Znacie państwo panią Julię. Trudno jej nie znać. To gwiazda programów publicystycznych. Miała być specem od zwalczania korupcji, a bryluje w mediach, kreując się niemal na drugiego rzecznika rządu - pisze "Trybuna".
Jak dowiedziała się gazeta, w ocenie współpracowników Donalda Tuska, niektóre jej wypowiedzi kompromitują nie tylko ją jako podsekretarza stanu, ale cały gabinet. Przystoją szeregowemu posłowi, a nie członkowi rządu. Dlatego – jak mówi "Trybunie" pragnący zachować anonimowość pracownik kancelarii Tuska – w najbliższym czasie Julia Pitera może opuścić ministerialny fotel i zaszyć się w poselskich ławach.
Pitera wypowiada się na każdy temat i już kilkakrotnie się skompromitowała. Za niedopuszczalne współpracownicy Tuska uznali np. jej twierdzenia przypisujące politykom lewicy związki z gangiem, który porwał i zamordował Krzysztofa Olewnika.
Wcześniej próbowano ratować jej raport z działalności CBA, który miał udowodnić, że szeryfowie od Mariusza Kamińskiego dopuszczali się przestępstw. Z informacji gazety wynika, że uznano go za nic niewarty. Pitera zarzucała CBA m.in. zakładanie bezprawnych podsłuchów politykom, kreowanie przestępstw zamiast ich zwalczanie. Jak tłumaczyła, opierała się głównie na informacjach medialnych. I taki materiał przekazała w połowie grudnia Tuskowi. Nie zawierał żadnych konkretów. Nie dał premierowi podstawy do stwierdzenia, że Mariusz Kamiński, szef CBA, złamał ustawę o Biurze, co byłoby podstawą do jego odwołania. I tak wśród państwowych służb pozostaje jedna, nad którą rząd ani Sejm nie ma żadnej kontroli. Raport został utajniony. I tajny pozostanie.
Aby nie ośmieszyć pani minister od korupcji, dołączono do niego wyniki kontroli przeprowadzonej w CBA przez ABW, objęte ustawowo gryfem tajności i całość zamknięto w tajnej kancelarii szefa rządu.
Taka postawa pani Julii irytuje wierchuszkę rządzącej koalicji. Pitera rzuca bowiem słowa, za które później jako minister Kancelarii Premiera odpowiada np. przed sądem. Proces cywilny wytoczył jej już szef CBA Mariusz Kamiński. Gdyby w raporcie o CBA coś było, to najprawdopodobniej Tusk wykorzystałby to do obrony swojej zaufanej współpracownicy - zauważa gazeta.
Źródło: "Trybuna"