- Mam satysfakcję przede wszystkim z wyniku tej sprawy - zarówno przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej, jak i Sądem Najwyższym. Muszę nawet powiedzieć, że przerosło to moje oczekiwania - mówił w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 sędzia Naczelnego Sądu Administracyjnego Andrzej Kuba. To właśnie on złożył odwołanie od uchwały nowej Krajowej Rady Sądownictwa dotyczącej przechodzenia sędziów w stan spoczynku. Później na tej podstawie orzeczenie w tej sprawie wydał unijny trybunał, a następnie Sąd Najwyższy.
W czwartek 5 grudnia Izba Pracy Sądu Najwyższego uchyliła uchwałę nowej Krajowej Rady Sądownictwa w sprawie odwołania sędziego Naczelnego Sądu Administracyjnego i oddaliła wniosek prezesa Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego o przekazanie tej sprawy do tej Izby. Sędzią, który złożył odwołanie od uchwały KRS, był Andrzej Kuba. Chodziło o przechodzenie sędziów w stan spoczynku po ukończeniu 65. roku życia.
W sierpniu 2018 roku Sąd Najwyższy wystosował m.in. w sprawie sędziego Kuby pytania prejudycjalne, na które Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej udzielił odpowiedzi 19 listopada 2019 roku.
SN w czwartkowym uzasadnieniu wyroku wskazał, że nowa KRS nie daje wystarczających gwarancji niezależności od organów władzy ustawodawczej i wykonawczej i jest to punkt wyjścia do oceny, czy Izba Dyscyplinarna SN jest niezawisła.
"Mam satysfakcję przede wszystkim z wyniku tej sprawy"
O sytuacji związanej ze swoim odwołaniem od uchwały KRS i o wydanym na kanwie tego orzeczeniu TSUE, a potem Sądu Najwyższego sędzia Andrzej Kuba mówił w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24.
- Mam satysfakcję przede wszystkim z wyniku tej sprawy - zarówno przed trybunałem (TSUE - red.), jak i Sądem Najwyższym. Muszę nawet powiedzieć, że przerosło to moje oczekiwania, ponieważ Trybunał wypowiedział się bardzo szeroko w zakresie i ta wypowiedź w pełni odpowiada moim przekonaniom i poglądom - mówił.
Przyznał, że wysłuchał ustnych motywów wyroków Sądu Najwyższego "z pełnym uznaniem i szacunkiem".
Sędzia Kuba: być może złożę oświadczenie, że chcę pracować dalej jako sędzia po ukończeniu 70. roku życia
Sędzia Kuba tłumaczył także powody, dla których zdecydował się odwołać od uchwały nowej KRS. - Dla mnie było zupełnie niezrozumiałe to rozwiązanie ustawowe, które miało powodować, że nagle sędzia powyżej 65. roku życia, w sytuacji takiej, kiedy wcześniej ustawa mu gwarantowała pracę do 70. roku życia, miał przejść w stan spoczynku, chyba że poprosił o wyrażenie zgody prezydenta na dalsze zajmowanie stanowiska, a Krajowa Rada Sądownictwa zaopiniowała pozytywnie to przedłużenie - wskazywał.
- Trudno mi oceniać samemu swoją sprawność intelektualną i fizyczną, ale wydaje mi się, że gdybym zobaczył symptomy tego, że koledzy czy otoczenie zauważają takie, to może wyciągnąłbym z tego wnioski, że rzeczywiście taki proces u mnie już zachodzi - podkreślił.
Zaznaczył przy tym, że być może w przyszłym roku, kiedy skończy 70 lat, złoży oświadczenie, że dalej chce pracować jako sędzia. - Obecnie obowiązujące prawo mi to gwarantuje - podkreślił.
Sędzia Kuba: moc obowiązująca orzeczenia TSUE dotyczy wszystkich organów
Gość "Rozmowy Piaseckiego" odniósł się także szerzej do sytuacji w wymiarze sprawiedliwości. Został zapytany, jak orzeczenia TSUE i Sądu Najwyższego wpłyną na funkcjonowanie KRS i Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego.
- Wydaje mi się, że jedynym rozwiązaniem (…) są zmiany ustawowe, czyli w zasadzie może nie powrót do poprzednich rozwiązań, ale na tyle zmiana ustawy zarówno o KRS, jak i o Sądzie Najwyższym, jeżeli chodzi o Izbę Dyscyplinarną, aby dostosować to prawo do standardów i wskazań, które zostały przedstawione w orzeczeniu Trybunału (TSUE - red.) i wyroku Sądu Najwyższego - stwierdził.
Przypominał, że moc obowiązująca orzeczenia TSUE "jest ergo omnes, dotyczy wszystkich spraw, wszystkich organów i także wszystkich krajów". Jak wskazywał, oznacza to, że "wszystkie tezy, które zostały sformułowane i wszystkie standardy, które zostały określone co do KRS i Izby Dyscyplinarnej, muszą być zastosowane, aby te organy spełniały swoją rolę".
Wskazał, że zmiana ustawy o KRS "musiałaby być tak istotna, żeby Krajowa Rada spełniała wszystkie określone tam (w orzeczeniach - red.) warunki". - Elementem, który był tutaj decydujący, (był - red.) może nie sam wybór sędziów przez parlament (….), ale przede wszystkim wpływ sędziów na skład Krajowej Rady, bowiem uzyskanie przez kandydata 25 podpisów (...) to chyba zbyt małe poparcie i uznanie zbyt małego wpływu środowiska sędziowskiego na wybór tych kandydatów - tłumaczył sędzia Kuba.
