Donald Tusk nie może reagować w ten sposób, mówiąc: "wrócę". To jest sprzeczne z funkcją, którą on sprawuje, bo to natychmiast oznacza aktywne zaangażowanie się w polską politykę, czego mu nie wolno - ocenił w "Faktach po Faktach" TVN24 Aleksander Smolar. To komentarz prezesa Fundacji Batorego do najnowszego sondażu na zlecenie "Faktów" TVN i TVN24.
37 procent badanych oczekuje, że "Donald Tusk wróci na stałe do Polski i zaangażuje się w polską politykę" - wynika z sondażu Kantar Millward Brown SA dla "Faktów" TVN i TVN24, 51 procent respondentów takich oczekiwań nie ma. Gdyby zaś w najbliższych dniach odbyły się wybory prezydenckie i w drugiej turze zmierzyliby się Andrzej Duda i Donald Tusk, to wygrałby ten pierwszy, z pięciopunktową przewagą.
Smolar: Tusk nie może powiedzieć ani "wrócę", ani "nie wrócę"
Zdaniem Aleksandra Smolara, prezesa Fundacji im. Stefana Batorego, Donald Tusk "nie może reagować na ten sondaż". - Nie może reagować, mówiąc: "wrócę". To jest sprzeczne z funkcją, którą on sprawuje. Bo to natychmiast oznacza aktywne zaangażowanie się w polską politykę, czego mu nie wolno jako człowiekowi, który sprawuje najwyższe stanowisko w Unii Europejskiej - ocenił Smolar w "Faktach po Faktach".
Gość TVN24 zauważył, że Tusk nie może też powiedzieć "nie wrócę". - Po pierwsze, nie wiem czy taka jest jego intencja. Po drugie, byłby to nóż wbity w plecy swoim zwolennikom - podkreślił.
Zdaniem prezesa Fundacji Batorego, przewodniczący Rady Europejskiej mógł sondować polski grunt polityczny swoimi ostatnimi wystąpieniami w Polsce, bardziej lub mniej oficjalnymi.
"Zmienią się wyniki sondaży"
Smolar ocenił, że "wiele osób w PiS-ie przypuszcza, że złe wyniki PiS-u w wielkich miastach to jest skutek między innymi inicjatywy ministra (Zbigniewa) Ziobro (złożenie wniosku do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie zgodności niektórych unijnych traktatów z polską konstytucją - red.), która była odbierana jako przejaw woli wyprowadzenia Polski z Unii Europejskiej".
- Donald Tusk tutaj zareagował. Zarówno jako Europejczyk, przedstawiciel władz Europy, jak i polski polityk. Ludzie nagle zobaczyli w nim polskiego polityka, który boksuje się na tym krajowym boisku - zaznaczył.
Komentując wyniki sondażu dotyczącego wyborów prezydenckich, Smolar ocenił, że pięcioprocentowa różnica wydaje się spora, ale - jego zdaniem - "w momencie, w którym Tusk powie: jestem i stać tu będę, jestem gotów do walki, to natychmiast radykalnie zmienią się wyniki tych wszystkich sondaży".
"Zrozumiano, że Unia nie jest tak słaba"
Już tylko na podpis prezydenta czeka przyjęta ekspresowo przez parlament nowelizacja ustawy o Sądzie Najwyższym. Ma ona umożliwić powrót do orzekania sędziów Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego, którzy wcześniej uchwalonymi przez Prawo i Sprawiedliwość przepisami zostali zmuszeni do przejścia w stan spoczynku.
- Ludzie w PiS już od pewnego czasu zaczęli zdawać sobie sprawę, że w konfrontacji z Brukselą poszli zbyt daleko - tak Smolar tłumaczył uchwalenie nowelizacji.
Zwrócił uwagę, że nawet wicepremier Jarosław Gowin, który "uważany jest za umiarkowanego konserwatystę w tym rządzie", kiedyś mówił, że polskie władze nie wycofają się z przepisów przyjętych w grudniu 2017 roku. - Teraz milczy. Nie dziwię mu się, że milczy - dodał Smolar.
- Wydaję mi się, że tam (w PiS - red.) zrozumiano parę rzeczy. Zrozumiano, że Unia nie jest tak słaba, że żadnej decyzji nie jest w stanie podjąć. Istotnym tego sygnałem było również pociągnięcie Węgier - nie tylko Polski - w proces rozprawy z artykułu 7 Traktatu Lizbońskiego. Zawsze (Viktor) Orban i Węgry były lepiej traktowane niż PiS, między innymi dlatego, że oni mieli legitymację konstytucyjną, mają większość konstytucyjną - zaznaczył.
Smolar zauważył, że politycy PiS po przegranej w wielkich miastach zdali sobie sprawę, iż "mogą przegrać wybory europejskie", bo w wyborach do Parlamentu Europejskiego mieszkańcy wielkich miast są bardziej zmobilizowani i "tam opozycja ma znacznie silniejszą pozycję". - Zdali sobie sprawę, że jeżeli dalej pójdą na konfrontację bezpośrednio z Unią Europejską i z sędziami, i z nieuchronną reakcją Unii Europejskiej w przededniu wyborów, będzie oznaczało przegraną - zaznaczył gość TVN24.
Zdaniem szefa Fundacji Batorego, przegrana w wyborach do europarlamentu mogłaby zwiastować przegraną PiS w wyborach parlamentarnych.
Autor: tmw//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24