Konflikt trwa i się zaostrza - ocenia białoruski politolog Waler Karbalewicz. Według niego na Białorusi można się spodziewać nasilenia represji ze strony władz i imitowania dialogu ze społeczeństwem, ale nie uda się zdusić nastrojów protestacyjnych.
- Można się spodziewać wzmocnienia represji. Konflikt trwa i się zaostrza. Żadna ze stron nie jest w stanie osiągnąć trwałego zwycięstwa. A ponieważ władze nie zamierzają prowadzić rozmów i stawiają tylko na rozwiązanie siłowe, można sądzić, że konflikt ten będzie się rozwijać – uważa Karbalewicz.
Według niego jednocześnie dojdzie do imitacji dialogu ze społeczeństwem w postaci szykowanego przez władze Ogólnobiałoruskiego Zjazdu Ludowego – "imitacji rządów narodu". - Cała historia politycznego reżimu (Alaksandra) Łukaszenki to historia imitacji. Dotyczy to nie tylko wyborów, ale też parlamentu czy systemu sądownictwa. W gruncie rzeczy tego wszystkiego nie ma – zaznaczył Karbalewicz, dodając, że rzeczywisty dialog jest niemożliwy w ramach obecnego systemu politycznego, bo brak w nim mechanizmów takiego dialogu i platform do jego prowadzenia.
W opinii eksperta antyłukaszenkowskie nastroje społeczne pozostaną niezmienne, a sam protest będzie zapewne odbywać się falami. Nie wyklucza on, że teraz nastąpi spadek protestów pod wpływem represji oraz zmęczenia, gdyż "społeczeństwo nie może długo utrzymywać się w stanie nieustannego wzburzenia". - Kryzys w Białorusi jest permanentny i nie można go zdusić zwykłymi represjami - ocenił.
Zdaniem politologa wykształciła się już "infrastruktura protestu": zawiązały się grupy społeczne, na przykład w budynkach czy mikrodzielnicach, i działają czaty na kanałach Telegramu. Tak więc powstały mechanizmy łatwego i szybkiego nawiązywania kontaktu.
Co ze strajkiem?
Pytany, dlaczego nie doszło od poniedziałku do strajku generalnego, o który apelowała liderka białoruskiej opozycji Swiatłana Cichanouska, Karbalewicz odparł, że miało na to wpływ zmęczenie społeczeństwa, ale także praktyka obsadzania kierowniczych stanowisk w firmach państwowych, sprawiająca, że protestujący musieliby stawić czoło całemu aparatowi państwowemu.
- Na czele firm państwowych stoją na Białorusi urzędnicy mianowani przez prezydenta. Kierownictwo przedsiębiorstwa to przedłużenie struktur władzy wykonawczej i stosuje ono brutalnie represje wobec ludzi, którzy uczestniczą w strajku. Okazało się, że państwowa hierarchia jest bardzo silna i nie poddaje się presji ze strony społeczeństwa. Represjami zajmują się nie tylko struktury siłowe – milicja czy KGB, ale cały aparat państwowy, w tym dyrektorzy przedsiębiorstw, rektorzy uczelni, którzy wyrzucają studentów, kierownicy przedszkoli, którzy grożą odebraniem dzieci protestującym rodzicom – oznajmił politolog.
Według niego fakt, że na razie nie doszło do strajku generalnego, nie wpłynie na status Cichanouskiej jako liderki opozycji. Wskazał, że jej apel mimo wszystko spowodował nasilenie się protestów, a poza tym "ma ona na koncie znacznie poważniejsze porażki, które społeczeństwo jej wybaczyło", jak chociażby to, że przed wyjazdem za granicę "apelowała do ludzi, żeby nie wychodzić na ulice". - Nadal będzie ona uważana za lidera, przy czym jest bardziej liderem symbolicznym niż realnym – ocenił.
Łukaszenka a świat
Pytany o międzynarodowy kontekst sytuacji na Białorusi Karbalewicz podkreślił, że na sytuację w tym kraju bardzo próbuje wpływać Rosja. - Popycha ona Łukaszenkę w kierunku tranzytu władzy. Jak mi się wydaje, Rosja chciałaby uczynić z Białorusi jeśli nie republikę parlamentarną, to przynajmniej znacznie ograniczyć władzę prezydenta. Wtedy mogłaby, tworząc swoje lobbystyczne partie i struktury, w większym stopniu wpływać na politykę w Białorusi niż teraz, kiedy musi prowadzić rozmowy z jednym człowiekiem, Łukaszenką, a z nim jest to trudne – oświadczył.
Wskazał, że Łukaszenka po powrocie do kraju po rozmowie w Soczi z prezydentem Rosji Wladimirem Putinem "w gruncie rzeczy odmawia realizowania obietnic, które złożył" i "dlatego można powiedzieć, że decydujący wpływ na zachodzące procesy ma sytuacja w samej Białorusi". Na spotkaniu tym Łukaszenka powiedział m.in., że Białoruś powinna trzymać się bliżej Rosji.
Według Karbalewicza Łukaszenka chciałby rozmrozić stosunki z Zachodem, o czym świadczy jego rozmowa telefoniczna z sekretarzem stanu USA Mikiem Pompeo. - Wynika z niej, że Łukaszenka jest nawet gotów rozpatrywać temat uwolnienia więźniów politycznych – ocenił politolog, przypominając, że po rozmowie na prośbę Pompeo zwolniono z aresztu politologa i technologa politycznego Witala Szklaraua, zatrzymanego w lipcu pod zarzutem organizacji działań naruszających porządek publiczny.
- To polityka poszerzania pola manewru. Rosja wywiera naciski, żąda realizowania przez Łukaszenkę obietnic danych Putinowi. Aby uwolnić się od tej presji czy ją osłabić, Łukaszenka czyni taki gest wobec USA – ocenił Karbalewicz. Według niego trudno powiedzieć, co jeszcze Zachód mógłby zaproponować, żeby kryzys na Białorusi został rozwiązany. - Zrobił już wszystko, co było można. Pozostaje tylko wspieranie białoruskiego społeczeństwa obywatelskiego – ocenił.
Źródło: PAP