Sędzia Kuba: przeprowadziłbym test, czy sędzia powołany przy udziale KRS spełnia wymogi niezawisłości i niezależności
Sędzia Andrzej Kuba był również pytany, czy w swojej praktyce orzeczniczej będzie uznawał wyroki podjęte przez sędziów wskazanych przez nową KRS. - Nie jestem w stanie w tej chwili tego powiedzieć, natomiast niewątpliwie wziąłbym pod uwagę wszystkie te uwagi, zawarte w orzeczeniu Trybunału. Przeprowadziłbym, zgodnie zresztą z tymi tezami, test sprawdzający, czy w tej konkretnej sytuacji sędzia, który został powołany w tym trybie przez tą KRS, spełnia warunki niezawisłości i niezależności - mówił.
Dopytywany, czy taka sytuacja może powodować paraliż wydawania wyroków, odparł, że "niewątpliwie takie niebezpieczeństwo istnieje, ale o tym będą musiały rozstrzygać poszczególne sądy".
Sędzia Naczelnego Sądu Administracyjnego odniósł się także do faktu, że listy poparcia dla kandydatów do nowej KRS w dalszym ciągu nie zostały upublicznione, mimo wyroku NSA, który nakazał ich publikację.
Zapytany, jakie mogą być, jego zdaniem, powody braku publikacji, zwracał uwagę, że "w stosunku co do jednego z kandydatów jest wątpliwość, czy on uzyskał poparcie 25 sędziów". Nawiązał w ten sposób do prezesa Sądu Rejonowego w Olsztynie, sędziego Macieja Nawackiego. Według informacji udostępnionej przez Ministerstwo Sprawiedliwości, pod kandydaturą Nawackiego do KRS znalazło się początkowo 28 podpisów. Wiadomo jednak, że cztery osoby wycofały poparcie - i to jeszcze zanim dokumenty trafiły do Sejmu. Faksem wysłały one oświadczenia w tej sprawie do marszałka Sejmu, ale Kancelaria Sejmu uznała, że udzielonego poparcia nie można wycofać.
"Nie potrafię ocenić, jaki zapadnie wyrok Trybunału"
Gość "Rozmowy Piaseckiego" komentował również ponowne skierowanie przez PiS do Trybunału Konstytucyjnego wniosku o zbadanie przepisów nakazujących upublicznienie list poparcia do KRS. - Taki był pomysł, wniosek już do w poprzedniej kadencji (parlamentu - red.) wpłynął. Teraz został powtórzony. Nie potrafię ocenić, jaki zapadnie wyrok Trybunału, czy Trybunał podzieli stanowisko prezentowane przez przedstawicieli władzy wykonawczej i parlament - mówił sędzia Kuba.
Ocenił jednak, że "raczej je podzieli". Wyraził również nadzieję, że "nie powstanie kolizja między tym wyrokiem NSA a orzeczeniem Trybunału".
"Nie moją rolą jest ich potępiać tylko i wyłącznie za samą przynależność"
Sędzia Kuba mówił również o ścieżce swojej kariery sędziowskiej. Jak wspominał, pierwszą nominację sędziowską otrzymał w 1976 od Rady Państwa PRL. - Takie było prawo, taki był ustrój, taki był organ, który był zgodnie z ówczesną konstytucją upoważniony do wręczania nominacji sędziowskich - mówił. Zapytany, czy wstydzi się tego, że nominację otrzymał właśnie od Rady Państwa, odpowiedział: "Nie, ponieważ powinni wstydzić się ci sędziowie z czasów PRL, którzy sprzeniewierzyli się niezawisłości sędziowskiej".
- Nie mogę sobie dać świadectwa moralności samodzielnie (…), ale jeżeli ktoś skierowałby do mnie zarzuty, że kiedykolwiek wydałem orzeczenie, które byłoby ocenione jako naganne czy też sprzeniewierzające się niezawisłości, to niech po prostu to wskaże, niech rzuci kamieniem - kontynuował.
Sędzia Kuba mówił także o tym, czy w czasach orzekania w okresie PRL odczuwał jakieś naciski polityczne dotyczące wyroku w danej sprawie. Poinformował, że orzekał głownie w sprawach cywilnych. - Wydaje mi się, że jeżeli chodzi o sprawy cywilne, rodzinne, to nie sądzę, żeby tu były jakieś ingerencje ze strony ówczesnej władzy politycznej. Natomiast w sprawach karnych, zwłaszcza jeżeli chodzi o okres stanu wojennego, to takie naciski mogły być wywierane - przyznał.
- Mam ten komfort, że nie należałem do PZPR, wyraźnie odrzuciłem takie propozycje, które zresztą były związane z moim przyszłym awansem. To spowodowało, że przez okres kilkunastu lat zasiadałem w Sądzie Rejonowym i nie awansowałem. Co nie oznacza, że z tego powodu chciałbym poczuć wyższość nad kolegami, którzy należeli (do PZPR - red.) - tłumaczył. - Nie moją rolą jest ich potępiać tylko i wyłącznie za samą przynależność - dodał.
Sędzia Naczelnego Sądu Administracyjnego był również pytany o ewentualną ustawę dyscyplinującą sędziów.
- Wydaje mi się, że to jest następny krok w kierunku wywołania tego efektu mrożącego. Sam miałem skrupuły, czy ja się mogę wypowiadać publicznie w sposób swobodny, polityczny, bo nie wiem, czy się nie narażę na zarzut prowadzenia działalności politycznej - przyznał gość "Rozmowy Piaseckiego".
Autor: mjz/adso / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24