Nie ma już Agnieszki Radwańskiej w US Open. Łatwo teraz napisać, że tego właśnie się spodziewałem, ale… Zasiadłem oczywiście przed telewizorem i choć tenis w wykonaniu pań jest, moim skromnym zdaniem, mniej atrakcyjny niż w wydaniu panów, obejrzałem mecz Radwańskiej z Peer.
Niestety, to spotkanie wyglądało tak samo, jak inne rozegrane po znaczącym sukcesie Agnieszki. Swego czasu pokonała przecież Martinę Hingis, by potem przegrać z niżej rozstawioną rywalką. Tak samo było po wyeliminowaniu Venus Williams czy Anastazji Myskiny.
Tak się składa, że wielu polskim sportowcom trudno kontynuować dobrą passę. Nie chcę powiedzieć, że to ich wina. Przecież to jeszcze dzieci. Pokutuje ogólnonarodowa małostkowość. Udało się – jest alibi. To oczywiście dotyczy każdej dziedziny naszego życia. Przykłady można znaleźć w każdym miejscu, w każdej grupie społecznej, w każdym zakładzie pracy czy firmie. Smutne to, ale tak jest. Są oczywiście i Ci, którzy potrafią się z tego absurdalnego „układu” (modne słowo) wyrwać.
Nie twierdzę, że Agnieszce zabrakło ambicji, ale gdyby wychowywała się na przykład w Stanach Zjednoczonych, nie planowałaby zakupów po zwycięstwie nad Szarapową, ale po zakończeniu turnieju (na możliwie jak najwyższym szczeblu). Swoją drogą, ogłoszenie wszem i wobec w tenisowym środowisku, że gdyby nie udało się pokonać Rosjanki to o torebce Luis Vuitton nie mogłoby być mowy, nie brzmi poważnie. Brzmi trochę małomiasteczkowo. Z szaf i szuflad tenisistek z czołowej trzydziestki WTA wysypują się torebki Luis Vuitton i inne nie mniej kosztowne i zbędne przedmioty zdobiące elegancką kobietę. Jeśli Agnieszka chciała być oryginalna to jej się to udało.
Muszę przyznać, że nie bardzo trafia do mnie tłumaczenie, że Agnieszka jest zbyt słaba fizycznie i nie starcza jej sił na rozegranie kilku z rzędu meczów na dobrym poziomie. Każdy specjalista od przygotowania fizycznego powie, że ten element przygotowania sportowca najłatwiej poprawić.
Znów pewnie ktoś napisze, że widzę szklankę do połowy pustą, a nie do połowy pełną. Ja jednak powiem, że szklanka w przypadku Agnieszki Radwańskiej jest niemal pełna, ale o tym czy kiedykolwiek będzie pełna zdecyduje jej głowa, czyli psychika. Jeśli nie będzie gwiazdą światowego tenisa to trudno. Nie każda tenisistka musi nią być. Jeśli jednak ma ku temu predyspozycje, to szkoda by było tego nie wykorzystać.
No i jeszcze jedno „jeśli”. Jeśli na drodze do sławy stoi tylko poprawienie wytrzymałości i kondycji, to już mamy gwiazdę. Chyba, że chodzi jednak o to, co w jej głowie siedzi.