"Bazgroł" - mężczyzna, który na łódzkich kamienicach maluje antysemickie i obraźliwe hasła, nie zostanie ukarany. Choć w ciągu ostatnich dwóch lat w Łodzi pojawiły się setki jego napisów, prokuratura nie postawi mu zarzutów. Biegli uznali, że jest niepoczytalny.
Po orzeczeniu psychiatrów Wiesława W. trzeba było zwolnić z aresztu. Prokuratura zastosowała jednak wobec niego dozór policyjny.
Jest kilka słów charakterystycznych dla "Bazgroła" - "diabeł", "szatan", "grzech" , "siedem", a wszystkie hasła pisane są tym samym charakterem pisma Hubert Urbański, mieszkaniec Łodzi
Śladami "Bazgroła"
"Bazgroł" został zatrzymany pod m.in. pod naciskiem Huberta Urbańskiego, który prowadził w jego sprawie "prywatne śledztwo". Stworzył nawet stronę internetową, żeby dokumentować na niej wszystkie działania mężczyzny. Robił to, by udowodnić, że setki napisów, które pojawiły się w Łodzi, mają jednego autora.
- Jest kilka słów charakterystycznych, "diabeł", "szatan", "grzech" , "siedem", a wszystkie hasła pisane są tym samym charakterem pisma - tłumaczy Urbański.
Po kilku dniach śledztwa autor strony odnalazł miejsce zamieszkania "Bazgroła". Jak się okazało, na własnym domu również wymalował wiele obraźliwych haseł.
Rozgoryczeni sąsiedzi
Sąsiedzi narzekają, że wszystkie hasła Wiesława W. muszą zamalowywać na własny koszt. Dodają, że na wszystkie upomnienia "Bazgroł" reaguje agresywnie.
- Wydaje mi się, że nie jest to osoba do końca zrównoważona - ocenia mieszkanka Łodzi, zgadzając się w ten sposób z biegłymi. W związku z ich oceną postępowanie przeciwko "Bazgrołowi" zostanie prawdopodobnie umorzone.
- Jedyne rozwiązanie sytuacji, to umieszczenie go w zakładzie zamkniętym - sugerują prawnicy.
Źródło zdjęcia głównego: TVN24