Jeszcze niedawno nawet największy pesymista nie wymyśliłby takiego scenariusza: Widzew jest na najlepszej drodze do spadku do III klasy rozgrywkowej, a ŁKS utknął w półamatorskiej, IV klasie rozgrywkowej. Tak źle nie było nigdy.
"Przebrzmiały szlagier", "Pojedynek (eks)gigantów" czy "Bój o Łódź" - tak media zapowiadały jeszcze niedawno potyczki pomiędzy dwoma łódzkimi klubami piłkarskimi - Widzewem i Łódzkim Klubem Sportowym.
Do ostatniego takiego starcia doszło ponad dwa lata temu. Obydwa kluby już wtedy były dalekie od polskiej czołówki. Mimo to "święta wojna" wywoływała olbrzymie emocje w samym mieście. Tutaj prawie każdy był za jednym bądź drugim.
Wtedy wszyscy zastanawiali się, kiedy łódzkie derby wrócą "na swoje miejsce" i znowu będą klasykiem, którym będzie interesować się cały kraj. Dzisiaj już nikt nad tym nie zastanawia się. Uczucie niedosytu zastąpił marazm i zniechęcenie.
Upadek
W sobotę Widzew - ostatni polski reprezentant w elitarnej Lidze Mistrzów - przegrał dziesiąty mecz w sezonie, z czego siódmy z rzędu. Łodzianie zamykają tabelę I ligi i są na najlepszej drodze, żeby spaść do III klasy rozgrywkowej.
W jeszcze gorszej sytuacji jest Łódzki Klub Sportowy. Klub, który 15 lat temu walczył z Manchesterem United w eliminacjach Ligi Mistrzów. Przegrał ostatnio z Bronią Radom i praktycznie pogrzebał szanse na wydostanie się z III ligi, czyli półamatorskiej IV klasy rozgrywkowej. Do świata piłkarskiego folkloru łódzki klub został zesłany przez PZPN po tym, jak wycofał się z rozgrywek I ligi z powodu problemów finansowych. W pierwszym roku reaktywowany ŁKS wygrał IV ligę, ale teraz drużyna wytraciła impet.
- Można powiedzieć, że poczynania oba klubów skutecznie zabijają chęć interesowania się sportem w Łodzi - komentuje Piotr Andrzejczak, dziennikarz sportowy Radia Łódź.
Andrzejczak komentuje łódzki sport od dwóch dekad. I jak mówi - nie pamięta, żeby w Łodzi było tak źle.
- Nawet trudno powiedzieć co się stało. Mam wrażenie, że cały łódzki sport żył na kredyt. W latach 90. jeszcze żyliśmy rozpędem i były sukcesy. Potem na jaw wyszło, że łódzki sport nie ma profesjonalnego zaplecza - zaznacza dziennikarz.
Lata złych decyzji
Lata 90., a raczej ich końcówka, to złoty czas łódzkiego futbolu. Widzew był najlepszym polskim klubem w 1996 i 1997 roku. Sezon później triumfował ŁKS. Potem było tylko gorzej.
- Przed elitarnym dwumeczem z Manchesterem United ówczesny właściciel ŁKS, Antoni Ptak wyprzedał kilku kluczowych zawodników. Osłabiony ŁKS w kolejnym sezonie w polskiej lidze nie bronił mistrzostwa, tylko starał się uniknąć spadku - przypomina Paweł Hochstim, dziennikarz sportowy pracujący w "Dzienniku Łódzkim".
Hochstim podkreśla, że błędy w zarządzaniu były dobrze widoczne też w Widzewie.
- W pierwszym dziesięcioleciu XXI wieku Widzew kilka razy spadał. Kiedy klub przejął jeden z najbogatszych Polaków, Sylwester Cacek pojawiła się nadzieja, że Widzew wróci do grona najlepszych - zaznacza dziennikarz.
Tyle, że to były płonne nadzieje.
- Na zapleczu ekstraklasy w Widzewie podpisywano szalone kontrakty. Mocno przeciętni zawodnicy potrafili zgarniać 700-800 tys. złotych rocznie - przypomina Hochstim.
Sylwester Cacek w pewnym momencie zaczął przykręcać kurek z pieniędzmi, a Widzew zaczął odnotowywać coraz gorsze wyniki.
Dzisiaj Sylwester Cacek jest dla wielu kibiców łódzkiego Widzewa symbolem problemów klubu. Na trybunach często słychać okrzyki wzywające go, żeby odszedł z Widzewa.
- Problem w tym, że nie bardzo widać, kto miałby go zastąpić. Może się okazać, że jeżeli Cacek odejdzie, to Widzew nie będzie w stanie wystąpić wiosną w lidze. Wtedy podzieli los ŁKS - uważa Krzysztof Marciniak, ekspert NC+.
Stadion jak lekarstwo?
Co ciekawe, obydwa łódzkie kluby doczekają się niedługo nowych obiektów. ŁKS już w przyszłym roku będzie mógł pochwalić się nowym boiskiem i nowoczesną trybuną (koszt inwestycji to ponad 90 mln złotych).
Niedługo rozpoczną się też prace przy al. Piłsudskiego, gdzie ma powstać nowy stadion Widzewa - za 130 mln złotych.
- Decyzje o budowie obu obiektów zapadły półtora roku temu. Stosowne umowy są już podpisane i problemy sportowe klubów nie wpłyną na to, czy inwestycje będą realizowane - zapewnia Marcin Masłowski, rzecznik prezydenta Łodzi, Hanny Zdanowskiej.
Wielu komentatorów zwraca uwagę, że nowy stadion może być jak nowe rozdanie - zwłaszcza dla Widzewa, który będzie miał wreszcie sportowe zaplecze z prawdziwego zdarzenia.
- Mamy nadzieję, że pojawi się tu syndrom Korony Kielce. Nowe zaplecze przyciągnęło kibiców i sponsorów. Klub stał się bogatszy i zaczął lepiej funkcjonować. Może podobne lekarstwo zadziała w Łodzi? - zastanawia się Paweł Hochsteim.
Tyle, że w mieście słychać też komentarze, iż sprawa stadionu została podniesiona zbyt późno i łódzka piłka nie byłaby w takiej zapaści, gdyby nie fakt, że przez lata ignorowano kwestie zaplecza dla drużyn.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż/gp/kwoj / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź