Jak chciałbym zostać zapamiętany? W tej sprawie nie mam żadnych wątpliwości. Chciałbym zostać zapamiętany jako dziennikarz, fachowiec w tej branży.
Pisałem o tym wielokrotnie, także w tym miejscu. Wiem, mam nieco staroświeckie wyobrażenie o tym fachu. Wiem, że technologia bardzo go zmienia, a ja zmian nie lubię, a w miarę upływu lat nie lubię zmian coraz bardziej. Niestety Igrzyska Olimpijskie w Paryżu uświadomiły mi boleśnie, że popytu na moje staromodne doświadczenie zawodowe nie ma, ale jest popyt na dziada - tyczkarza, który pamięta, jak skakało się na owiniętym plastrami bambusie, a potem w ramach postępu technicznego na sztywnych metalowych rurach.
Takie myśli niewesołe przyszły mi do głowy przy lekturze zbioru tekstów Andrzeja Werblana zatytułowanych "Prawda i realizm". Tym, dla których nazwisko Werblana niewiele znaczy, przypominam, że był on działaczem politycznym. Najpierw w PPS, gdzie niewiele znaczył, a następnie po zjednoczeniu PPS i PPR w PZPR, gdzie rozwinął skrzydła. Andrzeja Werblana zapamiętałem jako kierownika wydziału nauki Komitetu Centralnego. Był także Werblan w swojej bogatej karierze działacza partyjnego sekretarzem KC oraz od 1980 roku członkiem Biura Politycznego, czyli ścisłego kierownictwa PZPR. Pełnił także funkcję sekretarza Bolesława Bieruta.
Ten tekst zaczynał się od uwagi, że każdy człowiek ma jakieś wyobrażenie o tym, jak chciałby zostać zapamiętany. Ja - jako dziennikarz, który widział w swoim życiu wiele zdarzeń i tak je opisał, że swoim słuchaczom, widzom lub czytelnikom pomógł odczytać ich prawdziwy sens. Jak pragnie zostać zapamiętany Andrzej Werblan? Chce być zapamiętany jako historyk, a nie jako aparatczyk.
Bez wątpienia Werblan jest imponująco bystry. Nie znam opracowania historycznego, w którym Werblana stawiano by wśród wybitnych polityków PPS, takich jak Motyka, Rapacki, Reczek albo Drobner, natomiast gdy on sam powołuje się na rodowód PPS-owski, nikt tego na wszelki wypadek nie kwestionuje.
Świetnie potrafił przewidywać rozwój wypadków, oceniał trafnie, jaki kierunek polityczny będzie górą. Mnie o tym przekonał głośny w epoce marcowej artykuł Werblana zamieszczony w "Miesięczniku Literackim". Nosił tytuł "Przyczynek do genezy konfliktu" i był w gruncie rzeczy napisanym w języku naukowo-historycznym uzasadnieniem antysemickiej czystki w Partii.
Werblan z pewnością potrafił zaryzykować dobrą opinię, jeśli uznał, że kolegów można zostawić na lodzie. Tom "Prawda i realizm" dostarcza wiele przykładów takiej postawy. Na przykład z cytowanego tomu dowiaduję się, że był patronem politycznym Mieczysława Rakowskiego. Nie wykluczam, że zawodzi mnie pamięć, ale z dwóch lat pracy w "Polityce" nie przypominam sobie, aby Werblan bywał w redakcji, natomiast w "Kulturze" Werblan odwiedzał mego szefa Janusza Wilhelmiego regularnie i - jak sądzę - widział w nim pojętnego ucznia kursu cynizmu politycznego. Nazwisko Wilhelmiego nie figuruje nawet w indeksie osobowym "Prawdy i realizmu". Są natomiast liczne obrazki, na których Andrzej Werblan gawędzi z Jackiem Kuroniem.
Moje wątpliwości budzi metoda twórczości historycznej Andrzeja Werblana, prezentowanie jej w kostiumie naukowego obiektywizmu. Pisząc o motywach przyświecających działaniom ludzi władzy, której sam był częścią, Werblan stwierdza, że najczęstszym "motywem ich poczynań była (...) wizja dobra publicznego, a nie prywata". Pozostaje to w sprzeczności z powszechnym doświadczeniem, ale i opinią historyków, dla których myśl Werblana i jego spóźnieni wielbiciele mają jedynie pogardliwe określenia: "głupota" i "nieprzyzwoitość". A wszystko przez to, że Antoni Dudek odważył się powiedzieć, że PRL, jak przypomniał Andrzej Friszke w swojej zachwycająco rzetelnej pracy "Polska. Losy państwa i narodu 1939 – 1989", reprezentował "tendencję totalitarną".
Rozumiem potrzebę i podziwiam zręczność, z jaką Andrzej Werblan buduje sobie legendę ukrytego liberała. Legendę miłośnika prawdy składanej, ze szczerym ubolewaniem, na ołtarzu realizmu, w imię którego od czasu do czasu trzeba coś nakłamać.
Ja też czasem śnię, że skaczę jak Duplantis.
Opinie wyrażane w felietonach dla tvn24.pl nie są stanowiskiem redakcji.
Źródło: tvn24.pl
Maciej Wierzyński - dziennikarz telewizyjny, publicysta. Po wprowadzeniu stanu wojennego zwolniony z TVP. W 1984 roku wyemigrował do USA. Był stypendystą Uniwersytetu Stanforda i uniwersytetu w Penn State. Założył pierwszy wielogodzinny polskojęzyczny kanał Polvision w telewizji kablowej "Group W" w USA. W latach 1992-2000 był szefem Polskiej Sekcji Głosu Ameryki w Waszyngtonie. Od 2000 roku redaktor naczelny nowojorskiego "Nowego Dziennika". Od 2005 roku związany z TVN24.
Źródło zdjęcia głównego: TVN24