- Nie proszę pana, nie miałam o tym bladego pojęcia - mówi nam Irena Dziekan, 89-latka ze Skierniewic, która jeszcze do niedawna była kandydatką na radną Kongresu Nowej Prawicy. Działacze partii Janusza Korwin-Mikkego zapewniają, że skierniewiczanka wiedziała o swoim starcie. Kobieta ostatecznie została skreślona z listy potencjalnych radnych.
- Ja nie mam siły już o tym rozmawiać. O niczym nie wiedziałam, o żadnym kandydowaniu. Przecież ja nawet Korwin-Mikkego nie lubię - mówi nam przez telefon 89-letnia Irena Dziekan, która jeszcze niedawno była zarejestrowaną kandydatką Kongresu Nowej Prawicy do rady miasta Skierniewice.
Skierniewiczanka o swoim starcie w wyborach dowiedziała się przypadkiem, kiedy odwiedził ją Sławomir Burzyński, dziennikarz "Dziennika Łódzkiego".
- Pani Irena była najstarszą kandydatką do rady miasta i chciałem z nią o tym porozmawiać. Kiedy jej o tym powiedziałem, kobieta zrobiła wielkie oczy i zapytała, czy żartuję - mówi tvn24.pl Burzyński.
Pani Irena potwierdza, że podpisywała "jakieś dokumenty". Myślała jednak, że popiera wnuczka swojej przyjaciółki, który z list KNP ubiega się o fotel prezydenta Skierniewic.
Schorowana, starsza (eks)kandydatka
Irena Dziekan jest po ciężkiej chorobie i trepanacji czaszki. Słabo widzi, praktycznie nie wychodzi z domu.
- Kobieta twierdzi, że po prostu nie widziała, jakie dokumenty podpisuje - podkreśla Sławomir Burzyński z "Dziennika Łódzkiego".
Kandydat na prezydenta Skierniewic, którego chciała wesprzeć emerytka to Tomasz Słowiński. Nie udało nam się z nim w piątek skontaktować. Polityk przesłał oświadczenie do "Dziennika", w którym można przeczytać m.in., że partia "spotyka się z problemem parytetu".
Jak tłumaczy Słowiński, "Pani Irena (...) wspierała nas dobrym słowem i dlatego została poproszona o wsparcie naszych list, jako kandydatka i mnie, jako kandydata na urząd prezydenta Skierniewic. Otrzymałem stosowne dokumenty i byłem przekonany, że wszystko jest w najlepszym porządku".
Kandydat na prezydenta Skierniewic informuje też, że pani Irena wycofała już swoją kandydaturę "z powodów zarówno osobistych, jak i związanych ze zdrowiem".
"Powinna iść do prokuratury"
Sprawą zbulwersowany jest Krzysztof Lorenz z Państwowej Komisji Wyborczej. - Jeżeli prawdą jest to, co ta kobieta mówi, to doszło do skandalu - mówi Lorenz. I dodaje, że pani Irena nie powinna zaprzestać na wypisaniu się z listy kandydatów. - Mieszkanka Skierniewic powinna zgłosić sprawę do prokuratury, bo niewykluczone, że świadomie wprowadzono ją w błąd. A za to grozi odpowiedzialność karna - zaznacza Krzysztof Lorenz.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź, Dziennik Łódzki
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź/materiały wyborcze