Sędziowie Bartłomiej Starosta i Monika Frąckowiak ze Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia" otrzymali od rzeczników dyscyplinarnych sędziów sądów powszechnych wezwanie w związku z "organizowaniem i zamieszczaniem w komunikatorach i portalach społecznościowych wpisów, które naruszają zasady etyki sędziów". Zapowiedzieli, że - podobnie jak wcześniej prezes stowarzyszenia Krystian Markiewicz - nie stawią się na wezwanie. "Nie ulegniemy naciskom i będziemy bronić naszej niezależności" - oświadczył Starosta. Frąckowiak podkreśliła, że rzecznicy dyscyplinarni "po raz kolejny przekraczają swoje uprawnienia".
Podobne decyzje ogłaszają kolejni sędziowie.
"Postanowiłem nie reagować na pisma rzeczników dyscyplinarnych"
W poniedziałek na stronie internetowej Iustitii zostało opublikowane oświadczenie przewodniczącego Komisji Rewizyjnej stowarzyszenia, sędziego Bartłomieja Starosty, na co dzień orzekającego w Sądzie Rejonowym w Sulęcinie.
"Jako sędzia również przez nich (rzeczników - red.) wezwany, wyrażam solidarność z postawą sędziego Markiewicza. Podzielam wskazane przez niego wartości, argumentację oraz ocenę prawną i dlatego postanowiłem nie reagować na pisma rzeczników dyscyplinarnych. Jestem jednak gotowy stawić się na każde wezwanie sądu" - zapewnił.
Sędzia przypomniał, że "rzeczników dyscyplinarnych powołał polityk - Minister Sprawiedliwości - Zbigniew Ziobro, którego rola w tzw. aferze hejterskiej nie została wyjaśniona".
"Ponadto, jak wynika z informacji medialnych, zastępcy rzecznika dyscyplinarnego należeli do grupy 'Kasta' na WhatsAppie, która pod kierownictwem wiceministra sprawiedliwości [Łukasza Piebiaka - red.] zajmowała się oczernianiem sędziów zaangażowanych w obronę praworządności" - napisał Starosta.
"Wyraźne są również powiązania rzeczników dyscyplinarnych z hejterskim kontem na Twitterze 'KastaWatch'. To na tym koncie często zapowiadano działania dyscyplinarne wobec sędziów, które później realizowano, tam też ujawniano szczegóły przesłuchań prowadzonych przez rzeczników dyscyplinarnych. Aktywność formalna wymienionych wyżej osób wpisuje się w działalność tego konta na Twitterze" - uważa sędzia.
Wezwanie w sprawie "wpisów, które naruszają zasady etyki sędziów"
Sędzia Starosta wskazał w oświadczeniu, że również jego nazwisko pojawiło się w jednym z wpisów na koncie 'KastaWatch'. "Mamy dowody na istnienie farmy trolli w togach" - napisano na twitterowym profilu we wpisie z 8 września, w którym pojawiło się między innymi nazwisko Starosty.
"Kilka dni temu na koncie 'KastaWatch' wymieniono nazwiska kilku sędziów z Iustitii, w tym moje, jako członków grupy, a następnie dowiedziałem się o skierowaniu również do nich przez rzeczników dyscyplinarnych wezwań na przesłuchania w sprawie "organizowania i zamieszczania w komunikatorach i portalach społecznościowych wpisów", które naruszają zasady etyki sędziów - pisze Starosta.
Jak ocenia, "analiza dotychczasowych powiązań administratorów konta 'KastaWatch' z rzecznikami dyscyplinarnymi, których udział w grupie 'Kasta' na WhatsAppie nie został wyjaśniony, prowadzi do wniosku, że również ww. działania nie są przypadkowe".
"Ograniczenie prawa sędziów do wypowiedzi oraz publiczne upokorzenie"
Wezwania na przesłuchania przez rzeczników dyscyplinarnych sędzia Starosta nazwał "szykanami".
"Sprzeciwiam się szykanom, które polegają na kierowaniu do sędziów pisanych w pośpiechu, niezgodnie z procedurą, wysyłanych z niewielkim wyprzedzeniem, a nawet w trakcie urlopu wypoczynkowego, wezwań na przesłuchania z irracjonalnych powodów, również takich, jak pobyt na festiwalu muzycznym, udział w symulacjach rozpraw dla młodzieży czy krytyczne wobec działań Ministerstwa Sprawiedliwości wpisy w Internecie" - podkreślił.
Starosta ocenił, że wezwanie go do stawienia się przed rzecznikiem dyscyplinarnym ma na celu "ograniczenie prawa sędziów do wypowiedzi oraz publiczne upokorzenie, niezależnie od odrywania nas od obowiązków sędziowskich".
"Mój sprzeciw budzi również cena, jaką za ww. działania rzeczników dyscyplinarnych mieliby zapłacić obywatele, których sprawy trzeba byłoby przełożyć na odległe terminy. Wysokie koszty działalności rzeczników dyscyplinarnych ponosi społeczeństwo, natomiast sądownictwo jest niedofinansowane, a procesy trwają coraz dłużej" - wskazał.
Starosta napisał też, że "mimo szykan nadal będzie aktywnie działał na rzecz praworządności".
"Nie mam bowiem wątpliwości, że teraz ważą się losy polskiego sądownictwa. Obywatele mogą być pewni, że nie ulegniemy naciskom i będziemy bronić naszej niezależności" - dodał sędzia.
"Rażąco nierówne traktowanie sędziów"
Odniósł się również do sprawy sędziego Jarosława Dudzicza, członka nowej Krajowej Rady Sądownictwa.
"Pragnę zwrócić szczególną uwagę na rażąco nierówne traktowanie sędziów, ponieważ z informacji medialnych wynika, że od czterech lat nie wszczęto nawet czynności wyjaśniających w sprawie antysemickich wpisów obecnego prezesa Sądu Okręgowego w Gorzowie Wlkp. i członka organu, który zastąpił Krajową Radę Sądownictwa" - Jarosława Dudzicza" - komentował w swoim oświadczeniu sędzia Starosta, odnosząc się do doniesień w sprawie sędziego Dudzicza.
Dudzicz, jak ustaliła "Gazeta Wyborcza", pod koniec sierpnia 2015 roku na forum "Dziennika Gazety Prawnej" pod artykułem o roszczeniach, które wobec poszukiwanego "złotego pociągu" miał zgłaszać Światowy Kongres Żydów, jako internauta podpisany pseudonimem "jorry123" napisał: "Podły, parszywy naród, nic im się nie należy...".
Przewodniczący KRS sędzia Leszek Mazur powiedział w czwartek, że wpisy o charakterze antysemickim, przypisywane sędziemu Dudziczowi, są bardzo niepokojące i niezgodne z zasadami etyki sędziowskiej. Nie wykluczył też skierowania tej sprawy do komisji etyki KRS. Sędzia Mazur zapowiedział również, że KRS będzie domagała się wyjaśnień od Dudzicza.
Posiedzenie nowej KRS dotyczące tej sprawy odbyło się w poniedziałek. Jak poinformował rzecznik prasowy Rady sędzia Maciej Mitera, sędzia Dudzicz wydał oświadczenie, że zawiesza swoją działalność jako wicerzecznik, "mając na względzie wizerunek Krajowej Rady Sądownictwa". Zapowiedział, że podejmie "kroki prawne" w celu ochrony swoich "dóbr osobistych".
Sędzia Frąckowiak: nie stawię się na wezwanie rzeczników
Sędzia Sądu Rejonowego w Poznaniu Monika Frąckowiak, która także otrzymała wezwanie od rzecznika dyscyplinarnego sędziów sądów powszechnych, wydała oświadczenie, w którym podkreśla, że w pełni podziela argumentację przywołaną przez prezesa Iustitii Krystiana Markiewicza. "Nie stawię się na wezwanie rzeczników, którzy, jak wiele wskazuje, sami są zaangażowani w systemowe oczernianie sędziów" - napisała.
Frąckowiak, także należąca do Iustitii, wskazała, że według doniesień medialnych "do hejterskich kont na TT regularnie przesyłane były dokumenty z postępowań dyscyplinarnych, a także z przekazywanych rzecznikom akt osobowych sędziów". Zauważyła, że "rzecznicy do tej pory nie odnieśli się do tej kwestii publicznie, co rodzić może podejrzenia, że sami te dokumenty udostępniali".
"Nazwiska Michała Lasoty i Przemysława Radzika przewijają się także w zrzutach udostępnionych przez Emilię Szmydt, co wskazuje na to, że byli członkami grupy Kasta. Wszyscy trzej rzecznicy dyscyplinarni zawdzięczają ponadto swoją funkcję Łukaszowi Piebiakowi, który w sprawie jest głównym podejrzanym" - oświadczyła Frąckowiak.
