W tym tygodniu na biurko premiera Donalda Tuska ma trafić raport o zarobkach polskich lekarzy. Zanim to się stanie, dziennik "Polska" sam sprawdził, jakie są rzeczywiście dochody pracowników służby zdrowia – począwszy od pielęgniarek przez lekarzy najmłodszych stażem po najbardziej doświadczonych i zajmujących wysokie stanowiska.
Gazeta zapytała o zarobki ponad sto osób w całym kraju: lekarzy z małych i większych przychodni, specjalistów ze szpitali i klinik, ordynatorów i rezydentów (lekarzy początkujących), a także pielęgniarki – u progu zawodowej kariery i te z dużym stażem. Na swoich stronach "Polska" publikuje listę płac kilkudziesięciu z nich, reprezentujących różne kategorie placówek i stanowisk. Podaje zarobki łącznie i w rozbiciu na płacę zasadniczą, dodatki za dyżury, prywatną praktykę. Personalia tych osób, z oczywistych względów, nie są podawane.
Wyniki raportu są zaskakujące. Rozbieżności między zarobkami lekarzy są gigantyczne i zależą nie tylko od specjalizacji i stażu pracy, ale także od miejsca zamieszkania. I często wysokość dochodów nie ma nic wspólnego z kondycją szpitala. Na przykład ginekolog z 30-letnim stażem w szpitalu w Krakowie zarabia 5,1 tys. zł brutto, podczas gdy jego kolega z podobnym stażem w Lesznie – 3,5 tys. zł.
Najgorzej zarabiają rezydenci. Tylko nieliczni mają pensje zbliżone do średniej krajowej (ok. 2,5 tys. zł brutto). Reszta dostaje na rękę ledwie 1,2 tys. zł. To za mało, by utrzymać rodzinę, biorą więc dodatkowe, 16-godzinne dyżury. Przemęczeni nie mogą zapewnić pacjentom należytej opieki. To przeważnie ci lekarze domagają się poprawy płac.
Źródło: tvn24.pl, "Polska", PAP