"Sprawa jest poważniejsza niż afera hazardowa, z wątkami kryminalnym"; "skala problemów z jakimi boryka się nasz kraj jest ogromna" - w taki sposób politycy opozycji komentują materiały CBA ws. nieprawidłowości przy sprzedaży stoczni. - Sposób, w jaki obecny szef CBA wykorzystuje tę wiedzę jest najlepszym dowodem, że powinien być odwołany - ripostuje PO.
Szef prezydenckiej kancelarii Władysław Stasiak podkreślił, że w sprawie ujawnionej przez CBA, pole do podpisu mają teraz przede wszystkim śledczy.
- Prokuratura musi pilnie zbadać tę sprawę, bo tego typu wątki aferalne nie mogą być przedmiotem wojny politycznej, tylko szybkiego wyjaśnienia przez organy państwa, a także na forum sejmowym i publicznym - powiedział szef prezydenckiej kancelarii.
I dodał: - Im więcej światła, im więcej przejrzystości w takich sprawach, tym lepiej dla oczyszczenia życia publicznego. Jak ktoś chce z tego robić wojnę polityczną, to jest to błąd.
Stasiak przyznał, że prezydent zapoznał się już dokumentami i jest nimi poruszony i zasmucony.
"Sprawa poważniejsza niż afera hazardowa"
Jak ujawniła TVN24, materiały ws. nieprawidłowości przy sprzedaży stoczni gdyńskiej i szczecińskiej CBA - podobnie, jak w przypadku afery hazardowej - przekazało najważniejszym osobom w państwie. Trafiły one do prezydenta, premiera, marszałków oraz wicemarszałków Sejmu i Senatu.
Wicemarszałek Sejmu Jerzy Szmajdziński z SLD sprawę podsumował krótko: - O aferze hazardowej mówiłem, że jest niebłaha. O tej mogę powiedzieć, że jest poważna.
W podobnym tonie wypowiadali się politycy PiS. Ich zdaniem sprawa stoczni przebije aferę hazardową. - Ma charakter superpoważny i ciężki. I dlatego muszą być wyciągnięte konsekwencje wynikające z prawa i konsekwencje polityczne - stwierdził wicemarszałek Krzysztof Putra. I dodał: - Materiał CBA jest bardzo dobrze udokumentowany. Jeśli jest to prawda, to w Polsce mamy poważne problemy.
Putra przyznał, że w materiałach, które dotyczą władzy w Polsce, są podsłuchy z rozmów. Ale jak zastrzegł - ze względu na tajny charakter dokumentów - nie poda nazwisk. - Mogę jedynie mówić o wadze tej sprawy, bo opinia publiczna ma prawo wiedzieć - podkreślił.
Są podsłuchy, ale nie zdradzają, kto w nich występuje
Wicemarszałek Senatu Zbigniew Romaszewski mówił z kolei, że sprawa ma inny charakter niż afera hazardowa. - To przejaw niekompetencji. Ludzie, którzy prowadzili sprawę (prywatyzacji stoczni - red.) ulegli pewnym farmazońskim, czy hohsztaplerskim procedurom, pomijając pewne przepisy prawne, ustawowe, doprowadzili do tego, że cały przetarg zawisł - powiedział.
I dodał: - To mi najbardziej przypomina śliwę Silbersteina, genialnego hohsztaplera, który założył konsulat austriacki. To jest sprawa sprzedaży kolumny Zygmunta jakiemuś wieśniakowi. No coś takiego. No tylko, że teraz tym wieśniakiem okazują się ci, którzy zajmują się skarbem państwa. I to jest niepokojące.
Zdaniem Romaszewskiego, trzeba wyjaśnić, "kto w prywatyzacji stoczni jest Silbersteinem". - Czy chodziło np. o to, by unieważnić przetarg, żeby obniżyć cenę? Kto tu się krył? Sprawa musi być zbadana przez prokuraturę i służby specjalne - ocenił wicemarszałek Senatu.
Romaszewski wyjaśnił, że materiały CBA, które otrzymał w piątek 9 października, to ok. 10 stron raportu dla premiera dotyczących problemów prywatyzacji stoczni i 30 stron rozszerzonego raportu o procesie prywatyzacyjnym.
Jarosław Gowin z PO powiedział, że jeśli by się okazało, że przy sprzedaży stoczni były nieprawidłowości, to okazałoby się ze CBA jest potrzebne. - Natomiast sposób, w jaki obecny szef CBA wykorzystuje wiedzę (z operacji CBA - red.) jest najlepszym dowodem, że powinien być odwołany - stwierdził polityk PO.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24