Jeśli padła propozycja korupcyjna, to jest to rzecz absolutnie naganna, ale wcale jej nie uważam za najgorszą rzecz, która się stała - mówił w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 profesor Witold Orłowski, komentując aferę KNF. - Okazuje się, że wewnątrz instytucji jest grupa piromanów, która zastanawia się, jak tu wywołać pożar w banku po to, żeby łatwiej go było przejąć. To jest dopiero skandaliczna sprawa - zaznaczył ekonomista. Jak dodał, trudno nie zauważyć podobieństwa do afery Rywina.
"Gazeta Wyborcza" napisała we wtorek, że Marek Chrzanowski, były już prezes Komisji Nadzoru Finansowego, miał zaoferować układ właścicielowi Getin Noble Banku Leszkowi Czarneckiemu. Ten ostatni twierdzi, że w zamian za przychylność Komisji szef KNF oczekiwał zatrudnienia wskazanego prawnika z wynagrodzeniem w wysokości około 40 milionów złotych.
We wtorek po południu Chrzanowski poinformował, że składa dymisję z funkcji przewodniczącego KNF. Premier Mateusz Morawiecki ją przyjął. Pełniącym obowiązki przewodniczącego Komisji został Marcin Pachucki.
"Dzieje się coś złego, ale nie oznacza to, że bankom grozi bankructwo"
- Dzieje się coś złego, nie ma wątpliwości, natomiast niekoniecznie oznacza to, że bankom grozi bankructwo czy załamanie - podkreślał w poniedziałek w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 profesor Witold Orłowski.
Jednak jak dodał, "mamy bez wątpienia sytuację, do której nie miało prawa dojść".
- Ja uważam, że nie ma powodów do obaw, że się mogą banki załamać z powodu obecnej sytuacji, natomiast komisje nadzoru, wszelkie instytucje nadzorcze państwa, mają bardzo poważne powody, żeby sobie samym się przyjrzeć i zastanowić nad swoją działalnością - zaznaczył ekonomista.
Jak mówił, obowiązkiem prezesa Narodowego Banku Polskiego i wszystkich instytucji jest dbałość o to, żeby nie wybuchła panika. - Obawiać się o nasze depozyty z tego powodu, że może coś się załamać nie ma powodu - podkreślił. - Natomiast obawiać się o sektor bankowy z powodu tego co dowiedzieliśmy się z taśm na temat metod działania instytucji nadzorczych - jeśli oczywiście te taśmy są prawdziwe - to jest osobna sprawa - dodał.
"Rzecz absolutnie naganna"
Profesor Orłowski pytany w TVN24, czy to może być początek największej afery finansowej III Rzeczpospolitej, odparł, że nie wiadomo.
- Odpowiedzi na to pytanie nie da się udzielić - podkreślił.
- Jeśli padła tam propozycja korupcyjna, to jest to rzecz absolutnie naganna, ale wcale jej nie uważam za najgorszą rzecz, która się stała - wskazał ekonomista.
"To jest dopiero skandaliczna sprawa"
- Jedynym i psim obowiązkiem instytucji nadzoru nad depozytami jest pilnowanie, żeby depozyty ludzi były bezpieczne, i są rodzajem strażaka, który ostatecznie chroni przed tym, jakby gdzieś wybuchł pożar - zaznaczył ekonomista.
- Nagle się okazuje, że wewnątrz tej instytucji jest grupa piromanów, która zastanawia się w celach sobie znanych - nie wiemy, czy ze zlecenia politycznego, czy z własnego interesu - jak tu wywołać pożar w którymś banku po to, żeby łatwiej go było przejąć. To jest dopiero skandaliczna sprawa - tłumaczył, pytany, co według niego jest najgorsze w aferze KNF.
W opublikowanej przez "Gazetę Wyborczą" rozmowie prezesa Getin Banku i byłego już szefa KNF pojawia się między innymi wątek Zdzisława Sokala - prezesa Bankowego Funduszu Gwarancyjnego i doradcy prezydenta Andrzeja Dudy. Prezes BFG wymieniony jest przez Chrzanowskiego w kontekście "planu Zdzisława" dotyczącego między innymi przejęcia banku Czarneckiego.
- Nie wiemy, czy to pan Zdzisław Sokal jest tą główną osobą, która ten plan wymyśliła - zauważył profesor Orłowski w "Rozmowie Piaseckiego".
- To jest snucie planów podpalenia przez strażaków, którzy mają pilnować, domów, po to żeby jakieś swoje interesy realizować - zaznaczył. - To jest naprawdę skandal - ocenił ekonomista.
"Podobieństwa do afery Rywina trudno nie zauważyć"
Jak dodał, fundusz gwarancyjny nie jest po to, żeby wypłacać depozyty. - Tylko żeby ludzie nie wpadli w panikę. Żeby nie zaczęli na wiadomość o tym, że Getin jest w kłopotach, wyciągać wszystkich swoich pieniędzy, żeby wiedzieli, że te pieniądze są zagwarantowane - wymieniał.
- Celem tej instytucji jest doprowadzenie do tego, żeby nie doszło do załamania w sektorze bankowym, a jeśli już jakiś bank rzeczywiście nie ma wyjścia i bankrutuje, to wtedy rzeczywiście można różne metody zastosować. To są sytuacje skrajne - dodał.
- To, co zrozumiałem z taśm, to było powiedzenie: "Zdzisław ma plan, żeby w skrócie doprowadzić do tego, żeby bank został sprzedany za złotówkę" - powiedział.
- "Plan Zdzisława" polegający na tym, że nie czekamy na żaden kryzys, zależy nam przede wszystkim na tym, żeby bank został przejęty, w związku z tym wykorzystujemy sytuację, wykorzystujemy narzędzia, które powinny być tylko w sytuacji nadzwyczajnej stosowane i skrajnego kryzysu, po to, żeby zmusić właściciela do sprzedaży banku "za złotówkę" - tłumaczył gość TVN24.
Ekonomista podkreślił, że "podobieństwa do afery Rywina trudno nie zauważyć".
- Zawsze pada pytanie tak jak w przypadku afery Rywina, czy naprawdę pan Chrzanowski działał tylko w swoim imieniu, czy to jest sytuacja, w której ktoś chciał realizować jakiś plan polityczny, a parę osób zdecydowało się na boku być może własną pieczeń upiec, czy pan Chrzanowski swojego znajomego [prawnika Grzegorza Kowalczyka - przyp. red.] sam polecał, czy też dostał to na kartce? To są rzeczy, które powinny być wyjaśnione - wskazywał profesor.
- Nie dlatego, że domagam się wsadzania ludzi do więzienia, tylko dlatego, że chce jako obywatel tego kraju czuć się bezpiecznie, jeśli chodzi o funkcjonowanie instytucji, których głównym zadaniem jest ochrona bezpieczeństwa finansowego państwa i mnie osobiście - podsumował.
Autor: kb//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24