Stołeczni policjanci zatrzymali 23-letniego Mohameda A., który uwięził w jednym z pokoi hotelu Holiday Inn w centrum Warszawy trzech obywateli Brazylii pochodzenia żydowskiego. Jak udało się ustalić tvn24.pl, napastnik jest synem ambasadora Kuwejtu, a w Polsce przebywa nielegalnie.
Według nieoficjalnych informacji podawanych przez PAP, napastnik miał być członkiem rodziny ambasadora Kuwejtu. Portalowi tvn24.pl udało się ustalić, że Mohamad A. jest synem ambasadora Kuwejtu, lecz przebywa w Polsce nielegalnie. W sierpniu zeszłego roku skończyła się ważność wydanej mu wizy. Ponieważ w kraju przebywa nielegalnie, nie może być objęty immunitetem. Potwierdza to rzecznik komendanta stołecznego policji Marcin Szyndler. - Czy jest krewnym jakiegoś dyplomaty? To nas nie interesuje – dodaje Szyndler.
Syn ambasadora Kuwejtu po wytrzeźwieniu miał zostać przesłuchany. Potem prokuratura może postawić mu zarzuty.
Co na to ambasada Kuwejtu w Warszawie - nie wiadomo. Telefon milczy.
Co stało się w hotelu?
Warszawska policja około godziny 9 rano została poinformowana że jeden gości hotelowych zamknął się w pokoju z trzema innymi gośćmi, przetrzymuje ich wbrew ich woli, odmawia otwarcia drzwi i grozi, że zdetonuje posiadaną przy sobie bombę.
Arab nie stawiał oporu
Po dojechaniu na miejsce, policjanci bez trudu dostali się do pokoju, w którym doszło do zdarzenia. Drzwi otworzyli za pomocą klucza uniwersalnego dostarczonego przez hotelowy personel. Obezwładnili i zatrzymali niestawiającego wielkiego oporu półnagiego Araba i uwolnili przetrzymywanych przez niego trzech obywateli Brazylii pochodzenia żydowskiego. Kuwejtczyk był pod znacznym wpływem alkoholu, miał ok. 1,5 promila w wydychanym powietrzu.
Bomby nie było
Na miejscu pojawili się policyjni pirotechnicy. Wszyscy przebywający w hotelu pracownicy i goście, łącznie 40 osób, zostali ewakuowani. Szybko okazało się, że napastnik nie miał przy sobie żadnego ładunku wybuchowego, jednak dla bezpieczeństwa pirotechnicy przeszukali teren całego budynku, sprawdzając czy mężczyzna ten nie podłożył bomby w innym miejscu.
Pijacki wybryk
Z relacji policjantów i personelu hotelu wynika, że przed 9 ubrany tylko w spodnie Mohammed A. zaczepił dwóch Brazylijczyków opuszczających pokój oraz czekającego na nich kolegę. Chwilę z nimi rozmawiał w języku którego nikt ze świadków zdarzenia nie był w stanie rozpoznać i wciągnął ich do opuszczanego pokoju. Brazylijczycy pochodzenia żydowskiego byli uczestnikami Marszu Żywych.
To nie był akt arabskiego terroryzmu
- Ze wstępnych informacji uzyskanych od poszkodowanych wynika, że Mohammed A. nie uciekał się do gróźb ani obelg na tle narodowościowym, nie stosował też wobec nich rękoczynów – mówi portalowi tvn24.pl rzecznik stołecznej policji Marcin Szyndler. - Zdaniem warszawskiej policji sprawa wygląda na chuligański wybryk pod wpływem alkoholu a nie akt terroryzmu, czy przestępstwo na tle etnicznym – dodaje Szyndler.
Źródło: tvn24.pl, Kontakt TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: policja