Jedna z najbardziej znanych polskich drużyn piłkarskich jest bezdomna. Wiele wskazywało na to, że ostatni polski przedstawiciel w Lidze Mistrzów będzie mógł grać w Piotrkowie Trybunalskim, ale ostatecznie negocjacje spełzły na niczym. Jakie jest wyjście dla znanego klubu przed zbliżającymi się rozgrywkami?
Skromny, ale elegancki i niedawno zmodernizowany stadion w Piotrkowie Trybunalskim - 2800 miejsc dla kibiców miejscowych i 140 dla przyjezdnych. Wiele wskazywało na to, że to właśnie tam będzie mógł rozgrywać swoje spotkania Widzew Łódź. Klub musi się przeprowadzić na dwa lata, bo jego stadion jest obecnie budowany na nowo.
- W połowie roku wiele wskazywało na to, że uda nam się znaleźć porozumienie - mówi Leszek Heinzel, prezes Ośrodka Sportu i Rekreacji w Piotrkowie, który zarządza stadionem.
Dziś już jednak wiadomo, że łodzianie muszą poszukać innego obiektu, bo do podpisania umowy nie dojdzie. Dlaczego?
- Podczas rozmów Widzew zobowiązał się do pokrycia kosztów przystosowania obiektu do potrzeb gry w pierwszej lidze. W przesłanej do nas umowie jednak próżno szukać wypracowanych wcześniej porozumień - tłumaczy Heinzel.
To z kolei oznacza, że Widzew musi bardzo szybko znaleźć inne boisko. I liga, gdzie obecnie występuje łódzki klub, wznawia rozgrywki na początku marca.
"To się nie opłaca"
Prezes OSiR wyjaśnia, że łodzianie mieli zapłacić m.in. za zainstalowanie stałego łącza internetowego na terenie stadionu i przekazać na rzecz miejskiego stadionu maszty oświetleniowe.
- Kwestia oświetlenia ostatecznie upadła. Co więcej, nasz obiekt trzeba przystosować do wymogów pierwszej ligi. Wyrównać płytę boiska, bo obecnie na środku jest niewielkie wzniesienie. To koszty, które musielibyśmy ponieść, bo łódzki klub nie chce wziąć tego na siebie - wyjaśnia prezes OSiR w Piotrkowie.
Wyrównanie płyty piotrkowskiego stadionu to - zdaniem naszego rozmówcy - około 100 tys. złotych. Na udostępnieniu obiektu Widzewowi na dwa lata Piotrków miał zarobić około 60 tys.
- My do tego nie chcemy dopłacać, bo nie mamy w tym interesu. Dla nas sprawa jest zamknięta - kończy Leszek Heinzel.
Widzew: poczekajmy do piątku
Przedstawiciele łódzkiego klubu na razie nie chcą komentować sprawy. Rzecznik Widzewa, Michał Kulesza informuje, że o fiasku rozmów z Piotrkowem dowiedział się z doniesień medialnych.
- W piątek mamy spotkanie z przedstawicielami piotrkowskiego magistratu. Dopiero po nim wydamy oświadczenie - ucina Kulesza.
Nieoficjalnie przedstawiciele Widzewa jednak starają się uspokajać kibiców i podkreślają, że fiasko negocjacji z Piotrkowem Trybunalskim nie jest tragedią dla klubu, bo ten ma "plan b".
- Równolegle do rozmów w Piotrkowie Trybunalskim sprawdzaliśmy inne obiekty w regionie - wyjaśniają nam przedstawiciele klubu.
Wyścig z czasem
Nieoficjalnie w klubie podkreśla się, że piłkarze Widzewa w marcu mogą wybiec na stadion w Byczynie pod Poddębicami. Problem w tym, że obiekt trzeba będzie przygotować do pierwszoligowych wymagań PZPN. Głównym problemem jest to, że stadion ma tylko 450 miejsc dla widzów, a powinien mieć minimum 1000.
- Rozumiemy sytuację, w jakiej znalazł się Widzew. Staramy się wspierać łódzki klub i spodziewamy się, że w końcu znajdzie zastępczy obiekt - mówi tvn24.pl Jakub Kwiatkowski, rzecznik PZPN.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż/lulu / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź, osirpt.pl, widzew.pl