Jak zneutralizować listę lektur Romana Giertycha (LPR) i Ryszarda Legutki (PiS)? Nie uwzględniać kontrowersyjnych książek na ogólnopolskich egzaminach szkolnych. Na taki pomysł wpadli nauczyciele, literaturoznawcy oraz Polska Izba Książki. Swą propozycję przedstawili Ministerstwu Edukacji - ujawnia dziennik "Polska".
"Centralna Komisja Egzaminacyjna, pracując nad wymaganiami egzaminacyjnymi, postara się uwzględnić ten postulat" – potwierdza gazecie wiceminister edukacji Zbigniew Marciniak. To oznacza, że poloniści nie będą musieli się kurczowo trzymać przeładowanej i opracowanej w pośpiechu listy lektur. A ich uczniowie nie poniosą za to konsekwencji, np. na maturze.
W wakacje dwaj byli ministrowie oświaty podrzucili nauczycielom kukułcze jajo: kompletnie zmieniony spis lektur. Teraz – gdy rok szkolny na dobre się rozkręcił – poloniści mają z lekturami coraz więcej kłopotów. Po pierwsze: jest ich zbyt wiele, brakuje czasu, by wszystkie omówić z uczniami. Po drugie: naukowcy alarmują, że spis jest zideologizowany, pojawiły się w nim książki słabe literacko albo niedostosowane do wieku uczniów. I po trzecie: część nowych lektur jest nieosiągalna, bo wydawcy nie wznawiali ich od lat - wylicza "Polska".
"Ten kanon powinien zostać unieważniony albo przynajmniej pominięty w wymaganiach egzaminacyjnych. Polska Izba Książki namawiała do tego ministra edukacji podczas spotkania w resorcie" – relacjonuje prezes PIK Piotr Marciszuk. Podkreśla, że na takie rozstrzygnięcie najbardziej czekają teraz zdezorientowani poloniści.
Leokadia Pawliszak uczy literatury w niepublicznym gimnazjum i liceum w Strzelinie. Potwierdza, że nowy spis lektur to dla niej same kłopoty. "Na lekcjach zwyczajnie brakuje czasu na omówienie wszystkich tytułów. Tym bardziej że uczniowie czytają coraz mniej i trudno z dnia na dzień to zmienić" – ubolewa.
Źródło: "Polska", APTN