Prezes Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych przyjechał do Wrocławia, by przypatrywać się przebiegowi Marszu Równości. Jak mówi, został zaatakowany przez "wściekłych nacjonalistów", którzy sprzeciwiali się przemarszowi. Mężczyzna zapowiada, że o sprawie zawiadomi organy ścigania.
Marsz Równości przeszedł ulicami Wrocławia w sobotę. Kolorowy tłum pokonywał kolejne ulice miasta. Na trasie przemarszu odbywała się kontrmanifestacja. Swoje niezadowolenie pokazywali przedstawiciele krucjaty różańcowej. Na spotkanie uczestnikom Marszu Równości wyszli również nacjonaliści i pseudokibice.
"Czy to są gęby normalnych ludzi?"
- Popatrzcie na te gęby, czy to są gęby normalnych ludzi? To gęby ludzi, którzy nadają się na leczenie albo do zamkniętej, odosobnionej celi - krzyczał przez megafon Jacek Międlar, były ksiądz. Słowa te słychać na nagraniu, które otrzymaliśmy od Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych.
Grupa towarzyszących byłemu duchownemu, między innymi mężczyzn ubranych w koszulki Śląska Wrocław skandowała: "Tu jest Polska, nie Bruksela. Tu się zboczeń nie popiera".
Wykrzykiwano też niecenzuralne słowa. Te padły między innymi w stronę Konrada Dulkowskiego, Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych.
Będzie zawiadomienie przeciwko byłemu duchownemu
- Skrajne, obrzydliwe hasła budzące nienawiść wobec osób LGBT - mówi Dulkowski. I dodaje, że w pewnym momencie on sam został zaatakowany. - Jacek Międlar zauważył mnie, wskazał palcem i powiedział "pokażcie mu, że nie jest tu mile widziany, wypie***cie go stąd" - relacjonuje prezes OMZRiK. Jak mówi, na to zareagował jeden z mężczyzn, który wsławił się napisaniem książki "Jak pokochałem Adolfa Hitlera". - Pokazał mnie palcem i wtedy ruszył na mnie tłum wściekłych nacjonalistów. Ja stałem przed kordonem policyjnym. Kontrmanifestanci otoczyli mnie, zaczęli mnie popychać, wyzywać, krzyczeć wy********j stąd, grozili mi, machali pięściami przed twarzą i ostatecznie wypchnęli mnie poza kordon policyjny - opowiada Dulkowski, który jest przekonany, że gdyby nie obecność policji to mogłoby dojść do linczu na jego osobie.
Prezes Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych zapowiada, że o sprawie zawiadomi organy ścigania. - Zgłaszam naruszenie nietykalności cielesnej oraz nawoływanie do przestępstwa przez Jacka Międlara. To co on zrobił było ewidentnym podburzaniem tłumu do tego żeby zrobił mi krzywdę - uważa Dulkowski.
Atak po marszu
Po marszu zaatakowana została także jedna z jego uczestniczek. Z jej ręki wyrwano między innymi flagę, a z torby napastnik zabrał jej megafon. - Rzuciłam się za nim, ale on znów mi go wyrwał i ja się przewróciłam, ciągnął mnie, przewrócił się sam. Potem wstał, kopnął mnie w plecy, zwyzywał i uciekli. Byli zamaskowani, było ich sześciu, może ośmiu, szybko się to wszystko działo - opowiadała Anna Kowalczyk-Derlęga, zaatakowana uczestniczka marszu.
Na miejsce incydentu wezwano policję. Później poszkodowanych zabrano do komisariatu. Następnie wraz z policjantami wrócili raz jeszcze na miejsce. W poniedziałek kobieta udała się na obdukcję. Okazało się, że ma uraz łokcia, kolana i barku. - Muszę dołączyć te dokumenty do pozostałych. Mam nadzieję, że czynności są prowadzone - powiedziała kobieta.
Do zdarzenia doszło we Wrocławiu:
Autor: tam / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Ośrodek Monitorowania Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych