17 latek mieszkający pod Bydgoszczą w nieco ponad miesiąc ukradł osiem samochodów. Nie dla zysku, ale dla zabawy. Nastolatek za każdym razem po kilku godzinach "zabawy" porzuca pojazd, często rozbity. Policja zna tożsamość złodzieja-rajdowca, ale chłopak do tej pory unika kary.
Wszystkie skradzione samochody należały do mieszkańców rodzinnej wsi chłopaka i pobliskiego miasteczka pod Bydgoszczą. Nastolatek bawi się kosztem innych od nieco ponad miesiąca. Ludzie, których samochody zostały "pożyczone" na przejażdzkę, nie mogą zrozumieć, dlaczego nastolatek ciągle pozostaje na wolności.
Matka złodzieja pozostaje bezradna. - Sama bym chciała wiedzieć, dlaczego on to robi - mówi kobieta. - On mówił, że przestanie, ale to były tylko słowa - dodaje.
Nierychła sprawiedliwość
17-latek był już wielokrotnie zatrzymywany przez policję. Za każdym razem scenariusz powtarzał się. Chłopakowi stawiano zarzuty, a następnie wypuszczano. Pomiędzy kolejnym krótkimi zatrzymaniami nastolatek kradł kolejne samochody. Policja tłumaczy, że postępowanie trwa i nic więcej nie mogą zrobić.
- Zagrał policji na nosie. Rozsmakował się tym. Poczuł się bezkarny - twierdzi Łukasz Wadziński, właściciel jednego z zniszczonych samochodów.
Nastolatek znajdował się pod policyjnym dozorem, ale od początku listopada ignorował ten fakt. Z tego powodu został zatrzymany ostatni raz, ale również tym razem został zwolniony i zastosowano wobec niego dozór policyjny. - Postępowanie trwa. Sprawa zostanie skierowana do sadu, zakończy się aktem oskarżenia, wówczas będziemy mogli mówić, że sprawca poniósł odpowiedzialność za swoje czyny - mówi Maciej Daszkiewicz, przedstawiciel policji w Bydgoszczy.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24