Mamy do czynienia z zaangażowaniem politycznym niektórych związkowców - oświadczył szef MSWiA Mariusz Błaszczak, komentując oświadczenie związku zawodowego policjantów. Funkcjonariusze z Wielkopolski twierdzą, że politycy rządzący resortem spraw wewnętrznych i administracji, tolerując przypadki agresji, powodują jej wzrost.
Do tej sprawy odniósł się na wtorkowej konferencji prasowej szef MSWiA Mariusz Błaszczak. - Mamy do czynienia z zaangażowaniem politycznym niektórych związkowców - stwierdził.
"Agresja środowisk lewicowych czy też lewackich"
- To jest nadużycie, w moim przekonaniu, ze strony tego pana [podinspektora Andrzeja Szarego - przyp. red.]. Przypomnę, że ten pan bardzo mocno też krytykował ustawę dezubekizacyjną - dodał minister.
- Jakoś w tym oświadczeniu nie słychać o agresji ze strony środowisk lewicowych czy też lewackich. Każdego dziesiątego [dnia miesiąca] w Warszawie możemy zobaczyć, jak bojówka totalnej opozycji próbuje odebrać prawa tym, którzy uczestniczą w zgromadzeniu - skomentował Błaszczak.
Zwrócił też uwagę, że od kiedy jest szefem MSWiA, organizowane 11 listopada Marsze Niepodległości odbywają się bez zakłóceń.
- Ten pan [Andrzej Szary], który jest autorem tego oświadczenia, moim zdaniem próbuje także stworzyć atmosferę, próbuje wpisać się w działalność totalnej opozycji, która mówiła, że poprzez ulicę i zagranicę będzie zmieniała wynik wyborów - ocenił minister.
Krytyka ze strony związkowców
- Ani ja, ani minister spraw wewnętrznych, nie pracujemy na ulicy. Ale mi zależy na każdym jednym policjancie i chciałbym, aby minister też o nich zadbał - podkreślał w rozmowie z tvn24.pl podinspektor Andrzej Szary.
Związek zawodowy policjantów w Wielkopolsce zwrócił się do szefów MSWiA i Komendy Głównej Policji o przeprowadzenie kampanii na temat praw i obowiązków osób w kontaktach z funkcjonariuszami.
Podinspektor podkreślił w oświadczeniu, że od lat daje się zauważyć wzrost agresywnych zachowań wobec policjantów, którzy codziennie z narażeniem życia i zdrowia dbają o bezpieczeństwo Polaków.
"Z niepokojem obserwujemy bardzo agresywne postawy części przedstawicieli ruchów narodowych, nacjonalistycznych i pseudokibiców, które nie zawsze spotykają się z jednoznaczną krytyką ze strony władz państwowych, wręcz przeciwnie są nawet z nieznanych nam powodów często usprawiedliwiane jako element walki politycznej. Taka sytuacja prowadzi do wzrostu zachowań agresywnych również innych osób, które obserwując to, co się dzieje na arenie politycznej mają przekonanie o swojej bezkarności i często prowokują funkcjonariuszy, aby przekazać opinii publicznej sygnał o brutalności (porównywanie policjantów do ZOMO) lub braku ich profesjonalizmu" - napisał w komunikacie.
"Policjanci zaczynają kalkulować, czy podejmować interwencję"
Związkowcy wyjaśnili, że mają na myśli krytykę policjantów ze strony ministra Błaszczaka po zatrzymaniu gdańskiej radnej Prawa i Sprawiedliwości w maju 2016 roku. Radna została zatrzymana wraz z córką, gdy obie próbowały zablokować Marsz Równości przechodzący ulicami Gdańska.
- Takich przypadków jest znacznie więcej. Politycy pobłażają agresji ze strony grup rzekomych patriotów. Ci to wykorzystują, co odbija się na służbie każdego jednego funkcjonariusza patrolującego polskie ulice. W efekcie policjanci zaczynają się gubić i, co najgorsze, zaczynają kalkulować, czy podejmować interwencję - wyjaśnił w rozmowie z tvn24.pl inny ze związkowców, prosząc o zachowanie anonimowości.
Autor: js//now / Źródło: TVN24, tvn24.pl