Ekolodzy nie posiadają się z oburzenia. Sąd uznał, że prokuratura miała prawo nie wszcząć śledztwa w sprawie strzelania do bażantów wypuszczanych z klatek przez ministra środowiska Jana Szyszkę. Tym samym postanowienie prokuratury stało się prawomocne. Śledztwa nie będzie i nikomu już na tę decyzję nie przysługuje zażalenie.
Prokuratura w Toruniu odmówiła wszczęcia śledztwa tłumacząc, że nie ma w polskim prawie przepisów, które określałyby, po jakim czasie od wypuszczenia z klatek wyhodowane w nich bażanty stają się dziką zwierzyną łowną. Tymczasem Jan Szyszko, łowczy krajowy Lech Bloch i inni uczestnicy strzelali do ptaków, które zostały wypuszczone z klatek bezpośrednio przed polowaniem, jakie odbywało się 11 lutego Ośrodku Hodowli Zwierzyny "Grodno" w Mirakowie w Kujawsko-Pomorskiem.
Ekolodzy: to nie polowanie, to ubój
Organizacje ekologiczne, które zawiadomiły prokuraturę o złamaniu prawa w czasie tamtego strzelania twierdzą, że nie było to polowanie, a nielegalny ubój bażantów. Twierdzenie swoje opierają na tym, że choć nie ma precyzyjnych przepisów w prawie, to zgodnie z orzeczeniem Sądu Najwyższego w Polsce można strzelać do zwierzyny znajdującej się w stanie wolnym. Bażanty wyhodowane w klatkach, które poniosły śmierć od kul myśliwych, zanim zdążyły oswoić się z wolnością, na pewno nie były wolno żyjącymi zwierzętami - twierdzą ekolodzy.
Prokuratura nie wszczęła w tej sprawie śledztwa. Decyzję odmowną poprzedziły tak zwane czynności sprawdzające. Ustalono, że uczestnicy strzelania w ośrodku Grodno mieli ważne pozwolenia na broń. Strzelanie do ptaków nie odbywało się w okresie ochronnym; nie ma natomiast przepisów określających, ile czasu musi upłynąć między wypuszczeniem bażantów z klatek a rozpoczęciem odstrzału.
Sąd kontroluje prokuraturę niejawnie
Decyzję prokuratury zaskarżyła do sądu Fundacja Lex Nova, zajmująca się ochroną zwierząt w Polsce. Sąd jednak, na niejawnym posiedzeniu, bez obecności prokuratora, za to w obecności pełnomocnik fundacji adwokat Urszuli Karwińskiej, podtrzymał decyzję prokuratury. Sędzia Sądu Rejonowego w Toruniu Krzysztof Katafias nie wpuścił dziennikarzy do sali, powołując się na niejawny charakter posiedzenia. Odmówił również podania informacji o treści postanowienia.
Wiadomość o tym, że sąd uznał, iż prokuratura miała rację odmawiając śledztwa, przekazał dziennikarzom wiceprezes Fundacji Lex Nova Rafał Maciejewski.
Według słów Maciejewskiego sąd utrzymał w mocy postanowienie Prokuratury Rejonowej Toruń-Wschód o odmowie wszczęcia postępowania w sprawie kontrowersyjnego polowania na bażanty. Fundacja składając zażalenie podnosiła, że prokurator niesłusznie opierał się jedynie na informacji powziętej w Ośrodku Hodowli Zwierząt "Grodno". Nie przesłuchał natomiast świadków ani uczestników strzelania do bażantów.
Sąd jednak uznał, że prokurator zgromadził wystarczające materiały do poprawnej oceny prawnej tego, co zaszło w ośrodku "Grodno". Sąd podzielił stanowisko prokuratury, że strzelanie do bażantów wypuszczonych z klatek spełniało prawne kryteria polowania. Nie mogło być zatem mowy o "uboju", jak próbowała przekonywać Fundacja.
Obrońcy zwierząt czekają na uzasadnienie
- To kompletnie niezrozumiała decyzja - oburza się w rozmowie z tvn24.pl - prezes Fundacji Lex Nova Anna Gdula. - Złożyliśmy wnioski dowodowe, prokuratura w ogóle ich nie uwzględniła. Nie zostało wzięte pod uwagę orzeczenie Sądu Najwyższego o tym, że można strzelać tylko do wolno żyjących zwierząt. Wystąpiliśmy o uzasadnienie postanowienia sądu i czekamy na nie. Chcemy dowiedzieć się, na czym sąd oparł swoją decyzję, choć już nic w tej sprawie nie da się zrobić. Decyzja o odmowie wszczęcia śledztwa stała się prawomocna.
Po tym, jak sprawa lutowego strzelania do bażantów zrobiła się głośna, Jan Szyszko wydał oświadczenie, w którym stwierdził, że "polowanie to najbardziej humanitarny sposób pozyskiwania najwyższej jakości pożywienia pochodzenia zwierzęcego".
Jan Szyszko utrzymywał również, że zawsze płaci za polowania, w których uczestniczy. Lutowe strzelanie do bażantów w Mirakowie organizowała osoba prywatna, a ptactwo wyhodowało gospodarstwo "Grodno". Jan Szyszko po jedenastu dniach od polowania wpłacił zaś darowiznę w wysokości tysiąca złotych na rzecz Fundacji Hodowli i Reintrodukcji Zwierząt Dziko Żyjących Polskiego Związku Łowieckiego. Tytuł przelewu brzmiał: "Darowizna z podziękowaniem za kultywowanie tradycji łowieckich".
Autor: jp/adso / Źródło: tvn24.pl, TVN24 Toruń
Źródło zdjęcia głównego: tvn24