Paweł M., autor słynnej prowokacji wobec sędziego Ryszarda Milewskiego jest podejrzany o próbę wyłudzenia kilkunastu tysięcy złotych od Marcina P., twórcy Amber Gold. W poniedziałek M. usłyszał także zarzut podawania się za asystenta szefa kancelarii premiera.
Z ustaleń śledczych wynika, że Paweł M. usiłował oszukać podejrzanego - nomen omen - o oszustwa Marcina P., czyli właściciela parabanku Amber Gold.
Chodziło o kwotę kilkunastu tysięcy złotych. Prokuratorzy z Zielonej Góry w poniedziałek przedstawili M. zarzuty. Zdobyli dowody, że M., zeznając jeszcze jako świadek, nie powiedział prawdy o wręczeniu Marcinowi P. rzekomej notatki Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego na temat Amber Gold. - Żadna kwestia finansowa nie wchodziła w rachubę, czyli nie oczekiwałem pieniędzy od Marcina P. - zeznawał Paweł M. w grudniu 2012 roku.
Oryginał na "zagranicznym serwerze"
Paweł M., jest też podejrzany o podawanie się za funkcjonariusza publicznego. Chodzi o słynną, rzekomo dziennikarską prowokację wobec byłego prezesa gdańskiego Sądu Okręgowego - Ryszarda Milewskiego.
M. podał się bowiem we wrześniu 2012 roku za asystenta Tomasza Arabskiego, ówczesnego szefa kancelarii premiera Donalda Tuska. Rozmawiał telefonicznie z prezesem Sądu Okręgowego w Gdańsku, z którym omawiał sprawę przedłużenia aresztu dla Marcina P. Sędzia Milewski został zdymisjonowany z funkcji prezesa sądu i dyscyplinarnie ukarany. Z protokołów przesłuchań M., do których dotarł portal tvn24.pl wynika, że Paweł M. twierdził, że oryginał nagranej rozmowy trzyma na "zagranicznym serwerze".
Milewski podczas rozmowy, ujawnionej później przez "Gazetę Polską Codziennie", informował o możliwych terminach posiedzenia dotyczącego zażalenia na areszt Marcina P. i umawiał się na rzekome spotkanie z premierem.
"Niezależny dziennikarz"
Prokuratorzy zarzucili M. także sfałszowanie oficjalnego maila z kancelarii premiera do sędziego Milewskiego.
Paweł M. w prokuraturze tłumaczył, że jest niezależnym dziennikarzem związanym z Katolickim Stowarzyszeniem Dziennikarzy. Zaś nagranie jednej z trzech rozmów z Milewskim przekazał "Gazecie Polskiej Codziennie", która opublikowała jej treść.
Chłopak od fałszywek
O Pawle M. po raz pierwszy zrobiło się głośno w 2011 roku. "Rzeczpospolita" opisała wtedy rzekomą prowokację M., która miała być dowodem na polityczną dyspozycyjność ówczesnych szefów TVP. M., tworząc fałszywy adres e-mailowy szefa kancelarii prezydenta Jacka Michałowskiego i powołując się na wpływy w Pałacu załatwił sobie program i pensję w telewizji. Gdy sprawa zaczęła się komplikować ze swoją historią poszedł do mediów. Kilka redakcji odmówiło współpracy bo uznały, że M. nie jest wiarygodny.
Mniej więcej w tym samym czasie wyszło też na jaw, że Paweł M. już wcześniej, bo w połowie 2010 r., został skazany na rok więzienia w zawieszeniu za próbę wyłudzenia ponad 100 tys. zł. Mechanizm jego działania miał być podobny - też podawał się za kogoś innego w celu osiągnięcia osobistej korzyści. Sam M. początkowo zaprzeczał tym informacjom. Później tłumaczy zaś, że rzeczywiście taki wyrok zapadł, ale on był w sprawie ofiarą.
Autor: Maciej Duda (m.duda2@tvn.pl), ŁOs//kdj / Źródło: tvn24.pl