Żuk, Ścigaj, Sachajko i Tyszka. Ci czterej parlamentarzyści byli w ostatnich dniach przekonywani przez przedstawicieli PiS do zagłosowania za wyborami korespondencyjnymi forsowanymi przez rząd. O sprawie napisał we wtorek Paweł Kukiz. - Rozmawiam z wieloma parlamentarzystami różnych opcji. Efekt będzie widoczny 7 maja – odpowiada krótko szef gabinetu politycznego premiera Krzysztof Kubów, gdy go o to pytamy.
Ustawa wprowadzająca korespondencyjne wybory na prezydenta, którą obecnie zajmuje się Senat, ma w czwartek 7 maja wrócić do Sejmu. Wynik głosowania w Sejmie stoi pod znakiem zapytania, bo część posłów Porozumienia z jego liderem Jarosławem Gowinem może zagłosować wspólnie z opozycją za odrzuceniem tej ustawy. Politycy PiS przyznają nieoficjalnie, że trwają rozmowy z politykami opozycji, które mają zapewnić rządowi większość.
"Nie chciałem tego ujawniać"
We wtorek na swoim profilu na Facebooku Paweł Kukiz opisał cztery rozmowy, które z posłami należącymi do klubu Koalicja Polska - PSL-Kukiz'15 przeprowadzili przedstawiciele obozu rządzącego. Pierwsza z nich – jak pisze Kukiz – dotyczy Stanisława Żuka, którego o spotkanie poprosił Krzysztof Kubów, szef gabinetu politycznego premiera Mateusza Morawieckiego. Kubów specjalnie przyjechał do parlamentarzysty do okręgu legnickiego.
"Rozmowa przebiega mniej więcej tak, że pan Kubów pyta posła Żuka, czy dla dobra Polski mógłby nie głosować w sprawie wyborów korespondencyjnych? Czy mógłby na chwilę wyjść do łazienki czy coś. Kiedy Żuk się dziwi i mówi, że prawdopodobnie będzie głosował z domu, pada sugestia, że może by mu się akurat popsuł tablet przez który ma głosować" – relacjonuje Kukiz.
Polityk Kukiz'15: - Staszek zna premiera z dawnych czasów, gdy był szefem kopalni. Morawiecki kiedyś mu nawet pomógł. Jak przez pół Polski przyjechał do niego bliski współpracownik szefa rządu, to się spodziewali, że nie odmówi. Na szczęście to człowiek z zasadami.
Stanisław Żuk o upublicznieniu sprawy przez Pawła Kukiza dowiedział się od reportera tvn24.pl.
- Powiedziałem (Pawłowi Kukizowi – red. ), jakie są moje decyzje. Nie chciałem tego ujawniać. Dla mnie najważniejsza jest moja postawa. Była próba dojścia do mnie, ale jednoznacznie odmówiłem - tłumaczy Żuk.
- Mój głos będzie jasny. Jestem przeciwny wyborom korespondencyjnym – deklaruje.
Zepsuty tablet i łazienka "niezobowiązująco"
Pytany o przebieg rozmowy z Krzysztofem Kubowem poseł zaznacza, że nie padła propozycja jakichkolwiek korzyści za podjęcie decyzji po myśli PiS.
- Nie było mowy o stołkach. Była prośba o rozmowę, rozmowa się odbyła. Propozycja została odrzucona – podkreśla.
Dopytywany, czy Kubów - jak opisał to Kukiz - namawiał go do tego, by nie wziął udziału w głosowaniu i czy padły sformułowania o wyjściu do łazienki lub o zepsutym tablecie, Żuk odpowiada: - Rozmowa była kulturalna, stwierdzenia, o których pisał Paweł, padły, ale niezobowiązująco. Odpowiedziałem, od razu, że domyślam się, czemu to spotkanie służy i powiedziałem, że nie jestem zainteresowany swoją zmianą w podejścia do głosowania w sprawie wyborów korespondencyjnych.
Szef gabinetu premiera: takich rozmów prowadzę setki
O przebiegu spotkania rozmawiamy też z szefem gabinetu politycznego premiera, który na pytanie o wpis Kukiza odpowiada, że prowadzi "różnego rodzaju rozmowy niemal każdego dnia, nie tylko w kontekście głosowania korespondencyjnego".
- Są to rozmowy o różnych projektach. Ich efekt widać nieraz w parlamencie, gdy jest konsensus między różnymi siłami. Takich rozmów prowadzę setki, o ile nie tysiące. Ten wpis (Pawła Kukiza - red.) mnie zaskoczył. Być może poseł Żuk chciał poprawić swoje notowania wewnątrz ugrupowania – zastanawia się Kubów.
Dodaje, że spotkania z politykami różnych opcji należą do jego obowiązków, jako szefa gabinetu politycznego premiera.
- Jak się rozmawia w cztery oczy, a nie w przestrzeni publicznej, to pewne sprawy powinny zostawać po dżentelmeńsku między rozmówcami. Szanuję moich rozmówców. Większość z nich to rozumie – zaznacza Kubów.
"Efekt będzie widoczny 7"
Dopytywany, czy w rozmowie z Żukiem mówił o wyjściu do łazienki w czasie głosowania albo o zepsutym tablecie używanym do zdalnego głosowania przez posłów, Kubów odpowiada: - Nie zgadzam się z takim przekazem.
I dodaje: - Głosujemy zdalnie, mało parlamentarzystów pojawia się w Sejmie. Tablet jest na baterię, więc można go zabrać do łazienki. Te sugestie są słabe.
- Kogoś udało się przekonać do poparcia wyborów korespondencyjnych? – pytam.
- Nawet gdyby mnie pan torturował, to nie podam nazwisk. Efekt będzie widoczny 7 (maja – red.). Nie chcę rozstrzygać, czy się kogoś udało przekonać, czy nie – mówi współpracownik premiera.
Propozycja "długookresowej współpracy" od premiera
Paweł Kukiz opisał też sytuacje dotyczące innych posłów Kukiz’15 - Stanisława Tyszki, Agnieszki Ścigaj i Jarosława Sachajki, którzy mimo prób podjętych przez przedstawicieli PiS nie zgodzili się na poparcie głosowania korespondencyjnego.
"Posłuchajcie proszę opartej na faktach z ostatnich dni krótkiej opowieści o żenującej, zmasowanej i panicznej PiS-owskiej akcji korupcyjno-politycznej: Jarosław Kaczyński uparł się, żeby za wszelką cenę, nawet niezgodnie z prawem, bezpieczeństwem publicznym i zdrowym rozsądkiem, zrobić wybory prezydenckie w maju. I wysyła swoje popychadła, by korumpowały, kupowały albo zastraszały posłów" – napisał Kukiz.
Jarosława Sachajkę - według relacji Kukiza – do zmiany zdania miał przekonywać sam Mateusz Morawiecki, Stanisława Tyszkę - szef kancelarii premiera Michał Dworczyk, a Agnieszkę Ścigaj - były poseł PiS niewymieniony z nazwiska.
Sachajko tłumaczy w rozmowie z TVN24, że przyjął zaproszenia na spotkanie z Morawieckim, bo premierowi jest "trudno odmówić".
- Była propozycja długookresowej współpracy, ale ja wiem, co robią teraz moi koledzy, którzy zostali oszukani przez partię rządzącą. (…) Są szeregowymi posłami, którzy podnoszą rękę, jak partia każe. Ja zostałem wybrany po to, by załatwiać sprawy ludzi z Lubelszczyzny, rolników – podkreśla Sachajko.
Agnieszka Ścigaj przyznaje w rozmowie z TVN24, że "takie praktyki mają miejsce prawie na co dzień". - Docierają pytania do posłów opozycji, w tym do mnie, czy zgodzę się poprzeć i ewentualnie jaką by to miało cenę - relacjonuje posłanka.
Michał Dworczyk nie odbierał od nas telefonu i nie odpowiedział na SMS z prośbą o rozmowę.
Źródło: tvn24.pl