To, co ja bym dedykował Andrzejowi Dudzie, to żeby jednak miał tę wrażliwość, tę umiejętność poszukiwania dialogu, którą miał Lech Kaczyński. To go wyraźnie różniło od Jarosława Kaczyńskiego. Jarosław Kaczyński jest człowiekiem konfliktu i walki - powiedział w "Faktach po Faktach" w TVN24 były prezydent Aleksander Kwaśniewski. Jak mówił, mamy pięć lat prezydentury za sobą i "dowodów na niezależność nie było".
Prezydent Andrzej Duda złożył w czwartek uroczystą przysięgę przed Zgromadzeniem Narodowym i oficjalnie rozpoczął drugą pięcioletnią kadencję. Przez cały dzień brał udział w szeregu uroczystości związanych z ponownym objęciem urzędu głowy państwa, między innymi w przyjęciu zwierzchnictwa nad siłami zbrojnymi i objęciu przewodnictwa w kapitułach orderów. Wygłosił także orędzie.
Duda wzywał, by "wspólnie, w poczuciu narodowej jedności i dumy z Polski" przeżyć obchody stulecia Bitwy Warszawskiej, "naszego wielkiego, narodowego tryumfu, zwycięstwa, które Polskę i Europę, i świat uratowało przed zbrodniczą tyranią". "Tak właśnie rozumował mój mistrz, prezydent Rzeczypospolitej, profesor Lech Kaczyński; szukał w polityce wspólnych mianowników, wspólnych spraw" - dodał.
"Mamy pięć lat za sobą i dowodów na niezależność nie było"
Do słów prezydenta odniósł się były prezydent Aleksander Kwaśniewski, który był obecny na Zgromadzeniu Narodowym.
- Lech Kaczyński był moim bezpośrednim następcą. Znam go rzeczywiście długo, bo poznaliśmy się na Uniwersytecie Gdańskim, gdzie on był asystentem na wydziale prawa, uczył prawa pracy. Jedną z jego studentek była moja ówczesna narzeczona, od 40 lat żona - wspominał w "Faktach po Faktach" w TVN24.
- To, co ja bym dedykował Andrzejowi Dudzie, to żeby jednak miał tę wrażliwość, tę umiejętność poszukiwania dialogu, którą miał Lech Kaczyński. To go wyraźnie różniło od Jarosława Kaczyńskiego. Jarosław Kaczyński jest człowiekiem konfliktu i walki. Lech Kaczyński był człowiekiem jednak dialogu, poszukiwania kompromisu - skomentował.
Jego zdaniem, "gdyby tę część postawy Lecha Kaczyńskiego przejął Andrzej Duda, to byłoby dobrze i dla niego, i dla Polski". - Lech Kaczyński miał niezwykle autonomiczną pozycję wobec brata i myślę, że w wielu dyskusjach starał się go mitygować, starał się go okiełznywać - ocenił Kwaśniewski.
- Andrzej Duda ze względów biologicznych, ale też ze względów charakterologicznych takiej roli pełnić nie może. Mamy pięć lat za sobą i na razie dowodów na niezależność nie było. Ale gdyby przyjąć, że mamy dobrą wolę i dajemy pewien niewielki kredyt zaufania Andrzejowi Dudzie, to niech to pokaże. Chociaż żeby być niezależnym, trzeba mieć charakter, a charakter to nie jest rzecz, którą można kupić na rynku czy w internecie, to po prostu albo się ma, albo nie ma - skomentował były prezydent.
"Lata, w które wkraczamy, to nie są lata łatwe, lekkie i przyjemne"
Aleksander Kwaśniewski był również pytany, jakie wyzwania stoją teraz przez Andrzejem Dudą. - To jest zasadnicze pytanie i tego zabrakło w dzisiejszym wystąpieniu Andrzeja Dudy, ponieważ te pięć lat, w które wkraczamy, to nie są lata łatwe, lekkie i przyjemne - wskazywał.
- Przeżywamy pandemię i będziemy mieli czas po pandemii, czyli recesji, dalszego zagrożenia zdrowotnego ludzi, trudnych do odbudowania relacji, na przykład gospodarczych. Żyjemy w czasach, kiedy realne zagrożenie to są zmiany klimatyczne i konsekwencje z tego wynikające. Żyjemy w czasach, kiedy rozpadają się czy słabną takie struktury, do których przyzwyczailiśmy się, że są naszym gwarantem bezpieczeństwa, jak NATO, jak Unia Europejska - wymieniał.
Zauważył, że prezydent Duda w swoim wystąpieniu o Unii Europejskiej "nie wspomniał ani słowa". - A to przecież dzisiaj jest w gruncie rzeczy nasza główna troska. Sukces Unii Europejskiej znaczy postęp i bezpieczeństwa dla Polski - podkreślił. - Jakieś dezintegracje wewnątrz Unii Europejskiej nas osłabiają. Tych wyzwań jest niezwykle dużo. Oczywiście do tego dochodzą te, o czym częściowo prezydent wspominał, czyli modernizacja, czyli nasza konkurencyjność w świecie - dodał.
"Prezydent ma dużo do roboty"
- Oceniam, że ten okres 2020-2025 to będzie jeden z najtrudniejszych momentów w tej najnowszej polskiej historii, po części ze względów zewnętrznych, nie tylko ze względów polskich - skomentował. - A jeżeli dodamy jeszcze nasze wewnętrzne kłopoty, czyli głęboki podział społeczeństwa, nieufność, agresję, którą widzimy, jednych przeciwko drugim, wykazywaną w sumie przez obie strony, to rzeczywiście prezydent ma dużo do roboty - powiedział.
- Ja miałem spektakularne cele i udało mi się to osiągnąć, ale ten okres 2020-2025 to w gruncie rzeczy jest czas na też takie spektakularne kwestie. Bo przygotowanie Polski na nową politykę klimatyczną to byłby wielki cel prezydenta, bo do tego trzeba zaprosić wszystkie siły polityczne, całe społeczeństwo - wskazywał.
Zaznaczył, że "wielkie cele są wtedy możliwe do osiągnięcia, jeżeli pracuje nad tym nie jedna partia, tylko większość społeczeństwa".
Co przesądziło? "Trzy argumenty"
Piotr Kraśko pytał również swojego gościa, co przesądziło o tym, że był obecny na zaprzysiężeniu prezydenta. Aleksander Kwaśniewski jako jedyny z byłych prezydentów pojawił się na zaprzysiężeniu Andrzeja Dudy. - Trzy argumenty - odpowiedział.
- Po pierwsze szacunek dla państwa polskiego i jego ciągłości. Ktoś następuje po kimś i ktoś nam się bardziej podoba lub mniej, ale ta ciągłość powinna być zachowana. Po drugie szacunek dla instytucji prezydenta, co zrozumiałe, bo dziesięć lat sam pełniłem ten urząd. A po trzecie, co trzeba podkreślić, szacunek dla wszystkich wyborców, zarówno tych, co głosowali na prezydenta, jak i przeciwko niemu - wyjaśniał.
Jego zdaniem "ten szacunek jest podstawą, żeby w ogóle mówić choćby o początku zasypywania tych podziałów, o bardzo wątłym jeszcze dialogu między Polakami z dwóch stron barykady". - To przesądziło, że byłem. Zresztą chyba jestem jedynym prezydentem, który był na wszystkich inauguracjach - zaznaczył.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24