Antoni Macierewicz do dziś nie ujawnił nazwisk ludzi, którzy likwidowali i weryfikowali Wojskowe Służby Informacyjne, pisze "Trybuna", według której część z nich działało na dziko – bez prawa dostępu do tajemnic państwowych wydawanego przez ABW.
Niektórzy pracowali bezprawnie przez kilka tygodni, inni nawet przez kilka miesięcy, pisze gazeta. Wśród nich m.in. Piotr Bączek, były rzecznik Macierewicza i naczelny wydawanego przez szefa kontrwywiadu pisma "Głos", Marcin Gugulski, publicysta tego pisma i rzecznik prasowy rządu Jana Olszewskiego, sam Jan Olszewski, a także Piotr Walerych i Mariusz Marasek, działacze ZChN, Akcji Polskiej i Ruchu Odbudowy Polski. Wśród speców Macierewicza bez certyfikatów byli także były rzecznik interesu publicznego Bogusław Nizieński, prof. Andrzej Zybertowicz, twórca "toruńskiej szkoły wywiadu” oraz Adam Taracha, wiceszef UOP, którego Konstanty Miodowicz (PO) publicznie oskarżał o nielegalne działania. Zybertowicz pośrednio potwierdził, że największe tajemnice państwa powierzono osobom, co do których nie było pewności, że tajemnice zachowają. I pewnie stąd jeszcze przed opublikowaniem raportu Macierewicza mieliśmy do czynienia z plagą przecieków do mediów z tego, co wyszperano w kwitach WSI, twierdzi "Trybuna". Janusz Zemke (SLD), szef sejmowej speckomisji, zapowiada, że sprawa dopuszczenia do tajemnicy weryfikatorów nie została zamknięta i jeśli z dokumentami tajnych służb zapoznawały się osoby niedopuszczone do tajemnic państwa, to jest to poważne naruszenie prawa. Na najbliższym posiedzeniu komisji posłowie poproszą Macierewicza o wyjaśnienia.
Źródło: "Trybuna"