Chce obronić mandat i nie przeszkadza mu to, że jest za kratkami. Zbigniew W., wójt gminy Daszyna (woj. łódzkie) startuje w wyborach, chociaż od maja jest tymczasowo aresztowany. - Mąż jest niewinny. Co więcej, jest dobrym wójtem, dlatego nie ma powodu, żeby rezygnował z wyborów - mówi tvn24.pl jego żona.
Zbigniew W. chce być wójtem po raz trzeci. Po raz pierwszy jednak nie może prowadzić kampanii. Siedzi w celi i czeka na zakończenie śledztwa w swojej sprawie. Podejrzany jest o 92 przestępstwa, w tym o kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą. I to taką, która od 2013 do 2017 roku działała na dużą skalę. Według prokuratury łupem przestępców miało paść nawet kilka milionów złotych wyłudzonych z dotacji.
Sam W. - według prokuratury - ma odpowiadać za ponad 80 wyłudzeń dopłat do działalności rolniczej w ramach dopłat bezpośrednich. Zdaniem śledczych podrobił też kilka dokumentów.
- Prokuratura przedstawiła mojemu mężowi zarzuty, które są kuriozalne. Wystarczy zagłębić się w sprawę, aby po chwili dostrzec, z jakim absurdem mamy do czynienia - przekonuje w rozmowie z tvn24.pl pani Edyta, żona podejrzanego dziś wójta.
Twierdzi, że jej mąż trafił do aresztu przez "interes polityczny niektórych osób".
- Nawet sami mieszkańcy gminy mówią, że jest to zemsta polityczna. Jest kilka osób, które mogą mieć interes w tym, aby odsunąć mojego męża od władzy. Nie jest dla nich najwyraźniej wygodny i to, co robi, jak gmina inwestuje i rozwija się, nie jest im na rękę - podkreśla żona. Nie precyzuje, jakie konkretnie osoby ma na myśli, ale twierdzi, że aresztowanie wójta jest "szopką polityczną". - Dochodzi do jego zatrzymania jak jakiegoś zabójcy - mówi.
Kampania zza krat
Zbigniew W. może kandydować, bo nie jest prawomocnie skazany. - Kampanię mojego męża będą prowadzić jego znajomi i przyjaciele, którzy wierzą w jego niewinność - podkreśla żona.
Pod nieobecność przebywającego za kratkami wójta gminą Daszyna rządzi jego zastępca, Mariusz Gralewski. On też wierzy w niewinność Zbigniewa W. I ma żal do prokuratury, że utrudnia walkę o głosy mieszkańców gminy.
- Wnosiłem o widzenia, ale śledczy się na nie nie zgodzili - podkreśla.
Mimo to liczy, że W. utrzyma władzę w gminie. W podobnym tonie wypowiadają się członkowie Rady Gminy. W lipcu przegłosowała ona uchwałę o udzieleniu wójtowi tzw. "poręczenia społecznego". Za było dziewięciu radnych, trzech się wstrzymało.
Nie pomogło. Sąd przychylił się do prokuratorskiego wniosku o to, żeby wójt siedział dalej. Przynajmniej do 16 listopada.
Wójt mimo wszystko?
Co się stanie, jeżeli W. wygra wybory, a ciągle będzie za kratkami? Paweł Stępień z Katedry Systemów Politycznych Uniwersytetu Łódzkiego tłumaczy, że dopóki będzie aresztowany, władze - jak teraz - będzie sprawował zastępca.
- Siedząc za kratkami, mógłby pobierać uposażenie. Wcześniej jednak musi zostać zaprzysiężony na pierwszej sesji rady gminy, a z tym może być problem - tłumaczy Stępień.
Jeśli wójt zostanie prawomocnie skazany, straci mandat.
- Decyzję o wygaszeniu mandatu powinna podjąć rada gminy - wyjaśnia Paweł Stępień.
Jeżeli radni nie będą się jednak z tym spieszyli, interweniować będzie musiał wojewoda. I to on może pozbawić mandatu skazanego wójta.
- Do niedawna wójt mógł odwołać się do sądu administracyjnego od decyzji pozbawiającej go mandatu. Czasami proces toczył się do końca kadencji. Teraz powinno być inaczej, bo prawo nie pozwala już skazanemu wójtowi na składanie zażaleń - tłumaczy rozmówca tvn24.pl.
Tak zresztą było w przypadku Zbigniewa W., bo sprawa z grupą przestępczą nie jego pierwszym kontaktem z wymiarem sprawiedliwości w charakterze obwinionego.
W 2010 roku został skazany na grzywnę za nielegalne polowanie na dziki. Rada gminy wtedy nie wygasiła mu mandatu i do akcji wkroczyła ówczesna wojewoda, Jolanta Chełmińska.
Wójt ostatecznie stracił funkcję w 2013 roku. Rok później był jedynym kandydatem na wójta Daszyny i na nowo objął stery w gminie.
Grupa przestępcza
Zbigniew W. miał kierować grupą przestępczą razem ze swoim bratem, byłym posłem Samoobrony, Markiem W.
- Łącznie zatrzymanych zostało 11 osób w wieku od 28 do 67 lat. Są podejrzani o udział w zorganizowanej grupie przestępczej - informuje Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
Podejrzani mieli - według prokuratury - wyłudzać dotacje w ramach systemów wsparcia bezpośredniego w rolnictwie.
- Ponieważ podejrzani działali w warunkach zorganizowanej grupy przestępczej i z przestępstwa uczynili stałe źródło dochodu, można mówić o grożącej im karze nawet do 12 lat pozbawienia wolności - podkreśla Kopania.
Według śledczych działalność grupy polegała na wyłudzaniu dotacji unijnych na szkodę Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w Łęczycy.
- Były to środki związane z dopłatami do działalności rolniczej - informuje Krzysztof Kopania.
Dodaje, że przy wyłudzaniu środków pomagali członkowie rodziny, znajomi oraz współpracownicy podmiotów gospodarczych, a nadto ówcześni pracownicy Biura Powiatowego ARiMR w Łęczycy.
- Każda z osób miała przydzielone konkretne zadania. Wnioski o przyznanie dotacji składane były zarówno przez podstawione osoby fizyczne, jak i w imieniu założonych podmiotów gospodarczych - mówi Kopania.
Autor: bż\\ec\kwoj / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź, BIP Daszyna, Google Street View