Zadzwonił na 112 i powiedział, że "kamienica się pali". Bo nie mógł wejść do mieszkania

Strażacy zostali wezwani do pożaru (zdjęcie ilustracyjne)
Skierniewice
Źródło: Google Maps

47-latek nie mógł wejść do swojego mieszkania, więc postanowił zadzwonić na numer 112, informując, że "kamienica się pali". Za bezpodstawne wezwanie służb odpowie przed sądem.

Do zdarzenia doszło 27 lutego. O godzinie 21:30 dyżurny skierniewickiej policji otrzymał zgłoszenie, że pali się jedna z kamienic na terenie miasta. W komunikacie jednak było wyszczególnione, że zgłaszający mężczyzna prawdopodobnie jest pod wpływem alkoholu. Nie rozłączył się bowiem i dyspozytor usłyszał, jak mówi on do kolegi: "powiedziałem, że się pali, zaraz przyjedzie tu kilka samochodów strażaków".

Czytaj też: Do poszukiwań zaginionego śmigłowca wezwano nawet wojsko. Za "żart" nastolatków mogą zapłacić rodzice

Nie mógł wejść do mieszkania, wymyślił, że pali się kamienica

Jak informuje młodszy aspirant Aneta Placek z policji w Skierniewicach, dyspozytor rozłączył się i ponownie skontaktował się ze zgłaszającym interwencję. - Tym razem mówił, że pali się mieszkanie, kosz na śmieci, a w konsekwencji umiejętnie prowadzonej rozmowy przez operatora numeru alarmowego mężczyzna oświadczył, że to był żart. Na miejscu pojawili się policjanci, którzy ustalili, że 47-latek nie mógł wejść do swojego mieszkania i wymyślił, że wezwanie strażaków rozwiąże jego problem, ponieważ otworzą mu drzwi. Wszystkie czynności podejmowane przez funkcjonariuszy traktował humorystycznie, nie widział nic zdrożnego w swoim zachowaniu - przekazuje policjantka. Za bezprawne wywołanie alarmu lub blokowanie telefonicznego numeru alarmowego 47-latkowi grozi kara aresztu, ograniczenie wolności albo grzywna do 1500 złotych. W tym przypadku sprawca wykroczenia za popełniony czyn odpowie przed sądem.

TVN24 HD
Dowiedz się więcej:

TVN24 HD

Czytaj także: