W lodowatej wodzie, pod taflą lodu, spędził aż 25 minut. Kiedy trafił do szpitala, był "głęboko nieprzytomny", temperatura jego ciała wynosiła zaledwie 20 stopni, w płucach miał ogromne ilości wody, ale przeżył. - Dostał drugie życie - mówi Anna Kosiarska, matka 13-letniego Łukasza. Pod wodą znalazł się, bo ratował kolegę.
Do wypadku doszło w ubiegłym tygodniu. Grupa gimnazjalistów weszła na staw niedaleko ich szkoły. Pod jednym z chłopców lód się załamał. Łukasz pomógł koledze się wydostać z wody, ale sam do niej wpadł. Pod lodem spędził 25 minut.
Stan? Krytyczny
Ekipa karetki reanimowała 13-latka przez 40 minut. Kiedy trafił do szpitala był w stanie krytycznym. - Łukasz przyjechał w stanie bardzo ciężkim, był głęboko nieprzytomny, bardzo mocno wyziębiony. Temperatura ciała wynosiła 20 stopni. Był zaintubowany, wentylowany respiratorem, w płucach miał ogromne ilości wody - mówi anestezjolog, Anna Olejniczak, która ratowała chłopca.
Nie doszło do jakichkolwiek uszkodzeń, co świadczy o tym, że było to zasługą hibernacji, ponieważ dziecko przebywało przez bardzo długi okres w bardzo zimnej wodzie Dr Jacek Profaska
Pytany o to, jakie jest jego największe marzenie mówi, że "obudzić się". - Żeby to się skończyło, żeby wyzdrowieć - dodaje.
Paradoks
Jak to się stało, że nastolatek spędził tyle czasu bez tlenu, w lodowatej wodzie i w zasadzie nic mu nie jest? Paradoksalnie ocaliła go właśnie zimna woda. Przy temperaturze powietrza -7 stopni, woda miała zaledwie 3 stopnie ciepła.
Niska temperatura niemal zatrzymała wszelkie funkcje życiowe organizmu. Dzięki temu, mimo braku tlenu, mózg nie został uszkodzony.
- Nie doszło do jakichkolwiek uszkodzeń, co świadczy o tym, że było to zasługą hibernacji, ponieważ dziecko przebywało przez bardzo długi okres w bardzo zimnej wodzie - tłumaczy dr Jacek Profaska, dyrektor Specjalistycznego Zespołu Opieki Zdrowotnej nad Matką i Dzieckiem w Poznaniu.
"Jestem dumny"
Łukasz wie, że pomógł koledze. - Pozdrawiam Marcina - mówi ze szpitalnego łóżka. Rodzice są dumni z dziecka. - To jest taka radość, że człowiek potrafi pomagać. Wiadomo, że nie miał pojęcia jak ratować - powiedział Tomasz Kosiarski, ojciec nastolatka.
Z podpowiedzią, jak ratować śpieszy policja. - Wykorzystujemy długą gałąź, którą ta osoba (która jest w wodzie) może złapać. Nigdy nie podajemy ręki, bo ta osoba może nas za nią wciągnąć i wtedy my znajdujemy się w opałach - instruuje podkom. Dariusz Białkowski z poznańskiej policji.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN