Nauczycielka geografii wygrała z wiceburmistrzem wyścig o fotel dyrektora szkoły w Tuliszkowie (woj. wielkopolskie). Nie cieszyła się długo - burmistrz unieważnił wyniki konkursu, który przegrał jego zastępca. Oficjalnie z powodów "zastrzeżeń formalnych". Rodzice mają inną wersję i mówią o „zwykłej urzędniczej zemście”.
Mirosława Puszcz-Majda od szesnastu lat pracuje w szkole w Tuliszkowie. Dla wielu członków rady pedagogicznej była naturalną następczynią pani dyrektor, która w ubiegłym roku przeszła na emeryturę.
Szybko się jednak okazało, że zdobycie fotela dyrektora nie będzie proste. W konkursie wystartował też wiceburmistrz Tuliszkowa, Piotr Hryniuk. Bezpośredni przełożony wszystkich dyrektorów szkół podstawowych i gimnazjów. Co prawda nigdy nie pracował jako nauczyciel, ale - jak tłumaczy - miał swoją wizję "wprowadzenia zmian w placówce".
Ze swoimi planami będzie musiał się wstrzymać, bo zorganizowany w marcu konkurs wygrała nauczycielka. Dziewięcioosobowa komisja konkursowa przyznała jej sześć głosów. To jednak nie oznacza, że zostanie dyrektorką.
"Żeby było sprawiedliwie"
Złośliwi tuż po konkursie przypominali, że wiceburmistrz Hryniuk dostał trzy głosy - czyli dokładnie tyle, ilu członków komisji konkursowej wystawiła gmina. Uszczypliwości szybko jednak się skończyły, a przez szkołę przeszła fala oburzenia.
Wyniki konkursu zostały po kilku dniach unieważnione przez burmistrza - Grzegorza Ciesielskiego. Dlaczego? Poszło właśnie o fakt, że komisja konkursowa składała się z pracowników gminy, a więc była nieobiektywna.
W komisji było trzech urzędników (organu prowadzącego), przedstawiciele: rady rodziców, rady pedagogicznej, Związku Nauczycielstwa Polskiego i Solidarności oraz dwie osoby z kuratorium.
Jak tłumaczy burmistrz Ciesielski, to właśnie przedstawiciele kuratorium zwrócili uwagę na to, że dwóch z trzech powołanych przez organ założycielski członków komisji jest zależnych zawodowo od startującego w konkursie wiceburmistrza.
- Uznałem zasadność tych zastrzeżeń - tłumaczy burmistrz.
"Bzdura, nie sprawiedliwość"
W szkole zawrzało. Nauczyciele podkreślają, że wiceburmistrz tak czy inaczej przegrałby konkurs.
- Przewaga wynosiła trzy głosy, a uwagi kuratorium dotyczyły dwóch członków. Stronniczość korzyści mogła, co najwyżej działać na korzyść przegranego. Odwoływanie konkursu na tej podstawie to paranoja - mówią nam nauczyciele pracujący w zespole szkół w Tuliszkowie.
Wielu pedagogów razem z rodzicami uczniów miejscowej szkoły protestowało przeciwko działaniom urzędu w dniu, w którym umówiliśmy się na spotkanie z burmistrzem i jego zastępcą.
- Cała ta sytuacja to po prostu policzek dla tych, którzy uważali, że w gminie jest chociaż cień sprawiedliwości. Tutaj jak coś jest nie pomyśli władzy, to się to "uwala" - denerwuje się matka uczennicy miejscowej szkoły.
Protestujący podkreślają, że przegrany w odwołanym konkursie wiceburmistrz Hryniuk z zemsty nie pozwoli swojej kontrkandydatce zostać dyrektorem.
- Konkurs nie został ogłoszony od razu po przejściu na emeryturę poprzedniej dyrektorki. Przez 10 miesięcy miała rządzić jej zastępczyni. Wie pan dlaczego? Żeby wiceburmistrz skończył studia pozwalające mu na objęcie funkcji dyrektora. A ponieważ Puszcz-Majda popsuła mu plany, stała się celem ataków - twierdzą sympatycy nauczycielki.
"Nie chcecie? To nie"
Co na to wszystko sam zainteresowany? Piotr Hryniuk mówi, że „oszczerstwa sprawiają mu przykrość”. Podkreśla, że bardzo chciał zostać dyrektorem, bo "oświata pasjonuje go od zawsze". Dodaje, że nauczycielka, która pokonała go w unieważnionym konkursie nie powinna się bać zemsty z jego strony.
- Nie będę już więcej startował w tym konkursie. Skorzystałem z prawa, które przysługuje każdemu. Przegrałem i przyjmuję to do wiadomości - informuje Hryniuk.
Zdaniem naszego rozmówcy problem z unieważnieniem konkursu jest wyolbrzymiony.
- Ja się wycofuje z wyścigu. Jeżeli pani Puszcz-Majda zostanie dyrektorem, będę z nią współpracował. Tak jak z każdym innym - zapewnia.
- Czy życzy pan jej zwycięstwa? - pytamy.
- Niech rozstrzygnie komisja. Ja nikogo nie wspieram - ucina.
Trzeba wiedzieć, kiedy ustąpić?
W zespole szkół w Tuliszkowie uczy się ponad 600 dzieci. Placówką kieruje obecnie Mariola Kuśmierkiewicz, która jest pełniącą obowiązki dyrektora. Jak mówi redakcji tvn24.pl, była zdziwiona faktem, że wiceburmistrz, szef dyrektorów chce zostać jednym z nich.
- Burmistrz jest moim zwierzchnikiem. Nie rywalizowałabym z nim w konkursie, bo takie mam zasady - argumentuje - mówi Kuśmierkiewicz.
Dodaje, że nauczyciele pracujący w szkole mają do niej pretensję o to, że nie opowiedziała się jednoznacznie w sprawie unieważnionego konkursu.
Do trzech razy sztuka?
Jak całe zamieszanie ocenia nauczycielka, która wygrała konkurs, ale nie jest dyrektorką?
- Pewnie gdyby nie wsparcie kolegów pedagogów i rodziców, to już bym się wycofała - przyznaje.
Tuż po unieważnionym konkursie Puszcz-Majda wystartowała jeszcze raz - w drugim konkursie na dyrektora. Była jedyną kandydatką. Ale i tak nie wygrała.
- Kiedy się okazało, że nie mam kontrkandydatów, burmistrz unieważnił konkurs - załamuje ręce rozmówczyni tvn24.pl.
Dlaczego? To pytanie zadaliśmy burmistrzowi, który znowu mówił o kwestiach formalnych.
- Nauczycielka, która wygrała pierwszy konkurs pożaliła się na moją decyzję. Druga edycja konkursu została, więc anulowana do czasu rozpatrzenia kwestii pierwszej edycji przez wojewodę - wyjaśnia Grzegorz Ciesielski.
Wojewoda wielkopolski ostatecznie uznał, że decyzja burmistrza o anulowaniu wyników konkursu nie naruszyła przepisów. Wtedy rozpisano trzeci konkurs na dyrektora szkoły. Rozstrzygnięcie już jutro.
Kontrkandydatką Mirosławy Puszcz-Majdy będzie tym razem była dyrektorka jednej z okolicznych szkół.
Autor: bż/gp / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź