Boją się klęski w jesiennych wyborach. Stołeczni posłowie PiS już przesyłają sobie dramatyczne maile: "Ratunku! Co dalej z nami będzie?" - pisze "Gazeta Wyborcza".
- Koledzy modlą się, żeby nie było tych wyborów. W Warszawie poniesiemy całkowitą porażkę. Ale ja już wszystkiego serdecznie dość. Dziś wstydzę się, że jestem z PiS. Premier strasznie zapętlił się w śledzeniu wszystkich i wszystkiego. Jak dziecko dał się podpuścić ministrowi Ziobro. Sam nie wiem, czy będę startował - żali się anonimowo jeden z warszawskich posłów PiS.
Z wyborów nie cieszy się też poseł Marek Suski, szef warszawskiego PiS: - To nie jest dobra wiadomość, ale nie mamy wyjścia. Jedni nas nie chcą, drudzy z nami być nie mogą, a z trzecimi to my nie chcemy - kwituje.
W Łodzi posłowie PiS nie chcą pod nazwiskiem komentować sytuacji. - Do tej pory instynkt polityczny nie zawodził prezesa Kaczyńskiego, ale teraz wygląda na to, że IV RP zaczęła zjadać swoje dzieci.
Sławomir Kłosowski, wiceprezes PiS na Opolszczyźnie, wiceminister edukacji, uważa, że wybory to dobry pomysł. - Jednego dnia jeden nas popiera, drugi nie, potem na odwrót. Tak się rządzić nie da. Nie wyklucza rozmów z Platformą po wyborach.
- Chcielibyśmy rządzić, ale jeśli nie będzie innego wyjścia, to trzeba będzie się przygotować na wybory - wzdycha Jerzy Szmit, senator i szef PiS w Olsztynie.
Szczecińska działaczka PiS Mirosława Masłowska: - Mamy nadzieję, że uda im się utworzyć koalicję z PO. To jedyne rozwiązanie dla Polski.
Na porozumienie z PO liczy krakowski poseł PiS Andrzej Adamczyk: - Koalicja z PO? Jak najbardziej możliwa - twierdzi.
Źródło: Gazeta Wyborcza