W ocenie sędzi, wymienione przez nią okoliczności "powodują, że rzecznicy winni być wyłączeni od prowadzenia postępowania dotyczącego afery hejterskiej" i że to oni "winni być przesłuchani na okoliczność ewentualnego udziału w procederze ujawnionym w ramach tzw. afery Piebiaka".
Zaznaczyła, że w sprawie, w której została wezwana "obiektem zainteresowania rzeczników nie są główni podejrzani, ale ofiary hejtu".
"Prowadzone przez nich postępowania przyjmują formę szykany"
Sędzia Frąckowiak oceniła, że "rzecznicy dyscyplinarni Schab, Lasota i Radzik po raz kolejny przekraczają swoje uprawnienia, prowadząc omawiane postępowanie". "Nie są bowiem uprawnieni do wszczynania postępowań dotyczących sędziów okręgowych i rejonowych" - wyjaśniła.
Uznała, że "prowadzone przez nich postępowania przyjmują formę szykany wobec sędziów otwarcie występujących w obronie praworządności w Polsce".
"W przypadku postępowań prowadzonych wobec mojej osoby ignorowane były terminy ustawowe, naruszane prawo do obrony (na co zwrócił uwagę Sąd Dyscyplinarny w Lublinie), manipulowano faktami w oficjalnych komunikatach, stosowano 'pozaprocesowe' środki nacisków. I tak Przemysław Radzik 'zaoferował' mi w drodze nieformalnej, że moje postępowanie dyscyplinarne może zakończyć się naganą, o ile dobrowolnie poddam się karze. Informacja została mi przekazana pośrednio, przez prezesa sądu, w którym orzekam, który wezwał mnie w celu przekazania 'oferty' do jego gabinetu. Przemysław Radzik przekazał tę propozycję, przy okazji zasiadania wspólnie z prezesem mojego sądu w komisji egzaminacyjnej adwokatów w Poznaniu" - pisze dalej sędzia.
"Będąc świadomą doniosłości podjętej przez mnie decyzji, nie stawię się na wezwanie rzeczników dyscyplinarnych Schaba, Lasoty i Radzika. Moje stanowisko jest tym bardziej uzasadnione, że w przedmiocie systemu dyscyplinarnego, w tym statusu rzeczników dyscyplinarnych, wypowiedzieć się ma w najbliższym czasie Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej" - czytamy w oświadczeniu Frąckowiak.
Oświadczenia sędziów, którzy mieli należeć do "Kasty"
Prywatne akty oskarżenia i pozwy zapowiedzieli między innymi sędziowie Michał Lasota i Przemysław Radzik, zastępcy rzecznika dyscyplinarnego. 26 sierpnia opublikowali oświadczenie, w których podkreślili, że nie brali "udziału w jakichkolwiek działaniach spełniających znamiona dyskredytowania lub oczerniania sędziów".
"Podjęliśmy decyzję o wstąpieniu na drogę postępowania sądowego przeciwko podmiotom bezprawnie naruszającym nasze dobra osobiste, w tym cześć, honor i dobre imię" - poinformowali. Lasota i Radzik uważają, że od ponad roku są celami "niespotykanego wcześniej ataku medialnego oraz ataku części środowisk sędziowskich". "Ataki te godzą w naszą godność oraz narażają każdego z nas na utratę zaufania niezbędnego do pełnienia urzędu sędziowskiego i wykonania funkcji Zastępców Rzecznika Dyscyplinarnego Sędziów Sądów Powszechnych" - napisali. "Pełniąc służbę, zawsze kierowaliśmy się treścią ślubowania sędziowskiego i zasadami zawartymi w Zbiorze Zasad Etyki Sędziów i Asesorów Sądowych" - oświadczyli.
Mający stać za akcją hejtu ówczesny wiceminister Łukasz Piebiak, gdy odchodził z Ministerstwa Sprawiedliwości wydał oświadczenie, w którym zapewnił, że będzie z determinacją bronić swojego dobrego imienia. "Wnoszę do sądu pozew przeciwko redakcji Onet, która rozpowszechnia pomówienia na mój temat oparte na relacjach niewiarygodnej osoby" - napisał.
Autor: mjz,akr//now,rzw / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24