W muzeum Polin byłem na interesującym spotkaniu. Zapowiedziano to spotkanie jako dyskusję ateistki z katolikiem. Rozmawiali Karolina Wigura – ateistka i Tomasz Terlikowski – katolik, sądziłem więc, że tematem będzie teologia, dowiem się, w co które z nich wierzy i dlaczego. Było trochę i o tym, ale raz po raz dyskutanci skręcali ku polityce i mówili o książce, którą Wigura z Terlikowskim do spółki napisali. Tytuł "Polka ateistka kontra Polak katolik" sugeruje rozmowę o religii, ale to rzecz nie całkiem religijna, książka raczej społeczna i polityczna.
Do podejmowanych spraw Terlikowski reprezentuje podejście konserwatywne, a Wigura - liberalne. Rozmawiają zaś i o aborcji, i o Tusku, o eutanazji i o Kaczyńskim, o ateizmie, o uczuciach religijnych, o małżeństwach jednopłciowych, o wojnie i polskości. W książce jest dużo polityki, ale zabrakło mi dyskusji o ordynacji wyborczej, kłótni o to, po co nam Senat, dyskusji o okręgach jednomandatowych albo jak się uporać z patodeweloperką, czyli samowolą budowlaną, dzięki której firmy budowlane osiągają ogromne zyski. Wyliczenie takie być może dla kogoś zabrzmi niepoważnie, ale moim zdaniem są to sprawy istotne, może nawet ważniejsze od palącej kwestii małżeństw jednopłciowych.
Za najcenniejsze w książce Wigury i Terlikowskiego uważam to, że różnią się naprawdę, a mimo to rozmawiają ze sobą. Ich dyskusji przyświeca cel dydaktyczny, pragną mianowicie pokazać, że mając różne poglądy, niekoniecznie trzeba się nienawidzić, a przecież w Polsce od dawna nikt z nikim naprawdę się nie spiera. Kiedy schodzi na politykę, Polacy sobie wzajemnie wymyślają i się wzajemnie obrażają, a to, co nazywa się debatą, polega na tym, że uczestnicy się zgadzają i tylko prześcigają się w dowcipnych opisach, jak ta druga strona okropnie kłamie.
Spotkało to już Terlikowskiego, który został opisany w tygodniku "Sieci" jako "dyżurny katolik mediów opozycji" i facet, który swoją pisaniną "wzmacnia polaryzację w Polsce". Bez intencji obrażania kogokolwiek powiedział niedawno na ten temat Norman Davies: "jedni wybielają, drudzy zaczerniają". Robią to z takim zapałem i tak skutecznie, że w końcu zdezorientowany naród nie jest w stanie pojąć, jak jest naprawdę. Żeby jednak ubiec zarzut symetryzmu, stwierdzę obiektywnie, że obóz władzy łże z większym poświęceniem, bardziej przykłada się do roboty, a w każdym razie łże, nie bacząc na koszty tzw. wizerunkowe.
To, co nas podzieliło - to się już nie sklei - napisał bliski obecnej władzy wybitny poeta Rymkiewicz i dodał: nie można oddać Polski w ręce jej złodziei. Nie zgadzam się z Rymkiewiczem. Z tym podziałem i sklejeniem to nie takie proste, bo jak to dzielić, jak wykreślić granice miedzy dwiema Polskami? Ja na przykład mieszkam na Żoliborzu, blisko Prezesa, a nie zgadzam się z nim tak dalece, że uważam, iż nie zasługuje na miano inteligenta z Żoliborza. Więcej, przypuszczam nawet, że samemu Prezesowi na takim tytule nie zależy. Tym niemniej wcale mi nie chodzi o wysiedlanie Prezesa z peerelowskiego bliźniaka, który odziedziczył po rodzicach. Niech sobie mieszka, byle zrezygnował z urządzania nam życia. Nawiasem dodam, że według mnie, to prawdziwych żoliborzan już dawno nie ma. Dzielnicę tę, kiedy powstawała blisko sto lat temu, cechowała różnorodność i raczej skromność niż ostentacja. Dziś Żoliborz to miejsce pretensjonalnych wspomnień o Kalinie Jędrusik i zazdrości, że nie jesteśmy Konstancinem.
Rymkiewicz straszy, że złodzieje, ci, co ukradli Polskę, chcą nas odsprzedać światu. Wszystko zależy od tego, kto nas kupi. Bo jak Emiraty Arabskie albo Putin, to ja jestem przeciw. Jeśli Szwajcaria albo Szwecja, to proszę bardzo.
A wracając do książki Wigury i Terlikowskiego, to bardzo mi odpowiada jej idea przewodnia: wezwanie, abyśmy ze sobą rozmawiali, a nie wymyślali sobie wzajemnie. Dziś bowiem w kraju naszym funkcjonują dwie szczujnie i jeśli chce się być wysłuchanym, to do jednej z nich trzeba się zapisać. Nie jesteś zapisany, to się nie liczysz.
Nie należy przy tym pocieszać się, że podział na szczujnie i zanik cywilizowanej debaty to zjawisko ogólnoświatowe. Tak, to jest zjawisko ogólnoświatowe, ale bronić się przed nim można jedynie poprzez odmowę akceptacji reguł w szczujni obowiązujących.
Reakcja na książkę Wigury i Terlikowskiego pokaże nam, czy jesteśmy w stanie się obronić. Niestety w tej sprawie nie jestem optymistą. Świat co jakiś czas popada w przekonanie, że wyjścia nie ma, trzeba szczuć. To zjawisko opisał dawno temu Poeta:
Nowa konwencja już się tworzy Nie mów: konwencja długich noży Nie wątpię, że jest bardzo zła, lecz wynalazłem ją nie ja.
Otuchy dodaje fakt, że żywot tej konwencji był krótszy niż znana za jej czasów średnia długość ludzkiego życia.
Opinie wyrażane w felietonach dla tvn24.pl nie są stanowiskiem redakcji.
Maciej Wierzyński - dziennikarz telewizyjny, publicysta. Po wprowadzeniu stanu wojennego zwolniony z TVP. W 1984 roku wyemigrował do USA. Był stypendystą Uniwersytetu Stanforda i uniwersytetu w Penn State. Założył pierwszy wielogodzinny polskojęzyczny kanał Polvision w telewizji kablowej "Group W" w USA. W latach 1992-2000 był szefem Polskiej Sekcji Głosu Ameryki w Waszyngtonie. Od 2000 roku redaktor naczelny nowojorskiego "Nowego Dziennika". Od 2005 roku związany z TVN24.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24