tym także publikacje prasowe ukazujące się w formie elektronicznej; prawko
„Po co ten zapis”
- Po co ten zapis? Jeśli w ten sposób ustawodawca chciałby znaleźć internetowych przestępców, to i teraz nie ma z tym problemu. Ale zmuszanie kilkunastu milionów ludzi do rejestracji stron internetowych wydaje mi się nierealne – uważa prezes Fundacji Nowe Media Paweł Sito.
Także Polska Izba Informacji i Telekomunikacji, która w czerwcu napisała opinię do projektu ustawy, nie zostawiła suchej nitki na tej propozycji. Według PIIT obowiązek rejestracji jest reliktem przeszłości i powinien zostać zniesiony w ogóle, a w zwłaszcza w odniesieniu do internetu. - Trudno znaleźć dla takich rozwiązań uzasadnienie poza dążeniem do jak najszerszej kontroli państwa nad działalnością obywateli (…) i administracyjnemu ograniczaniu wolności wypowiedzi – napisała PIIT.
MK: nie chcemy rejestrować blogów
Na wątpliwości odpowiadała przedstawicielka ministerstwa kultury, Joanna Kluczewska-Strojny. Zapewniła, że „na żadnym etapie pracy” resort nie miał zamiaru objąć rejestracja wszelkich form działalności internetowej: blogów, korespondencji elektronicznej, serwisów społecznościowych, czy stron internetowych prywatnych uzytkowników. (jednak w uzasadnieniu do ustawy pojawia się zdanie „Nie wyklucza się jednak sytuacji, iż w toku dalszych prac legislacyjnych będzie rozważana kwestia wprowadzenia do ustawy regulacji dotyczących blogów i ewentualnej ich rejestracji.”, red.)
Nie chcemy, żeby wszyscy internauci poszli do sądu się rejestrować. Minister już zapowiedział, że jest w stanie przychylić się do tego, żeby rejestracja internetowych wydań była dobrowolna – dodała Kluczewska-Strojny.
Bloger a dziennikarz
To rozwiązanie też nie znalazło aprobaty. - Jeśli dobrowolna, to po co w ogóle? - pytał Piotr Waglowski, autor bloga o prawnych aspektach internetu. Według niego dobrowolność rejestracji będzie fikcją, jeśli bloger będzie chciał komentować aktualne wydarzenia. - Nie zarejestrujesz się, nie będziesz mógł korzystać z przywilejów dziennikarza, w tym cytowania wypowiedzi czy zamieszczania aktualnych zdjęć – uważa bloger.
Wydawcy z kolei argumentują, że dobrowolna rejestracja to optymalne wyjście, które w żaden sposób nie ograniczy prawa do publikacji. Zawód dziennikarza daje określone prawa (np. do informacji), ale też i obowiązki, jak odpowiedzialność za słowo czy ochrona dóbr osobistych. Dlatego anonimowi dotychczas blogerzy, jeśli mają dziennikarskie ambicje, powinni ponosić tego konsekwencje – uważają wydawcy. W tym – prawne. Zarejestrowanego blogera łatwiej będzie na przykład pozwać o plagiat czy bezprawne wykorzystanie materiałów prasowych.
Definicja prasy? Prace trwają
Kontrowersje wzbudziła też obecna w projekcie noweli definicja prasy. Według PIIT nie uwzględnia ona specyfiki publikacji internetowych (jak na przykład wyobrazić sobie obowiązek przesyłania egzemplarzy serwisu internetowego do Biblioteki Narodowej?) oraz jest tak szeroka, że obejmuje również blogi.
Kluczewska-Strojny przyznała, że dyskusje nad pojęciem „prasa” wciąż w ministerstwie trwają. - Rozważymy wprowadzenie negatywnej definicji, czyli wymienimy te formy działalności, które nie będą prasą. Trwają analizy jak ją sformułować, myślimy, nad zapisem: za prasę nie uważa się przekazów nie podlegających procesom przygotowania redakcyjnego – stwierdziła.
Projekt za dwa tygodnie
Ten pomysł skrytykował Marcin Jagodziński z blip.pl. - Ja często spędzałem nad notkami na blogu parę godzin, konsultowałem je z innymi osobami – czy to są procesy redakcyjne? Nie da się tego zdefiniować. A jak się nie da, to lepiej to zostawić, bo inaczej będziemy świadkami absurdów dotkliwych dla internautów. Będziemy na przykład dyskutować, czy serwis o rybkach z jeziora Tanganika to prasa, bo ma dwóch autorów, a jednoosobowy bardzo wpływowy blog polityczny już nie – zauważył.
Art. 20a Publikacje prasowe ukazujące się wyłącznie w formie elektronicznej podlegają rejestracji prawko2
Z pytaniami proszę do rzecznika
Gdy chcieliśmy dopytać, po co w ogóle rejestracja, jakie dawałaby przywileje (legitymacje zarejestrowanego blogera, na wzór dziennikarskich?), a jakie obowiązki, jak resort zamierza doprecyzować definicję „publikacji prasowych ukazujących się wyłącznie w formie elektronicznej”, Kluczewska-Strojny odesłała nas do rzecznika prasowego.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu