Steven Spielberg umie robić filmy. Ale umie też je zbierać - i to drugie jest nawet ciekawsze. Odwiedziłem internetowe archiwum firmowane jego nazwiskiem. Siedzę w nim kolejną godzinę a przede mną na pewno jeszcze kilka.
Wbrew pozorom, nie ma tu wcale "ET" czy "Szczęk". Zresztą w porównaniu z tymi zbiorami "Szczęki" to film dla dzieci. Bo to archiwum jest o Polsce. Kolorowy film a na nim sceny z żydowskiej dzielnicy Warszawy. Wcale nie takie wielokrotnie powtarzane w filmach dokumentalnych. Nie ma śmierci, głodu i Niemców, nie ma nawet muru. Bo nie ma jeszcze Getta, film pokazuje codzienne życie tuż przed wojną. Jakość fantastyczna, pełen kolor, wrażenie piorunujące. Radziecka kronika filmowa z 1944 roku i wyzwolenie prawobrzeżnej Warszawy. Wjazd czołgów, kwiaty, uśmiechnięte dziewczyny. Nigdy nie pokazywane zdjęcia. Na koniec panorama znad Wisły i lewobrzeżna część stolicy za zasłoną dymu. To, że właśnie trwa tam Powstanie, trzeba sobie dopowiedzieć. Długi film z 1942 roku. Te same ulice co na kolorowych obrazach sprzed wojny. Tym razem niemiecka kronika filmowa pokazuje przyjazd grupy Żydów z Rzeszy, rejestrację w biurze dla nowoprzybyłych do Getta. Potem widać delegację, którą przyjmuje prezes Judenratu Adam Czerniaków. Za nim, na ścianie biura, wisi portret Piłsudskiego. A jest przecież wiosna 1942! Za dwa miesiące Czerniaków popełni samobójstwo. Takich filmów są setki. Niektóre dostępne publiczne, niektóre - nie. Większość nigdy nie pokazywana w polskich telewizjach - ba, takich zdjęć nie widziałem nawet w Discovery. Z początkiem roku szkolnego archiwum Spielberga polecam wszystkim nauczycielom historii. Do znalezienia na stronach amerykańskiego Muzeum Holokaustu, albo - tradycyjnie - przez wyszukiwarkę jako "Steven Spielberg Film and Video Archive". Proszę Państwa, internet to jednak genialny wynalazek. Między filmikami o cyckach Paris Hilton czy ustawkach kiboli można znaleźć prawdziwe perełki. Archiwum Spielberga niewątpliwie jest jedną z nich. Wracam oglądać.