Porzuciłem widok za oknem w redakcji. No może nie sam widok, tylko to co działo się z samym oknem.
Od ponad miesiąca do okna dobija się Ptak. Sikorka. Punktualna. Zjawia się codziennie, tuż po dziewiątej. Okno jest uchylone, nieco odchylone od pionu. Kiedy przylatuje, rozpoczyna taniec, którego nie sposób pojąć. Jakby chciała wlecieć do środka, podskakuje, podfruwa do szczeliny u szczytu. Jakiś czas temu otwierałem okno, zostawiając pomieszczenie pustym. Czekałem. Jednak Ptak nie był zainteresowany tym zaproszeniem do odwiedzin. Treścią jest pozbawiona nadziei walka? Kiedy teraz wróciłem, na chwilę, minął chyba tydzień, odkryłem, że nic się nie zmieniło. Festiwal za oknem trwa w najlepsze. Nie potrafię tego zrozumieć. Ptak powtarza codzienny mozół. W ogóle, to wiele się dzieje. Uciekam do różnych miejsc. Czas urlopu. Nie wiem tylko, czy potrafię cieszyć się tym czasem. Poszukuję nowych widoków za oknem. Jest coś w tym lecie, jak w każdym lecie, oczekiwanie na przełom. Kiedyś była to przygoda. Teraz? Może dążenie do równowagi.