Dlaczego adopcja w Polsce to proces tak trudny i długotrwały? Dlaczego mniej niż co dziesiąte z 75 tysięcy dzieci przebywających w domach dziecka lub rodzinach zastępczych ma szanse na znalezienie nowej rodziny i to średnio po trzech-czterech latach oczekiwania? Odpowiedzi na te pytania szukała reporterka magazynu "Czarno na białym" TVN24 Magdalena Raczkowska-Kazek.
Żeby można było przymierzać się do adopcji, dziecko musi mieć uregulowaną sytuację prawną. Oznacza to, że rodzice biologiczni zrzekli się praw albo też sąd ostatecznie zadecydował, że dziecko do swoich rodziców nigdy nie wróci.
W 2017 roku Najwyższa Izba Kontroli policzyła adopcje w Polsce. Z 75 tysięcy dzieci znajdujących się domach dziecka lub rodzinach zastępczych, do adopcji zakwalifikowano sześć tysięcy. Z grupy najczęściej adoptowanej, maluchów do pierwszego roku życia, przysposobionych zostało 552 z 930 niemowląt.
Antoś czeka w Tuli Luli
Ośmiomiesięczny Antoś czeka na specjalistyczną rodzinę zastępczą lub adopcję w Ośrodku Preadopcyjnym Tuli Luli w Łodzi.
To jedna z dwóch takich placówek w Polsce. Trafiają tu dzieci prosto ze szpitali i mogą pozostać do ukończenia pierwszego roku życia. Zdaniem Agnieszki Cholewy, pracującej tu jako wychowawca, lepiej by było, żeby dzieci te w pierwszej kolejności trafiały do rodzin zastępczych. – Ale niestety brakuje rodzin zastępczych, więc wchodzimy my – dodaje.
- Przez sześć tygodni od momentu urodzenia dziecka nie możemy nic zrobić, bo to jest czas, kiedy mama może zmienić decyzję – wyjaśnia Cholewa. Jak mówi, zdarza się, że matki biologiczne pojawiają się w ośrodku. – My wtedy z nimi rozmawiamy na temat tego, co się wydarzyło i jaką mają wizję: czy chcą odzyskać dziecko, czy pożegnać się z dzieckiem – opowiada.
"Dziecko nie ma pełnomocnika"
- W polskim prawie rodzinnym jest tylko jedna osoba uprzywilejowana i jest nią rodzic biologiczny. Dziecko nie ma swojego pełnomocnika procesowego, nie ma swojego koordynatora i nie ma swojego przedstawiciela – tłumaczy Anna Krawczak z Zespołu Badań nad Dzieciństwem Uniwersytetu Warszawskiego, konsultantka społeczna Światowej Organizacji Zdrowia. Wychowuje czwórkę dzieci, z tego dwoje w ramach rodziny zastępczej.
Jej zdaniem absurdem jest to, że dziecko, na przykład przed sądem, reprezentują rodzice biologiczni, wobec których występuje "podejrzenie, że nie wywiązują się ze swoich funkcji opiekuńczych, pielęgnacyjnych, rodzicielskich czy wychowawczych". - W Polsce rodzic biologiczny dostaje możliwość praktycznie nieograniczonego przeciągania spraw sądowych, żeby uniemożliwić uwolnienie dziecka do adopcji – podkreśla Krawczak.
W 2017 roku w rodzinach zastępczych przebywało 55 761 dzieci, a w domach dziecka 16 856. W sytuacji niejasnej sytuacji prawnej dziecka trzeba czekać na decyzję sądu. - Średni czas, który polskie dziecko spędza w rodzinie zastępczej wynosi trzy lata i siedem miesięcy. To jest absolutnie skandaliczny okres – twierdzi Anna Krawczak.
Podkreśla, że rodzic biologiczny dostaje wiele szans na odzyskanie dziecka. - Kiedy znowu upadnie, znowu mu damy szansę, bo o nią prosi – mówi. Zwraca uwagę, że na przykład w Wielkiej Brytanii czas na uregulowanie sytuacji prawnej rocznego dziecka wynosi około dziewięciu miesięcy. – W Polsce to dziecko wyjdzie z tego systemu mając prawie pięć lat, bo tak długo będą mieliły młyny sprawiedliwości – dodaje.
"Nie wszystkie dzieci, które zostały skrzywdzone, odnajdą swoje szczęście w rodzinach zastępczych"
Teresa Jadczak-Szumiłło, psycholog kliniczna z Centrum Psychologicznego ITEM jest zdania, że potrzebne są obiektywne wskaźniki, które by pomogły sędziom podejmować decyzje w sprawach dotyczących praw rodzicielskich.
Psycholog podkreśla, że "dzieci porzucone mają na starcie zakłócony bardzo ważny element rozwojowy". – Zmienność opiekunów czasami jest tak duża, że uszkadza (psychikę). Dziecko nie znosi zmienności we wczesnej fazie rozwoju – tłumaczy.
Najczęstszym powodem trafiania dzieci do rodzin zastępczych i domów dziecka jest alkoholizm rodziców. Czasem dochodzi do tego bieda, choroba psychiczna, w większości przypadków - przemoc. Dyrektor Paweł Fronczek, który zarządza jednym z domów dziecka w Lublinie opowiada, że do jego placówki dzieci przywożone bywają nawet o północy, często przez policję lub pedagogów szkolnych.
- Również zdarzały się przypadki, gdy dziecko trafiało do domu dziecka samo. Samo przychodziło, twierdząc że w domu źle się dzieje – dodaje Fronczek.
Opowiada, że w jego placówce są dzieci z autyzmem, syndromem FAS (alkoholowym zespołem płodowym) czy niepełnosprawnością. – Każde dziecko, które trafia do placówki, jest trudne, ale zdecydowanie trudniej jest prowadzić dziecko, które ma jakieś dysfunkcje lub dziecko, które pochodzi z sieroctwa wtórnego, czyli po rodzinie zastępczej lub kilku placówkach – dodaje.
- To nie jest tak, że wszystkie dzieci, które zostały skrzywdzone, odnajdą swoje szczęście w rodzinach zastępczych, bo jest też grupa dzieci, które są tak głęboko skrzywdzone, że potrzebują bardzo specjalistycznej terapii. Ale my takich placówek nie mamy w Polsce – przyznaje Anna Krawczak, badaczka i mama zastępcza.
"Mieli oczekiwania, że kiedy zaleją miłością dziecko, to wszystko już będzie dobrze"
Liczba kandydatów na rodziców adopcyjnych znacznie przekracza liczbę dzieci z uregulowaną sytuacją prawną.
Najwyższa Izba Kontroli wytknęła, że brakuje jednolitych dla całego kraju procedur. Każdy ośrodek adopcyjny rządzi się swoimi prawami. Niektóre proszą o zaświadczenia zdrowotne, niektóre nie dopuszczają do adopcji przez osoby samotne, niebędące w związku małżeńskim.
Jeżeli rodzice przejdą procedurę, a potem szkolenie, na dziecko czekają średnio do dwóch lat. Wtedy konfrontują swoje wyobrażenia z rzeczywistością.
- Przychodzą ludzie młodzi, którzy bardzo pragną dziecka. Są pełni nadziei. Mieli takie oczekiwania, że kiedy zaleją miłością to dziecko, to wszystko już będzie dobrze, świat się naprawi – mówi psycholog Teresa Jadczak-Szumiłło, która pomaga rodzinom adopcyjnym borykającym się z kłopotami. – Często ich to przerasta, bo kiedy dziecko płacze godzinami, nie można go uspokoić i nie znajdują klucza do jego zachowań, to nie są proste sytuacje – podkreśla.
- Jeżeli pragnieniem ludzi jest założenie rodziny, ale nigdy nie doświadczyli ciąży, to chcieliby z tym dzieckiem być od początku. Więc gdy chcemy nagle tę parę skojarzyć z ośmiolatkiem, który doznał ciężkiej przemocy fizycznej, był molestowany, który kradł złom, to tak jakbyśmy trójkę rozbitków wrzucili do szalupy i liczyli, że ona bezpiecznie dopłynie do brzegu – mówi Anna Krawczak.
Autor: asty//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24