Stołeczny sąd umorzył proces karny wytoczony Jarosławowi Kaczyńskiemu przez byłego szefa MSWiA Janusza Kaczmarka o pomówienie go przez lidera PiS określeniem "agent śpioch". To wynik ugody zawartej w początkach marca tego roku.
W poniedziałek Sąd Rejonowy dla m.st. Warszawy wydał postanowienie o umorzeniu postępowania wobec cofnięcia przez Kaczmarka prywatnego aktu oskarżenia przeciw Kaczyńskiemu. Zgodę na to wyraził obrońca lidera PiS. Na poniedziałkowym posiedzeniu sądu nie stawiła się żadna ze stron (nie było takiego obowiązku).
Sąd obciążył Kaczmarka kosztami procesu. Oznacza to, że sąd nie zwróci Kaczmarkowi tzw. wpisu, jaki musiał uiścić przy zakładaniu sprawy. Gdyby ugoda zawarta była bezpośrednio przed sądem, wpis byłby zwrócony. W przypadku cofnięcia aktu oskarżenia wskutek zawarcia ugody pozasądowej, wpis przepada.
Także Sąd Okręgowy w Warszawie umorzy wkrótce proces cywilny wytoczony przez Kaczmarka za tę samą wypowiedź lidera PiS.
Pozew wycofany?
O zawarciu ugody pozasądowej kończącej procesy między Kaczmarkiem a Kaczyńskim informowali przed miesiącem adwokaci stron. Nie podali jednak szczegółów. PAP ustaliła w źródłach sądowych, że ze swej strony Kaczyński wycofał się z procesu wytoczonego Kaczmarkowi za jego wypowiedzi o stanie zdrowia lidera PiS (to w warszawskim procesie sąd w 2011 r. skierował Kaczyńskiego na badania psychiatryczne, które potem odwołano).
W 2008 r. prezes PiS powiedział, że Kaczmarek "to był po prostu człowiek drugiej strony, jak to niektórzy nazywają - taki "śpioch". - Ktoś przez wiele lat nie wypełniał swojej funkcji, potem dostaje sygnał i zaczyna pracować jako agent. Otóż, on rzeczywiście bardzo zręcznie się wkupił w łaski naszego środowiska, parę rzeczywistych spraw załatwił, bo to bardzo sprawny i inteligentny człowiek, a następnie zaczął różnych układów bronić i dzięki temu różne śledztwa nagle się okazywały niemożliwe, choćby to paliwowe - mówił Kaczyński.
Utrata zaufania
W prywatnym akcie oskarżenia Kaczmarek zarzucił Kaczyńskiemu, że pomówił go w mediach o właściwości, które "mogą poniżyć go w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danej działalności". Artykuł 212 par. 2 Kodeksu karnego przewiduje za taki czyn grzywnę, karę ograniczenia wolności albo do roku więzienia. Zgodnie z nim nie popełnia przestępstwa ten, kto "rozgłasza prawdziwy zarzut dotyczący postępowania osoby pełniącej funkcję publiczną lub służący obronie społecznie uzasadnionego interesu".
- Wszystko podtrzymuję - mówił Kaczyński, gdy 2009 r. zrzekł się immunitetu poselskiego do tej sprawy. Zapowiedział wtedy, że jako oskarżony zamierza skorzystać z prawa przedstawienia sądowi "informacji, które mają charakter ściśle tajny". Lider PiS składał wyjaśnienia w tym procesie, niejawnie. W procesie cywilnym Kaczmarek żądał od prezesa PiS przeprosin i wpłaty 10 tys. zł na Caritas.
"W kręgu podejrzenia"
Kaczmarka odwołano na wniosek premiera Kaczyńskiego z funkcji szefa MSWiA w sierpniu 2007 r., bo "znalazł się w kręgu podejrzenia" w sprawie domniemanego przecieku z akcji CBA w resorcie rolnictwa. ABW zatrzymała go pod koniec sierpnia 2007 r., razem z b. szefem policji Konradem Kornatowskim i ówczesnym szefem PZU Jaromirem Netzlem. Miał zarzut zatajenia spotkania z Ryszardem Krauzem w hotelu Marriott w lipcu 2007 r. i utrudniania śledztwa w sprawie przecieku z akcji CBA. Śledztwa te prokuratura umorzyła ostatecznie w 2009 r.
Jeszcze w 2007 r. sąd uznał zatrzymanie Kaczmarka za bezpodstawne - ostatnio sąd przyznał mu za to od państwa 20 tys. zł zadośćuczynienia (chciał 100 tys. zł). Ponadto chce on domagać się od państwa 5-milionowego odszkodowania za całą sprawę.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP, TVN24