Zaledwie co czwarty mieszkaniec dużego miasta segreguje śmieci, choć większość uważa, że jest to bardzo ważne i potrzebne. Winni temu jesteśmy my sami, ale też gminy, w których ekologicznych pojemników na śmieci jest coraz mniej – pisze „Metro”.
Zależy nam na środowisku i uważamy, że trzeba je chronić. Ale raport „Moda na ekologię” o proekologicznych zachowaniach Polaków opublikowany przez Pracownię Badań Społecznych i On Board PR pokazuje, że to tylko deklaracje.
Z badań wynika, że aż 82 proc. z nas segreguje śmieci, 30 proc., że zrezygnowało z foliówek, a 25 proc. stosuje opakowania wielorazowego użytku (np. słoiki). Ale to pozory. Na pytanie, czy robimy tak zawsze, „tak” odpowiada tylko 35 proc. pytanych. Najchętniej dzielą odpadki rolnicy i przedstawiciele kadry kierowniczej (49 proc.), najmniej chętnie gospodynie domowe i niewykwalifikowani robotnicy. Najgorsze jest to, że w miastach, gdzie śmieci jest najwięcej, sortuje je codziennie tylko 22 proc. pytanych. Na wsi dwukrotnie więcej.
Kłopot z sortowaniem polega też na tym, że w miastach nie ma często jak oddzielać śmieci, bo pojemników na odpady ubywa. W Krakowie urzędnicy specjalną uchwałą wprowadzili w lecie obowiązek segregowania odpadów. Efekt? Prawie wszystkie firmy wywożące odpady podwyższyły ceny za dostarczenie i odbieranie pojemników do selektywnej zbiórki. - Nie możemy zmusić firm, by odbierały posegregowane odpadki za darmo - twierdzi Jacek Bartlewicz, rzecznik prasowy Krakowskiego Zarządu Komunalnego.
Autorom raportu udało się jednak znaleźć gminy, gdzie segregacja śmieci jest wzorcowa. W podwarszawskich Markach mieszkańcy dostają specjalne torby do tego celu, a podzielone śmieci wywożone są za darmo. Podobnie jest w Łukowie i Sopocie. Dlaczego w tych miejscach się udało? Z powodu pieniędzy.
Źródło: "Metro"