Przesłuchanie trwało niewiele ponad pięć godzin. Z przerwami. Przełomu nie przyniosło. Posłowie śledczy mieli wątpliwości, czy musiało się odbyć w Krakowie i bez udziału kamer, bo Jan Kosek wyglądał nie najgorzej i mówił bez trudu. Pod koniec przesłuchania powiedział jednak: może bardziej grałem niż siły na to pozwalają. Po przesłuchaniu zapytałam, czy jest z niego zadowolony. Odpowiedział tylko: jestem bardzo słaby.
Jak Kosek ma nowotwór, jest po ciężkiej operacji, podczas przesłuchania przez cały czas ktoś przy nim siedział. Prawdopodobnie ktoś z rodziny. Trudno tak naprawdę mówić o tym, co mówił nie myśląc o tym, jak się czuje. A tego nie możemy wiedzieć. I nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić.
NIE JESTEM KRÓLEM
Jan Kosek zaczął od tego, że nie jestem królem ani baronem ani rekinem hazardu. Że to, co pojawiało się w mediach na ten temat to bzdura. Można działać aktywnie w branży i nie być posiadaczem latyfundiów hazardowych. Kosek jest wiceszefem Związku Pracodawców Prowadzących Gry Losowe i Zakłady Wzajemne. I z tym – jak mówił – od lat jest związana jego działalność w branży hazardowej.
Nie posiadam i nigdy nie posiadałem udziałów w spółce, która ma kasyna – mówił Kosek. I tłumaczył, że jego jedyną własnością związaną z rynkiem gier jest 10% udziałów posiadającej salony gry. Cała firma ma 2% udziału w rynku automatów o niskich wygranych. Dopytywany przez posłów przyznał, że zasiada też w zarządzie trzech innych spółek, z których jedna oferuje oprogramowanie do automatów o niskich wygranych.
W Krajowym Rejestrze Sądowym są cztery firmy, w których Jan Kosek jest prezesem, wiceprezesem lub członkiem zarządu: Pru Filmotechnika (salony gry), Att (sprzedaje i montuje automaty), Atsi (produkuje oprogramowanie dla automatów) i informatyczna firma Abs, która jak zeznał Kosek jest firmą martwą, bo od trzech lat nie prowadzi żadnej działalności gospodarczej. Żadna z trzech ostatnich – według niego – bezpośrednio w hazardzie nie uczestniczą. Ale – co przyznał później – na hazardzie zarabiają. Im większy i bardziej dynamiczny rynek, tym większe zyski firm, z którymi jest związany.
I na koniec tego wątku, Jan Kosek przyznał, że jest przedstawicielem handlowym na Polskę firmy Novomatic. Tej, która produkuje automaty. I tej samej, o której się mówiło, że chętnie stanęłaby w szranki z amerykańskim Gtechem, gdyby Totalizator Sportowy zdecydował wprowadzić w Polsce wideoloterie. Jan Kosek zeznał, że według jego wiedzy Novomatic takich planów nie miał. I nie ma.
A gdyby ktoś chciał poczytać o tym, co Jan Kosek robił zanim zajął się biznesem, pisała o tym Gazeta Krakowska:
NIE PROSIŁEM, ŻEBY BLOKOWAĆ
Żadnej afery zdaniem Jana Koska nie było, bo nie mogło być nielegalnego lobbingu. Zbigniewa Chlebowskiego zna od 2001 albo 2003 roku, ale jak mówi nigdy nie prosił go, żeby ten blokował dopłaty. Pytany o słynny już cytat ze stenogramów: Blokuję te dopłaty od roku. To wyłącznie moja zasługa mówił, że odpowiedział, że według jego wiedzy Chlebowskiego nikt nie prosił o blokowanie tej sprawy: To zostało wyłapane ze stenogramów, natomiast nikt więcej nie potwierdził, że gdziekolwiek z tym blokowaniem do kogokolwiek chodził. Jan Kosek zeznał także, że nie prosił Ryszarda Sobiesiaka, by ten prosił kogokolwiek, żeby blokował ustawę (czyli głównie dopłaty) ani rozporządzenie (które likwidowało lukę w prawie, która z kolei umożliwiała automatom o niskich wygranych wypłacanie wygranych wyższych niż ustawowe 15 euro).
I jeszcze: nie prosiłem Chlebowskiego, żeby cokolwiek blokował. Moje rozmowy sprowadzały się do tego, bo człowiek staje przed pewnym murem, przed ścianą. Piszę pisma do MF, efekt jest żaden, to jako autor pisma zastanawiam się, może piszę tak, że nikt tego nie rozumie, może argumentacja jest nieczytelna? Pytałem Chlebowskiego, czy argumenty są celne, trafne, czy przekonuję? Zresztą do niego też te pisma wysyłałem.
ZEZNANIA KONTRA STENOGRAMY
Co innego mówią stenogramy (z analizy CBA przesłanej do Premiera):
27 lutego 2009 – Jan Kosek spotyka się ze Zbigniewem Chlebowskim z Świdnicy. Po spotkaniu dzwoni do Ryszarda Sobiesiaka i stwierdza, że poprosił Chlebowskiego, by generalnie nic się nie działo.
10 marca 2009 – Kosek do Sobiesiaka, że rozmawiał z Chlebowskim przez telefon, ale musi się z nim spotkać, bo to jest grób dla nas (…) Nikt nie będzie grał za 20 groszy, żeby wygrać 15 złotych.
