Podczas posiedzenia sejmowych komisji, na którym w czwartek negatywnie zaopiniowano projekt zniesienia obowiązkowych szczepień, wśród osób zaproszonych przez wnioskodawców jako eksperci była lekarka Katarzyna Bross-Walderdorff. Przewodniczący komisji zdrowia Bartosz Arłukowicz (PO) poprosił ją o podanie specjalizacji. - Nie posiadam - odpowiedziała. Arłukowicz, sam lekarz pediatra, pospieszył z radą.
W czwartek sejmowe komisje zdrowia oraz polityki społecznej i rodziny opowiedziały się za odrzuceniem obywatelskiego wniosku ustawy, która miałaby znieść obowiązek obowiązkowych sczepień ochronnych. Za odrzuceniem opowiedziało się 55 posłów połączonych komisji. Przeciw były dwie osoby, nikt nie wstrzymał się od głosu.
Arłukowicz pytał o specjalizację
Podczas posiedzenia doszło do wymiany zdań pomiędzy przewodniczącym komisji zdrowia Bartoszem Arłukowiczem a ekspertką zaproszoną przez wnioskodawców, czyli zwolenników zniesienia obowiązku szczepień ochronnych, Katarzyną Bross-Walderdorff:
- A pani doktor jaką instytucje reprezentuje, proszę się przedstawić - pytał Arłukowicz.
- Reprezentuję siebie. Gabinet prywatny, dopuszczony przez Izbę Lekarską od 26 lat - odpowiedziała lekarka.
- Imię, nazwisko, specjalizacja? - dopytywał przewodniczący komisji.
- Katarzyna Bross-Walderdorff. Medycyna ukończona w Monachium. Praca doktorska w dziedzinie kardiochirurgii.
- A specjalizacja? - dopytywał Arłukowicz.
- Nie posiadam - odpowiedziała Bross-Walderdorff.
- Aha, brak specjalizacji - powiedział Arłukowicz. Nieco później pospieszył z "prywatną" poradą, "nie przekraczając żadnej granicy dyskretności" - jak podkreślił.
- Gdyby się kiedyś pani zdecydowała na jakąś specjalizację, polecam pediatrię. Nie jest to łatwa specjalizacja, ale do zdania. Wtedy by pani miała merytoryczne przekonanie do tego, co pani mówi - powiedział Arłukowicz, sam lekarz pediatra.
"Reprezentuję pacjentów"
Stało się to po słowach ekspertki wnioskodawców, która najpierw przyznała, że nie jest "w stanie zapewnić państwu bycia ekspertem, tak jak sobie to państwo wyobrażali", a następnie tłumaczyła:
- Jestem tutaj dlatego, że reprezentuję pacjentów. Ja leczę dzieci z powikłaniami poszczepiennymi. Tylko jedną rzecz chciałam powiedzieć: przerażające jest to, że szczepione są w Polsce noworodki, nawet jeśli rodzą się z wagą 1500 gram (forma użyta przez mówiącą - red.), rodzą się dwa miesiące przed terminem, w skali Apgar otrzymują od dwóch do pięciu punktów, a mimo wszystko poddawane są procedurze szczepienia przeciw żółtaczce zakaźnej i gruźlicy - stwierdziła Bross-Walderdorff.
Autor: mjz//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24