Dwa lata PiS nie zajmowało się niczym innym poza teczkami, lustracją, "układem", szczuciem, podsłuchiwaniem, prowokacjami, odbijaniem, zawłaszczaniem, ogólnie – realizowaniem hasła TKM. Nagle, w obliczu przyspieszonych wyborów, gdy na horyzoncie pojawiła się wyborcza urna, doznali legislacyjnej iluminacji - twierdzi "Trybuna".
Projekty ustaw, które składała opozycja, które marszałkowie PiS Jurek i Dorn bez skrępowania żadną przyzwoitością wkładali do sejmowej lodówki, teraz, sygnowane stemplem PiS, lawiną spadły na Sejm. Jednocześnie członkowie klubu parlamentarnego tej partii zaczęli wołać wniebogłosy, że opozycja uniemożliwia przyjęcie ustaw, na które "czekają Polacy".
Nagle zaczęli o nas myśleć, dobroczyńcy - wytyka gazeta. Według niej, wczorajsze obrady Sejmu to był niepowtarzalny pokaz hipokryzji. Poseł Girzyński grzmiał, że Sejm powinien pracować bez przerw, bo trzeba "przyjąć bardzo ważne ustawy, na które czekają m.in. pielęgniarki i kibice". "Chcemy, aby Polacy wiedzieli, komu mogą zawdzięczać, że ważne ustawy mogą zostać nieprzyjęte. Apelujemy, dajcie pracować Sejmowi" – łkała posłanka Jolanta Szczypińska. Ta sama pańcia, która jeszcze niedawno wojażowała po USA, by zgłębić tajemnice tarczy antyrakietowej.
Źródło: Trybuna