Wtedy też razem dochodzą do wniosku, że trzeba wyp…. Panią dyrektor. Kosek jako pierwszy przyznał, że chodziło zapewne o dyrektor Cendrowską. Ale zaprzeczył, jakoby mieli w tej sprawie jakiś plan i podjęli jakiekolwiek działania. Przed czy po. Jak zeznał, to było mówione w emocjach. A emocje były duże, bo rozporządzenie – jego zdaniem – było niezgodne z prawem, bo nie miało wystarczającej delegacji ustawowej.
Według stenogramów, jeszcze tego samego dnia Jan Kosek spotyka się ze Zbigniewem Chlebowskim. Znowu dzwoni po spotkaniu do Sobiesiaka i mówi: obiecał, że będzie działał, ale chu… wie, co z tego wyjdzie. Sobiesiak dziwi się, że przecież Kapicę mieli wypier… Na co Kosek, że trzyma go główny szef.
Niewykluczone, że do spotkań doszło – zeznał Kosek. I że była podczas nich mowa o rozporządzeniu. Ale jego zdaniem, opisy rozmów w analizie CBA, ponieważ nie są cytatami całej rozmowy, zawsze będą subiektywnym obrazem tego, co ktoś usłyszał. I oczywiście jest w tym trochę racji. My dostępu do całości nie mamy. Ale trzeba przyznać, że nawet wyrwane z kontekstu fragmenty pokazują, że prośby o blokowanie były. Wbrew temu, co zeznał świadek.
Jeszcze tego samego dnia – tj. 10 marca 2009 – w stenogramach mamy ciąg dalszy rozmowy o tym, jak skompromitować Jacka Kapicę. Rozmawiają Jan Kosek i Ryszard Sobiesiak. W analizie czytamy, że uzgadniają, że przekażą swoim rozmówcom, że skurw… bierze łapówy i że chu… nie chce dobrze dla państwa. Sobiesiak dodaje, że rozmawiał ze Zbyszkiem i Mirkiem i się z nimi umówił. Jak mówi, Mirek spotyka się zaraz z Grześkiem, dogadają się. Wtedy Jan Kosek stwierdza, że rozporządzenie trzeba wycofać i że najprostsza rzecz to uchylić i zostawić, jak było. To, że rozporządzenie można było wycofać, powtórzył także przed komisją. Mimo, że już obowiązywało. Trwał proces notyfikacji.
Przed komisją Jan Kosek tłumaczył się ze stenogramów tak: to były rozmowy prywatne, każdy, kto czyta cudze listy musi się liczyć z ryzykiem, że natknie się na coś, co naruszy jego wrażliwość. Kto się poczuł dotknięty, przepraszam. Pytany przez posła Urbaniaka, czy planował razem z Ryszardem Sobiesiakiem skompromitowanie Jacka Kapicy najpierw odpowiedział butnie: pewną kompromitacją było pojawienie się projektu przy wiedzy, jaką miało ministerstwo. Innymi słowy, Kapica skompromitował się sam. By potem myśl rozwinąć: to jest wypowiedziane w emocjach. Tak jak się mówi: niech by go pokręciło, szlag by go trafił… Nikt żadnych działań w tym zakresie – ani przedtem ani potem – nie podejmował. Co się powiedziało, to się powiedziało.
Wracając do stenogramów, jeszcze tego samego dnia – obaj rozmawiają o tym, że najlepiej będzie wyrzucić ministra i jego dyrektorkę. Sobiesiak stwierdza, że oni chcą dopłaty w kwietniu wprowadzić. Jan Kosek na to, że to trzeba blokować na wszystkie możliwe sposoby. I jeszcze ty się zajmij tymi dwoma… powiedz im, że to jest poważna sprawa.
Kosek zeznał, że nie wie, kogo miał na myśli, nie mam całości stenogramów. Poseł Arłukowicz pytał, czy zapomniał, czy wtedy też nie wiedział. Opowiedział: nie miałem kontaktu ani z jednym ani z drugim ani z trzecim… Arłukowicz pytał: Chlebowski, Drzewiecki? Kosek odpowiadał: nie wiem.
16 marca 2009 – Jan Kosek mówi w kontekście spotkania z Chlebowskim, jak wynika z rozmów planowanego na 18 marca – to, co ustalimy pojutrze jest bardzo ważne… to wszystko zaczyna się walić. Tego spotkania Jan Kosek nie pamięta, ale nie wyklucza, że się odbyło. Czy coś podczas tego spotkania ustalili? Kosek mówi: nie mogło to być nic ważnego, bo mi w pamięci nie utkwiło..
Jest jeszcze taka rozmowa 17 maja 2009, kiedy Jan Kosek pyta Ryszarda Sobiesiaka, czy rozmawiał z Chlebowskim i czy oni to zblokują. Sobiesiak odpowiada: on mówi tak i dodaje: opierd… go za to, że mówił co innego, że przynajmniej pół roku spokoju.
Tego samego dnia jest jeszcze o tym, że trzeba przygotować plan i przekazać człowiekowi Mirka (tak Sobiesiak mówi Koskowi po spotkaniu z Mirosławem Drzewieckim, które wg CBA miało się odbyć w domu Drzewieckiego w Łodzi).
I 22 maja 2009 Sobiesiak rozmawia z Kosekiem. Mówi, że wycofanie dopłat może nastąpić po rozmowie Kapicy z Drzewieckim. Bo to był pomysł Drzewieckiego. Sobiesiak mówi Koskowi: to już nie ma o czym rozmawiać… panie prezesie – załatwione!