Kierowcy muszą uważać już nie tylko na fotoradary, patrole policji, kamery monitoringu, ale także na samochody egzaminacyjne na prawo jazdy, ostrzega "Dziennik". W Białymstoku i Krakowie wyposażone w kamery "elki" rejestrują wyczyny piratów drogowych. Później nagrania trafiają do policji.
Jeśli drogówka uzna, że nagranie zarejestrowało łamanie przepisów, karze kierowcę mandatem i punktami karnymi, a nawet kieruje sprawę do sądu. "To działanie zgodne z prawem. Każdy, kto zobaczy, że ktoś popełnia wykroczenie drogowe i nagra go na kamerę, może to zgłosić policji. Tym bardziej egzaminatorzy, którzy są profesjonalistami" - wyjaśnia kom. Krzysztof Dymura z małopolskiej drogówki.
W Białymstoku komendant policji umówił się z szefem Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego, że egzaminatorzy będą przekazywać nagrania rażących przypadków łamania przepisów przez uczestników ruchu drogowego. Efekt? "Przez niespełna dwa miesiące tej współpracy przed sąd trafiło kilkunastu kierowców", mówi kom. Dariusz Kędzior.
Białostoccy policjanci podkreślają, że współpraca z WORD-em ma jeszcze jedną zaletę - nic nie kosztuje, a jest znacznie skuteczniejsza od fotoradarów. "One rejestrują tylko przekraczanie prędkości, a kamery z 'elek' nagrywają przypadki przejeżdżania na czerwonym świetle, wyprzedzania na przejściu dla pieszych, wymuszania pierwszeństwa i inne poważne wykroczenia", wylicza Kędzior.
Źródło: "Dziennik", tvn24.pl