Z mieszkania w Piszu (woj. warmińsko-mazurskie) zniknęło 40 tys. zł. Właściciel podejrzewał o kradzież znajomego. Poszedł więc ze swoją dziewczyną na komendę, żeby zgłosić przestępstwo. Kobieta zaczęła się jednak nerwowo zachowywać, a w pewnym momencie postanowiła wyjść. Pojechała od razu na cmentarz. Nie spodziewała się, że za nią ruszyli policjanci.
Zaczęło się od tego, że na komendę policji w Piszu zgłosił się mężczyzna, który poinformował funkcjonariuszy o tym, że ktoś mu ukradł z mieszkania 40 tys. zł. Gotówka była schowana w salonie w szufladzie komody.
"Sprawca najprawdopodobniej wszedł do środka przez uchylone okno. W mieszkaniu nic jednak nie wskazywało na to, że ktoś szukał pieniędzy. Otwarte były tylko dwie szuflady komody" - informuje w komunikacie nadkom. Anna Szypczyńska z Komendy Powiatowej Policji w Piszu.
Była zdenerwowana, wyszła z komendy
Sprawcą była zatem osoba, która doskonale wiedziała, gdzie właściciel schował pieniądze. Zgłaszający podejrzewał o kradzież znajomego. Szybko się jednak okazało, że niesłusznie.
"Policjant kryminalny rozmawiając z pokrzywdzonym i jego konkubiną zwrócił uwagę na zachowanie kobiety. Była wyraźnie poddenerwowana i w pewnym momencie postanowiła wyjść, co wydało się dość podejrzane" – opisuje policjantka.
Nakryli ją na cmentarzu
58-latka z komendy pojechała na piski cmentarz. Nie spodziewała się, że pojechali za nią policjanci.
"Na cmentarzu podeszła do jednego z grobów. Wzięła do ręki znicz, z którego wyciągnęła jakieś zawiniątko. Był to plik pieniędzy w kwocie 38 100 zł zawinięty w gazetkę reklamową" – zaznacza nadkom. Szypczyńska.
Powiedziała tylko, że "kłamstwo ma krótkie nogi"
Jakież było zdziwienie kobiety, kiedy w tym momencie została zatrzymana przez policjantów. Nie potrafiła wyjaśnić, dlaczego ukradła te pieniądze. Stwierdziła tylko, że "kłamstwo ma krótkie nogi".
Z uwagi na to, że pieniądze ukradła partnerka pokrzywdzonego, odmówił on złożenia wniosku o jej ściganie i ukaranie.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: KPP Pisz